(Zawiercie) Mieszkańcy Zawiercia są zbulwersowani. Na ulicy Obrońców Poczty Gdańskiej znaleziono porzucone i włożone do czarnego, foliowego worka na śmieci ciało zmaltretowanego psa. Ślady wskazywały na to, że zwierzę miało ciężkie życie, o ile jego trwającą latami agonię można było nazwać życiem. Aż trudno uwierzyć w to, że coś takiego mógł zrobić człowiek…
Ciało owczarka szkockiego nieopodal marketu Intermarche, naprzeciwko jednej z restauracji odnalazła 18 września przypadkowa kobieta, która wracała z zakupów. O makabrycznym odkryciu natychmiast poinformowała zawierciańskie koło Towarzystwa Ochrony nad Zwierzętami.
- Udało nam się ustalić, kto był właścicielem psa. Sprawa została zgłoszona na policję. Okazało się, że owczarek mieszkał w jednym z bloków przy ulicy Pogorzelskiej. „Opiekowało” się nim młode małżeństwo, państwo G. – mówi Zofia Musiałek prezes koła TOZ w Zawierciu.
Z relacji sąsiadów jasno wynika, że zwierzę często chodziło głodne, pożywienie zdobywało w okolicznych śmietnikach. Wałęsało się po ulicy i nie wiedziało, po co żyje, albo całymi dniami przebywało w zamknięciu. Na ciele psa gołym okiem można było dostrzec ślady bicia. Sąsiedzi o całej sprawie informowali straż miejską już pół roku temu.
- Sprawę prowadzą policjanci z Wydziału ds. Przestępstw Gospodarczych. Teraz czekamy na wyniki sekcji zwłok, które zostaną przysłane z Katowic. To one będą dla nas podstawowym materiałem. Przesłuchaliśmy także wszystkich świadków – informuje oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Zawierciu, Andrzej Świeboda.
Prawdopodobną przyczyną śmierci owczarka było skrajne wyczerpanie, potwierdzają to zdjęcia.
- Nie zawsze pies leży w ten sposób na ulicy. Zobaczyłam go jadąc samochodem, więc zawróciłam. Widok straszny, pies miał ciężkie życie. Zadzwoniłam na policję, ale ciało leżało tak jeszcze do wieczora. Kiedy robiliśmy zdjęcia podeszła kobieta, która stwierdziła, że zna właścicieli zwierzęcia. Miasto wydaje tyle na wielkie imprezy takie jak Dni Zawiercia, a za rogiem zdychają bezbronne zwierzęta. Czy na pewno żyjemy w XXI wieku? – pyta ze smutkiem pani Aneta, która jako pierwsza zainteresowała się ciałem owczarka.
Niestety, to nie jedyny taki przypadek:
- Codziennie spotykamy się z takimi zwierzętami, dlatego od dawna walczymy z bezdusznością urzędników. Chcemy, by w mieście nareszcie powstał azyl dla zwierząt – dodaje Musiałek.
Ta historia pokazuje, że wiele brakuje nam do standardów europejskich. Porzucone, rozjechane ciała psów spotyka się bardzo często na drogach Rumunii, jak widać także u nas – w sercu Europy. (mpp)
Napisz komentarz
Komentarze