(Zawiercie, Myszków) 18- letni Dawid Korczak z Myszkowa nigdy nie zapomni dnia, w którym został brutalnie napadnięty przez niezrównoważoną kobietę mieszkającą na osiedlu przy ulicy Wierzbowej w Zawierciu. Napastniczka nie tylko pocięła chłopakowi twarz, po wszystkim oblizała ostrze noża i własne palce z krwi. O tej bulwersującej sprawie pisaliśmy w czerwcu. Mimo agresywnego zachowania kobiety, nawet po napadzie Olga J. spokojnie spacerowała sobie z ostrym narzędziem obok placu zabaw, przedszkola, sklepów… Kontrola Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach wykryła nieprawidłowości w postępowaniu policjantów z Zawiercia.
Niebezpieczna 20-latka tuż po napadzie na Dawida odwiedziła jeden z pobliskich kiosków RUCHU. Była po papierosy, w rękach trzymała nóż (ostrze około 35 cm). Tym razem nikt nie zaalarmował policji.
- Pamiętam, że tego dnia, gdy Dawid został ranny mieliśmy jechać na kurs dla nurków – wspomina Michał, kolega ofiary.
Osiedle żyło w strachu. Dawid Korczak, który na co dzień jest ratownikiem Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego twierdzi, że kobieta chciała mu poderżnąć gardło, tylko cudem jej się to nie udało. Na pomoc chłopakowi ruszył kolega.
- Dawid został zaatakowany około godziny 13.00, czyli w biały dzień. Napastniczka rzuciła się na niego z tyłu. Wyciągnęła nóż i rozcięła chłopakowi cały policzek aż do ucha. Po tym wszystkim Dawid leżał cały we krwi, był bardzo blady. Zacząłem go cucić, nawiązałem z nim kontakt słowny, zaprowadziłem go do domu. Chłopak opowiedział o wszystkim, więc ruszyłem szukać tej dziewczyny. Napotykani na drodze ludzie mówili mi, którędy szła. Jeden z mężczyzn wskazał klatkę, do której się udała. Okazało się, że jest policjantem. Poprosiłem go, by pilnował żeby nikt nie wychodził z klatki. O napadzie powiadomiłem funkcjonariuszy, pogotowie. Wróciłem do domu. Sanitariusze wyprowadzili Dawida do karetki, w tym czasie patrol policyjny zatrzymał napastniczkę. Dawid potwierdził, że to ona go zaatakowała. Jak się okazało niebezpieczna kobieta jeszcze tego samego dnia wróciła na osiedle. Sąsiedzi boją się wypuszczać na zewnątrz swoje dzieci – relacjonuje Andrzej Kręgiel, kolega Dawida z WOPR-u.
Jak twierdzą mieszkańcy, do kobiety nie raz przyjeżdżały karetki pogotowia. Według anonimowych informacji Olga J. często siedziała przy oknie, paliła papierosy, krzyczała lub pluła krwią. W ubiegłym tygodniu zakończyła się kontrola, którą zlecił komendant Wojewódzki Policji w Katowicach.
- Nieprawidłowości dotyczyły zarówno działania policjantów, jak i nadzoru przełożonych – mówi Andrzej Gąska rzecznik prasowy KWP w Katowicach. Niewłaściwe zabezpieczenie miejsca zdarzenia, niezabezpieczenie śladów i wreszcie samego narzędzia – to główne zarzuty w tej sprawie. Teraz wszystko jest w rękach rzecznika dyscyplinarnego Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach.
Z całej sytuacji już wyciągnięto pierwsze wnioski. Przykład zatrzymania niezrównoważonej kobiety posłuży do materiałów szkoleniowych (tzw. studium przypadku), by w przyszłości uniknąć podobnych błędów. (mpp)
Napisz komentarz
Komentarze