Sąd Okręgowy w tym procesie orzekał w składzie 3 sędziów z udziałem ławników. Sędzią Przewodniczącą była SSO Renata Marmol, która odczytała wyrok i uzasadnienie. Reszta składu orzekającego to sędziowie Justyna Kowalska i Paulina Fabiańczyk i ławnicy: Katarzyna Niesiołowska, Krystyna Raczyńska i Karol Strzyżewski.
28 listopada zeznania złożyło dwóch ostatnich świadków: policjant z KPP Zawiercie Piotr G., który zatrzymał podejrzanego w dniu zabójstwa 11 lipca 2021 oraz córka oskarżonego Barbara P. Po ich zeznaniach sąd zakończył proces. Wysłuchaliśmy mowy oskarżyciela publicznego prokurator Prokuratury Rejonowej w Zawierciu Iwony Wałek oraz adwokata Pawła Matyji reprezentującego oskarżycielkę prywatną Izabelę Zakrzewską. To mama zamordowanego Martina.
Po nich głos zabrała adwokat Anna Dybkowska, obrońca oskarżonego Grzegorza P. Po mowach oskarżycieli i obrońcy Sąd ogłosił przerwę, po której oskarżony usłyszał wyrok.
Sąd uznał Grzegorza P. za winnego zabójstwa, czyli przestępstwa z art. 148 Kodeksu Karnego. Jednak wymiar kary, jak na zabójstwo, w którym dolna granica to 8 lat pozbawienia wolności, można uznać za relatywnie niski: 10 lat pozbawienia wolności. Zarówno prokurator jak i adwokat Paweł Matyja wnosili o karę 25 lat więzienia. Sąd w uzasadnieniu ustnym tłumaczył, dlaczego wymiar kary jest w jej dolnym zakresie. Sąd nałożył też na oskarżonego obowiązek zapłaty kwoty 200.000 zł mamie Martina tytułem zadośćuczynienia za ból i krzywdy moralne. Dokładnie o taką kwotę wnioskował jej pełnomocnik, adwokat Paweł Matyja. Oskarżony ma też zapłacić koszty pełnomocnika pani Izy Zakrzewskiej. Został jednak zwolniony z kosztów procesu. Sąd zaliczył mu na poczet przyszłej kary okres pobytu w areszcie od 11 lipca 2022 do dnia rozprawy. Jednocześnie Sąd wydał postanowienie o przedłużeniu aresztu do 2 lutego 2023 roku.
Wyrok nie jest prawomocny i obu stronom przysługuje prawo złożenia apelacji. Już po wyjściu z Sądu Izabela Zakrzewska, mama zamordowanego Martina zapowiedziała, że na pewno będzie się odwoływała od wyroku: -Cieszę się, że Sąd uznał, że ten człowiek zabił mi syna, że jest winien zabójstwa. Ale wyrok uważam za zdecydowanie zbyt łagodny. 10 lat? Rok już siedzi w areszcie, jakby taki wyrok się utrzymał to za 4 lata będzie mógł starać się o wcześniejsze zwolnienie. Wyrok moim zdaniem jest zdecydowanie zbyt łagodny.
W podobnym tonie wyrażali się babcia Martina, jego dziewczyna Żaneta i wspierający Izę Zakrzewską inni członkowie rodziny. Wszyscy zgodnie mówili, że oceniają wyrok 10 lat więzienia za bardzo łagodny.
Policjant: nic nie mówił o nożu. Twierdził, że został pobity
Zeznający ostatniego dnia procesu policjant Piotr G. wspominał, jak zapamiętał wydarzenia z 11 lipca 2021: -Dostaliśmy wezwanie, do zdarzenia w lesie na Markowiźnie. Dyżurny polecił nam, że jeżeli zobaczymy mężczyznę, lat około 50 w zielonej kurtce mamy go zatrzymać. Zobaczyliśmy oskarżonego, który odpowiadał rysopisowi na ulicy Markowizna, oraz chłopaka, który wzywał pomocy, jak nas zobaczył. Krzyczał, żeby go zatrzymać, że ten człowiek zabił jego kolegę. Mój partner pojechał na polanę, na miejsce zdarzenia. Ja z zatrzymanym mężczyzną szedłem w tamtą stronę. Dojechało też pogotowie. Gdy przez radio usłyszałem od kolegi, że młody chłopak nie żyje, założyłem zatrzymanemu kajdanki, informując go, że jest zatrzymany. Na polanie była grupka 4-5 młodych ludzi. Krzyczeli, wskazując na oskarżonego, że dźgnął ich kolegę nożem. Oskarżony, którego spytałem co się stało, powiedział, że nie miał żadnego noża. Gdy spytałem, skąd taka rana u poszkodowanego, powiedział, że „może się nadział na gałąź”. „Moim zdaniem nie był wiarygodny” -mówił świadek o oskarżonym.
Policjant nie był już o tym czasie pewny, czy w chwili zatrzymania oskarżony już miał obmytą twarz i ręce, czy też był się, jeszcze gdy patrol podjeżdżał: -Nie miał zakrwawionej twarzy i rąk. Nie uciekał. Powiedział, że grupa młodzieży go napadła w lesie jak im zwrócił uwagę, żeby nie śmiecili.
Barbara P. jest córką oskarżonego: -Jak się dowiedziałam, co się stało, nie wierzyłam, że to on. Pomyślałam, że to może jakiś wypadek. Ojciec jest osobą spokojną, opiekuje się babcią, która jest niepełnosprawna umysłowo. Relacje z ojcem po jego rozwodzie z mamą mam poprawne.
Na pytania sądu o nadużywanie alkoholu przez ojca: - Alkohol spożywał okazjonalnie. Od mamy wiem, że dawniej miał z tym problem, ja tego nie pamiętam.
Grzegorz P.: nie planowałem tego, broniłem się
Oskarżony odczytał oświadczenie. Odniósł się do zeznań świadków, przyjaciół zamordowanego, że kij, którym próbował uderzyć jednego z nich mógł być specjalnie, wcześniej przygotowany: zaprzeczam, abym ten kij wcześniej przygotował: „zaprzeczam, temu, że wymachiwałem nożem, zaprzeczam, abym kogokolwiek dźgnął kijem”. Twierdził, że zeznania świadków są sprzeczne: „nóż wyciągnąłem dopiero, gdy zostałem ponownie zaatakowany przez Martina Drąga, wyjąłem nóż, aby odstraszyć napastnika”.
Prokurator Iwona Wałek, oskarżyciel publiczny w mowie końcowej zrelacjonowała ustalony przebieg wydarzeń: wnoszę o uznanie Grzegorza P. winnym zabójstwa. Spójne zeznania świadków, wyniki sekcji zwłok, oględziny miejsca zdarzenia i miejsce znalezienia noża: wszystko dowodzi, że 11 lipca 2021 grupa ludzi spotkała się w miejscu do tego przeznaczonym, nikomu nie przeszkadzali. To oskarżony sprowokował zdarzenie, od samego początku miał pretensje o śmieci. Żądał ich uprzątnięcia. Gdy młodzi ludzie, który twierdzili, że nie zostawili tych śmieci, zaczęli jednak je sprzątać, wyzywał ich od tępej młodzieży. To sprawiło, że doszło do kłótni. Ci ludzie nie mieli żadnych niebezpiecznych przedmiotów, w przeciwieństwie do oskarżonego który miał 24 centymetrowy nóż. Doszło do kłótni. Oskarżony trochę się oddalił, wziął kij tam pozostawiony i wrócił. Świadkowie zaznali, że zrobił to zdecydowanie, nawet się nie schylił, gdy wyjął kij oparty o drzewo. Nie szukał go, poszedł wprost w to miejsce. Tym kijem usiłował dźgnąć Jakuba C. Tego oskarżony nie mógł wiedzieć, że był to chłopak z uszkodzonym kręgosłupem. To wywołało szarpaninę. Są różnice w zeznaniach uczestników zdarzenia, ale sytuacja była dynamiczna, świadkowie byli w różnych miejscach.
Pokrzywdzony Martin Drąg nie posiadał żadnych niebezpiecznych narzędzi. Oskarżony początkowo zaprzeczał, aby użył noża. Mówił, że Martin sam się nadział. Biegli potwierdzili, że doszło u zmarłego do przecięcia żyły i tętnicy udowej prawej. Obserwacja sądowo- psychiatryczna oskarżonego nie wykazała, aby w chwili czynu miał on ograniczoną poczytalność, choć był w stanie nietrzeźwym.
Oskarżony -zdaniem prokuratury- zadając cios działał z zamiarem ewentualnym zabicia. Po zdarzeniu oddalił się nie udzielając pomocy, a nóż wyrzucił. Sam zgłosił na 112, że został pobity, nie wspomniał o ofierze. Cały czas zaprzeczał, aby był sprawcą.
-Wnoszę o uznanie oskarżonego winnym zabójstwa i wymierzenie mu kary 25 lat pozbawienia wolności -mówiła prokurator Iwona Wałek kończąc wystąpienie.
Adwokat Paweł Matyja, reprezentujący oskarżycielkę posiłkową Izę Zakrzewską (mama zamordowanego) dodał: -To oskarżony podszedł, był agresorem. Prowokował, nawet wtedy, gdy dziewczyny zaczęły zbierać śmieci. Ubliżał im. Próbował dźgnąć kijem Jakuba C, i nie ma znaczenia czy mu się to udało, czy jak zeznają świadkowe, w tym sam Jabub, że chłopak zdołał złapać za kij. To Grzegorz P. był agresorem, świadkowie są zgodni, że taki cios zadał.
Czy nie chciał zabić? Gdy zadałem sobie to pytanie, sam siebie nie przekonałem. Moim zdaniem chciał zabić. Oskarżony zeznaje, że chciał tylko nastraszyć. Do tego nie musiał użyć noża. Całe ostrze noża wbił w udo poszkodowanego, który zmarł. Cios był tak silny, że na jego twarz tryska krew Martina. To przeczy temu, że chciał tylko nastraszyć! Chciał zabić!
Na koniec nie pomógł, odszedł, nóż umył i wyrzucił. Nie było na nożu śladów linii papilarnych. Nie tak zachowuje się osoba, która nie chce zabić.
Czy miał motyw? Jedynie te śmieci. Trudno racjonalnie przyjąć, że ktoś zabija z powodu śmieci. Oskarżony twierdzi, że się bronił, gdyż to Martin Drąg miał go ponownie zaatakować, próbując kopnąć. Tylko jeden świadek mówi, że wydawało mu się, że Martin chciał kopnąć oskarżonego, świadek Wiktoria P., która widziała zdarzenie z dużej odległości, przez drzewa. Ci, którzy stali blisko, nic takiego nie widzieli -mówił adwokat Matyja.
Na koniec podsumował: -Jak prokurator, wnoszę o karę 25 lat pozbawienia wolności, uznanie oskarżonego winnym zabójstwa, z tą modyfikacją, że moim zdaniem było to zabójstwo z zamiarem bezpośrednim. Wnoszę też o zadośćuczynienie w kwocie 200.000 zł dla Izabeli Zakrzewskiej za doznane krzywdy. Jak mówiła sama zeznając jako świadek, że po śmierci syna „ona też umarła”. Dzisiaj oskarżony, gdy skuty był wprowadzany na salę rozpraw, zobaczył swoją córkę. Uśmiechnął się do niej, pozdrowił. Pani Iza już nigdy swojego syna nie zobaczy, nie pozdrowi.
Izabela Zakrzewska też wniosła o uznanie Grzegorza P. winnym zabójstwa i wymierzenie mu kary 25 lat pozbawienia wolności.
Mowa obrońcy: TO BYŁA OBRONA KONIECZNA
Adwokat Anna Dybkowska w mowie obrończej wniosła o uniewinnienie Grzegorza P. od zarzutu zabójstwa: -Mój klient działał w ramach obrony koniecznej, bez zamiaru zrobienia komukolwiek krzywdy. Brak podstaw do oceny, że dążył do określonego skutku. Nie miał zamiaru trafić nożem w konkretny punkt, nie sposób więc wykazać zamiaru zabójstwa.
Świadkowie luki w pamięci starali się uzupełnić faktami, których nie było. Np. jak świadek Wiktoria P. która mówiła, że oskarżony wywijał nożem. W ocenie obrońcy widoczne w zeznaniach różnice były zabiegiem celowym, uzgodnionym, żeby ich wersja brzmiała lepiej. Przed sądem świadek fantazjowała. Nawet jeśli w pierwszej fazie Grzegorz P. był osobą atakującą, jak zeznali świadkowie, to później leżał pobity. Nie stanowił zagrożenia.
Nie wiadomo w jakim celu Martin Drąg wrócił do oskarżonego, który jest w tej fazie zaatakowany -mówiła obrończyni oskarżonego.
Dalej adwokat Anna Dybkowska sumowała w punktach, co jej zdaniem jest w tej sprawie oczywiste i dowiedzione: 1)oskarżony był pobity 2) nikt poza nim nie został pobity 3) było kilku napastników 4) nóż należał do oskarżonego 5) nastąpił skutek, nieszczęśliwe zdarzenie, śmierć młodego człowieka.
„-Zeznający inni uczestnicy zdarzenia mówili, że kopali oskarżonego „delikatnie”. Moim zdaniem świadczy to o mataczeniu świadków, dlatego te zeznania są tak różne” -mówiła adwokat Dybkowska. I dodała, że jej zdaniem bezsporne jest również to, że bardzo długi był czas oczekiwania na pogotowie ratunkowe. Dodała, że w tej sprawie toczy się osobne śledztwo, zainicjowane po artykule prasowym (chodzi o tekst z Kuriera Zawierciańskiego- przyp. red).
Co jest w tej sprawie sporne? -pytała obrończyni. -Czy ogóle doszło do zadania ciosu? Obrona nie jest tego pewna. Może Martin nadział się na nóż, gdy kopał?
Podsumuję (mówiła obrończyni): Nawet jeżeli przyjąć, że w pierwszej fazie Grzegorz P. był agresorem, nóż wyciąga później, gdy leży pobity. Próbował powstrzymać agresywnego Martina Drąga. To pokrzywdzony atakuje! -rzuca wręcz oskarżycielsko obrończyni oskarżonego.
-Oskarżony leży pobity, w lesie. Czy miał prawo wyciągnąć nóż? Jak w sprawie ze Szczecina, gdy Sąd uniewinnił kobietę od zarzutu zabójstwa, uznając, że działała w obronie koniecznej. Wolno użyć każdego narzędzia do obrony, byle nie użyć nadmiernie. Mój klient miał prawo się bać, był silnie wzburzony. Dowody nie wskazują, aby popełnił przestępstwo z art. 148 KK, czyli zabójstwo. Na koszuli, nożu, torbie jest tylko krew Grzegorza P. Materiał dowodowy potwierdza, kto kogo w II fazie zdarzenia atakuje. Czy to kopnięcie zagrażało życiu oskarżonego? Nie wiem. Ale miał prawo się bronić. Sąd oceni, czy obrona była współmierna. Odwet poszkodowanego był najprawdopodobniej z powodu tej potarganej koszulki, choć oskarżony tego nie pamięta.
Doszło do śmierci młodego mężczyzny, ale przekroczenie granic obrony koniecznej musi być zawinione. A mój klient nie miał zamiaru zabić.
Dlatego wnoszę o uniewinnienie Grzegorza P. od zarzutu zabójstwa, na skutek okoliczności sprawy, które uniemożliwiają skazanie go za ten czyn -kończyła mowę obrończą adwokat Anna Dybkowska.
Te słowa wywołały jeszcze reakcję prokurator Iwony Wałek i adwokata Pawła Matyji. Oboje bronili wiarygodności zeznań świadków.
Adw. Matyja: -Nic nie wskazuje, aby świadkowie wymyślali fakty, ani na to, że Martin Drąg chciał kopnąć skarżonego. Tylko jeden świadek mówił, że tak to wyglądało, jakby Martin chciał kopnąć, reszta temu zaprzeczała. Wersja wydarzeń, w której oskarżony nic nie widzi, nie uderza celowo w konkretne miejsce, to tylko jego wersja. A może właśnie tak było, że celował w najbardziej wrażliwe miejsce gdzie są tętnice? Koncepcja z wymyślaniem faktów przez świadków jest nieprawdziwa. Jedyna wymyślona koncepcja to koncepcja rzekomej obrony. Przytoczonego przez obrońcę wyroku ze Szczecina, nie można zastosować w tej sprawie. Tam były cztery ściany i dwie możliwe wersje wydarzeń, bez żadnych świadków. Tu cała paleta świadków, którzy byli i widzieli.
Obrońca oskarżonego mówiła, że gdyby nie nóż, to na ławie oskarżonych siedzieliby ci nastolatkowie, jako oskarżeni. Nie, tak by nie było. I że oskarżony nie kłamał w tym procesie. Kłamie do dzisiaj. Dzisiaj policjant zeznał, że na miejscu zdarzenia oskarżony zaprzeczał, aby użył noża, że żadnego noża nie miał. Linia obrony ma na celu uniknięcie odpowiedzialności karnej. Brak dowodów, że Martin kopnął przed zadanym mu ciosem, lub nawet chciał to zrobić. Otarcia, drobne siniaki u oskarżonego są naturalne, jako skutek szamotaniny. Zeznający policjant nie stwierdził, żeby oskarżony, zatrzymany tuż po zdarzeniu, wyglądał na pobitego.
Sąd wyraźnie nie miał wątpliwości co do faktycznego przebiegu wydarzeń i winy oskarżonego, skoro zdecydował się na ogłoszenie wyroku jeszcze tego samego dnia, po naradzie.
Ta trwała niecałą godzinę, po której sędzia Renata Marmol, przewodnicząca składu orzekającego odczytała wyrok, a po nim przedstawiła ustne motywy sądu: -Sąd w tej sprawie nie miał wątpliwości co do sprawstwa i winy oskarżonego. Wszystko wskazuje na to, że oskarżony nie przysiadł się do młodych ludzi w celu zawiązania relacji towarzyskiej, ale prowokacji. Dziewczyny zaczęły sprzątać, a ten je prowokował dalej. Padły wulgarne słowa. Najpierw doszło do zajścia z kijem, czemu zaprzecza oskarżony, ale wiarygodny jest przekaz świadków, że oskarżony odszedł na chwilę i wrócił z kijem, którym zaatakował Jakuba C.
Świadkowie nie opisują zdarzenia w sposób identyczny, ale zdarzenie skrajnie negatywne, śmierć przyjaciela uzasadnia takie różnice. Tym bardziej nie są to przejawy uzgodnienia wersji, taki sposób składania zeznań jest usprawiedliwiony. Przyznają, że używali wulgaryzmów, nie byli bierni. Ale nikt z nich nie stosował przemocy ostrej, oskarżony nie miał poważnych obrażeń, sam się oddalił.
Oskarżony nie mógł wiedzieć, że kijem atakuje inwalidę, w którego obronie stanęli pozostali -mówiła sędzia Renata Marmol.
Obrona konieczna lub co najwyżej jej przekroczenie? Sąd w to nie uwierzył
Sędzia Marmol omówiła też, dlaczego Sąd nie daje wiary linii obrony wypowiedzianej przez obrońcę oskarżonego. Że ten jedynie się bronił, lub co najwyżej, że mogło dojść do przekroczenia granic obrony koniecznej, ale nie bezprawnego.
„Oskarżony był w stanie pewnego wzburzenia, ale przepis Kodeksu Karnego art. 25 pkt 3 nie został spełniony. (tzw. Kontratyp obrony koniecznej, że nie podlega karze, kto przekracza granice obrony koniecznej pod wpływem strachu lub wzburzenia usprawiedliwionych okolicznościami zamachu). Zdaniem Sądu w tej sprawie likwidacja zagrożenia nie uzasadniała zabicia. Nikt nie dążył do eliminacji oskarżonego, ten nie miał prawa uważać, że jest tak bardzo zagrożony. Pośredni związek z zachowaniem oskarżonego miał jego alkoholizm, uzależnienie od alkoholu.
Sąd stwierdza, że Martin Drąg najprawdopodobniej chciał kopnąć oskarżonego, ale nie można w tej sprawie mówić nawet o rażącym przekroczeniu granic obrony koniecznej. Oskarżony jest winny zabójstwa z zamiarem ewentualnym.
Sąd mówił też, dlaczego wymiar kary to 10 lat, choć oskarżyciel publiczny i posiłkowy wnosili o karę maksymalną, 25 lat: -Biorąc pod uwagę wiek oskarżonego, kara 25 lat byłaby jak kara eliminacyjna, jak dożywocie. Nie byłaby właściwą też kara minimalna (8 lat- przyp. red.). Na tak niską karę oskarżony nie zasługuje. Sąd zgadza się, że nawiązka w kwocie 200.000 zł, o jaką wnosi pełnomocnik oskarżycielki posiłkowej, matki zamordowanego jest właściwej wysokości za śmierć i cierpienia doznane przez najbliższą osobę, którą łączyła ze zmarłym silna więź emocjonalna.
Oskarżony Grzegorz P. wrócił do aresztu, choć od decyzji przedłużającej mu areszt służy mu zażalenie. Wyrok, jak pisaliśmy na wstępie, jest nieprawomocny. Mama zamordowanego Martina Drąga już zapowiedziała, że od wymiaru kary, jej zdaniem zdecydowanie zbyt niskiej, wniesie apelację. Możemy się też spodziewać apelacji obrony, która wnosiła o uniewinnienie. Będziemy informować o sprawie.
Może cię zaciekawić:
Uaktualnienie z 29-05-2023: DZISIAJ DOWIEMY SIĘ JAKI WYROK SĄDU ALELACYJNEGO
25 MAJA 2023 roku przed Sądem Apelacyjnym w Katowicach odbyła się rozprawa apelacyjna od niewprawomocnego wyroku, w którym Grzegorz P. został uznany winnym zabójstwa, i wymierzon mu karę 10 lat pozbawienia wolności. Od wyroku odwołałą się Prokuratura i oskarżycielka prywatna mama zamordowanego, Izabela Zakrzewska. Prokuratura i pani Iza żądały 25 lat pozbawienia wolności dla Grzegorza P.
Dzisiaj o 14:00 Sąd Apelacyjny w Katowicach ogłosi wyrok w tej sprawie.
O sprawie pisaliśmy:
Napisz komentarz
Komentarze