(Brzostek) Mieszkańcy Brzostka - małej wsi w gminie Szczekociny od kilku dni są prawie całkowicie odcięci od świata. Wszystko za sprawą burz, które niedawno szalały w naszym powiecie. Woda z pól zalewa place i wdziera się do piwnic. Zaniedbania kilkudziesięciu lat w budowie rowów, melioracji terenu teraz „dają w kość”.
- Gdzie się rozejrzeć tam woda. Nie mamy jak przejść. W garażu cięgle mi zalewa ciągnik. W tym roku na polach nic nie wyrośnie – żali się Mieczysław Ćmachowski.
Zdaniem wielu mieszkańców wsi, podtopienia są wynikiem licznych zaniedbań. Jednym z nich jest niedrożność przepustu przy drodze powiatowej. Woda sprawiła, że cały Brzostek został zalany. Zniszczone są uprawy, zalane pola. Place przypominają obecnie jeziora, a woda podchodzi już do mieszkań.
- W Brzostku w czasie ostatnich podtopień byłem dwukrotnie. Dziś wypompowywano wodę z kolejnej posesji. Akcja została przerwana, ponieważ woda wylewana na łąkę przeszkadzała właścicielowi sąsiedniego terenu. Chciałbym pomóc, ale pomagając jednemu nie mogę szkodzić drugiemu – tłumaczy burmistrz Szczekocin, Stanisław Wójcik.
Za stan podtopień, jego zdaniem, odpowiada brak przepustu przy drodze powiatowej.
- Na tym odcinku gmina nie może samodzielnie udrożnić odpływu – dodaje.
- Zamiast pomóc nam, to burmistrz koparkę wysłał do Lelowa. Czuję się jak na wyspie. Żeby wyjść z posesji korzystam z placu sąsiada. Woda w naszych studniach, to gnojowica. Nie nadaje się do picia – burzy się Stanisława Dłubak, która mieszka w domu najbardziej dotkniętym powodzią.
W innych miejscach też jest nie lepiej. Ucierpiały szczególnie zabudowania położone po północnej części wsi, gdzie droga i place usytuowane są niżej od pól.
- Już nie raz mieliśmy taki potop. Proszę spojrzeć na działkę Krzysztofa Pacieja, tu dopiero nalało. Zniszczone zostały wszystkie uprawy – pokazuje ręką na szklarnię Krzysztof Niedzielski opiekujący się posiadłością podczas nieobecności gospodarza. Obraz zniszczeń jest przerażający.
- Kiedyś, jak nie było drogi, to wszystko wyglądało jeszcze gorzej, bo woda leciała tak, jak chciała. Do końca wsi nie ma nigdzie żadnego przepustu. Gdzie ta woda ma się podziać? Trzeba wykopać jakiś rów. W Starzynach od lat był zaprojektowany most i nie ma go do dziś. Na pewno takie rozwiązanie także poprawiłoby nasze bezpieczeństwo – twierdzi jeden z mieszkańców.
Anna Włoch, jak wielu innych mieszkańców pompowała wodę z piwnic „na własną rękę”. Czasem taka walka przypominała walkę z wiatrakami, bo ilekroć wypompowało się wodę, to na jej miejsce do piwnicy lub na plac natychmiast przedostawała się nowa woda z pól. Nic dziwnego, że nadmiar wody zalewa okoliczne domostwa. Rowy melioracyjne w Brzostku są kompletnie pozarastane.
- Od samego początku nas zalewało, a odkąd przyszły burze, jest coraz gorzej. Nie ma żadnych szans, póki co, na poprawę sytuacji, ponieważ nie ma przepływu. Na chwilę obecną czekamy na pomoc powiatu. Trzeba udrożnić kanały przy drodze powiatowej, bo woda zalewa nasze mieszkania i budynki. Jesteśmy podtapiani – tłumaczy sołtys Brzostka, Zygmunt Pawlusiński.
Co na to zarządca drogi?
- Dosyć duże zastoisko wody istnieje tuż przed lasem. Będziemy chcieli wykopać rów chłonący przy naszej drodze. Mieszkańcy poinformowali nas, że gdzieś tu jest prawdopodobnie zasypany przepust pod drogą. Spróbujemy go odkopać i udrożnić. Reszta, to będzie sprawa gminy. Wodę należy odprowadzić do jakiegoś rozlewiska. Kiedyś nawet istniała dokoła wsi opaska odwadniająca – mówi Leszek Bartosz, kierownik obwodu drogowego w Szczekocinach, który obiecuje, że w najbliższym czasie odpowiednie służby zajmą się Brzostkiem.
Monika Polak-Pałęga
Napisz komentarz
Komentarze