Najważniejszym brakiem konia antycznego jako wierzchowca był brak strzemion. To dopiero może nam uzmysłowić słabość starożytnej jazdy w stosunku do pieszych kopijników, dla których zdjęcie kawalerzysty z konia nie musiało być zadaniem dość trudnym. Strzemię wynaleziono w Chinach, w IV lub V wieku naszej ery. Starożytność nie znała również przodków( jeżeli nie liczyć niepraktycznych sabotów rzymskich przywiązywanych do nóg końskich rzemieniami), co narażało kopyta końskie na zużycie i uszkodzenia.
Wóz czterokołowy nie mógł w czasach antycznych spełniać swej głównej roli – przewożenia ciężkich ładunków na długich trasach w stosunkowo krótkim czasie. Jednym z powodów było to, że nie mógł skręcać. Dopiero średniowiecze wyposażyło czterokołowy wóz konny w tak zwany „przodek” czyli w przednie podwozie, to jest ruchomą, obracającą się w płaszczyźnie poziomej przednią oś z dwoma kołami i dyszlem, pozwalającą na swobodne kierowanie i zawracanie wozem. Brak ruchomego „przodka” zmuszał wóz do jazdy w linii prostej – stąd prawdopodobnie bierze się tak charakterystyczny dla rzymskich dróg brak zakrętów.
Głównym jednak niedostatkiem transportu starożytnego były wady uprzęży konnej. Uprząż antyczna składała się z postronków przytwierdzonych do giętkiego pasa skórzanego, ściskającego gardziel końską w miejscu, gdzie tchawica przechodzi tuż pod skórą. Pas ten nie miał żadnego kontaktu z łopatkami zwierzęcia. W czasie jazdy wpierał się w gardło, tamując oddech, zwłaszcza kiedy koń pochylał głowę, bo wtedy mięśnie szyi nie chroniły tchawicy. Zmuszało to konia do ustawicznego podnoszenia głowy, gestu wiernie odtwarzanego przez plastyków antycznych. Uprząż taka nie dawała się przeważnie we znaki przy powolnej jeździe i lekkim ładunku. Ale przy znaczniejszym wysiłku, kiedy koń musiał opuścić szyję aby przenieść środek ciężkości ciała ku przodowi, następowała katastrofa. Dopiero wynalazek chomąta o strukturze sztywnej, składającego się z drewnianych kleszczy w kształcie obłąka na miękkim podkładzie, wspartego o podstawę kostną – o łopatki konia - pozwolił przenieść na uprząż całą siłę pociągową zwierzęcia, oswobadzając mu całkowicie gardziel i pozwalając na przyjęcie najwygodniejszej postawy. Chomąto znane było w Chinach już w II wieku naszej ery, ale do Europy przeszło nie wcześniej niż w VIII wieku, a rozpowszechniło się na dobre dopiero w X i XI stuleciu. Nic dziwnego zatem, że koń w starożytności potykać się musiał znacznie częściej niż dzisiaj.
Pamiętać przy tym warto, że noga konia jest kończyną zbudowaną na zasadzie mechanicznej dość odmiennej od nogi ludzkiej. Człowiek utrzymuje się w pozycji stojącej tylko dzięki nieustannemu wysiłkowi mięśni – dlatego długie stanie męczy i człowiek musi wreszcie usiąść albo położyć się, aby odpocząć. Inaczej koń. Kiedy stoi, rozluźnia mięśnie nóg, a stawy nożne zwierają się same. Szkielet kostny nogi działa wtedy jak filar. Dlatego koń może spać stojąc. Widocznie tabun, którego bezpieczeństwo polegało na błyskawicznej ucieczce, musiał się nauczyć wypoczywać tak, aby móc wprost ze snu przejść w wyciągnięty galop. Nie tylko skłonność do ucieczki może być przyczyną przyjęcia takiej pozycji we śnie, ale i inne względy. Sypiają tak różne inne zwierzęta ( także ptaki ), na przykład tak nieustraszona żywa forteca jak słoń !
Ale czy koń nie woli się położyć ? Otóż nie. Leżący koń ma sen lekki i niespokojny. Rzadko kiedy dłużej uleży. Ciężar ciała przygniata go do ziemi. Po pewnym czasie koń odczuwa przykry ucisk i ból, oddychanie staje się utrudnione. Ma tego wreszcie dość i zrywa się na równe nogi, aby się spokojnie przespać.
Andrzej Józef Pałka
Napisz komentarz
Komentarze