Policjanci z Kielc, we współpracy z policjantami garnizonu śląskiego w listopadzie ubiegłego roku rozbili zorganizowaną grupę przestępczą. Większość członków gangu, to mieszkańcy powiatów myszkowskiego i zawierciańskiego. Grupie przestępczej przestawiono zarzuty np. wymuszeń rozbójniczych, handlu narkotykami, popełniania przestępstw gospodarczych i prania brudnych pieniędzy. Wśród zatrzymanych znaleźli się m.in. Rajmund M. z Włodowic, Arkadiusz N. zwany „Słoniem”, Tomasz M. pseudonim „Lambada” z Żarek. Jak potwierdziła częstochowska prokuratura w toku śledztwa dotyczącym działalności gangu wypłynął także wątek polityczny.
- Jeden z wątków śledztwa dotyczy korupcji wyborczej podczas wyborów samorządowych 2010 na terenie Zawiercia. Materiał dowodowy pozwolił nam na przedstawienie zarzutów 3 osobom. Ponieważ prokurator prowadzący tę sprawę nie wyraził zgody na udzielanie szczegółowych informacji, mogę jedynie powiedzieć, że zarzuty postawiono członkom grupy przestępczej. Czynności w tej sprawie są nadal prowadzone, dlatego w najbliższym czasie do sądu nie będzie kierowany akt oskarżenia w tej sprawie – wyjaśnia Tomasz Ozimek zastępca rzecznika prasowego Prokuratury Okręgowej w Częstochowie.
Rzecznik nie chciał potwierdzić, o którego kandydata w wyborach chodzi. Do takich informacji dotarł natomiast tygodnik „NIE” (nr 12), który napisał, że gangsterzy „skłaniali osoby uprawnione do głosowania, aby oddawały głosy na osobę ubiegającą się o stanowisko prezydenta miasta Zawiercia Ryszarda Macha, usiłując udzielić Ryszardowi Machowi korzyści osobistej polegającej na ułatwieniu wygrania wyborów na stanowisko prezydenta miasta Zawiercia w zamian za uzyskanie wpływów przy załatwianiu spraw administracyjnych”.
Jak zapewnił Ozimek, informacje opublikowane przez tygodnik Jerzego Urbana nie wypłynęły z częstochowskiej prokuratury.
- Tygodnik ten zwrócił się do nas jedynie z zapytaniem, czy prowadzimy śledztwo w tej sprawie, co potwierdziliśmy - wyjaśnia rzecznik.
Nieoficjalnie mówi się, że jednym z dowodów w śledztwie są bilingi z telefonów podejrzanych. Podobno połączenia były wykonywane do jednego z obecnych pracowników Urzędu Miejskiego w Zawierciu. Jak pisze „NIE” prokuratura w sprawie korupcji wyborczej postawiła gangsterom także zarzuty w związku namawianiem do poparcia kandydatki do rady powiatu myszkowskiego.
TAJEMNICA POLISZYNELA
Cała sprawa owiana jest mgłą tajemnicy. O prowadzonym śledztwie w sprawie korupcji wyborczej nic nie wie nawet Komisarz Wyborczy w Częstochowie.
- Żadne głosy w sprawie korupcji w czasie wyborów samorządowych w 2010 roku nie dotarły do naszej delegatury. Nie mieliśmy także żadnych sygnałów z prokuratury – tłumaczy Tomasz Pidzik.
Sprawa zbulwersowała także radnych Rady Miejskiej w Zawierciu. Radna Ewa Paluchowska złożyła w tej sprawie interpelację prosząc jednocześnie o wyjaśnienia:
- W ostatnim czasie czytałam na zawierciańskiej stronie fragment artykułu „Czy te uszy mogą kłamać?” z tygodnika NIE. Sprawa, która tam jest poruszona dotyczy konkretnie pana prezydenta. Jest pan osobą publiczną, a osoba publiczna na takim stanowisku powinna być poza wszelkimi podejrzeniami. Myślę, że powinien pan na to zareagować, bo jeśli jest to szkalowanie, to jest to sprawa dla sądu. Jakie kroki zostały lub zostaną podjęte w tej sprawie? – pytała prezydenta Ryszarda Macha podczas sesji Rady Miejskiej w Zawierciu Ewa Paluchowska.
Wprawdzie przed wyborami, będący wtedy jeszcze starostą Ryszard Mach, rozdawał mieszkańcom Zawiercia m.in. mandarynki (o czym pisaliśmy m.in. 3 grudnia 2010 r. na www.kurierzawiercianski.pl,) ale o korupcji wyborczej nie było wówczas mowy. Dla Mirosława Mazura, ówczesnego kontrkandydata w wyborach o fotel prezydenta miasta, a obecnie radnego Rady Miejskiej w Zawierciu, informacja o prowadzonym postępowaniu przez prokuraturę także była dużym zaskoczeniem.
- O ile rozdawanie mandarynek, toreb z symbolem partii czy długopisów, jeżeli mieści się w ustawowych limitach (ok. 30 tys. na całą kampanię, przyp. red.), nie jest czymś niestosownym w czasie wyborów, o tyle kwestie zrywania plakatów czy naruszenia ciszy wyborczej (które badała także policja) są już sprawą poważną. Sygnały o korupcji wyborczej docierały do naszego komitetu. Mówiło się wówczas m.in. o oferowaniu alkoholu za głos oddany na kontrkandydata. Nie mieliśmy na to namacalnych dowodów, w przeciwnym razie zgłosilibyśmy sprawę do Komisarza Wyborczego. Informacje, które ukazały się w tygodniku NIE były jednak dla mnie zaskakujące - komentuje radny Mazur, Prezydent Zawiercia poprzedniej kadencji.
W odpowiedzi na pytanie radnej Paluchowskiej, prezydent Mach oficjalnie zaprzeczył, że miał konszachty z mafią i zapowiedział, że w sprawie pomówienia podejmie stosowne kroki prawne.
- Chciałbym złożyć oświadczenie. Dziękuję za to, że pani podniosła ten temat. Od pewnego czasu prowadzona jest wobec mojej osoby kampania oszczerstw i pomówień, realizowana za pośrednictwem różnorakich mediów. Między innymi mamy tego typu działania podczas sesji robione przez dwie osoby. Publikacja, o której pani wspomniała na dzisiejszej sesji jest jednym z tych elementów. Działania te mają charakter oszczerstw i pomówień mających na celu zdyskredytowanie mojej osoby w oczach opinii publicznej. Z uwagi na charakter stawianych zarzutów podjąłem w tej sprawie stosowne kroki prawne. Ponieważ publikacje te naruszały moje dobra osobiste oraz wypełniały przesłanki przestępstwa o pomówienia mnie, jako osoby publicznej zamierzam wyegzekwować przysługującą mi obronę prawną w tym zakresie. Dziękuję za okazane wsparcie, niemniej jednak obrona mojego dobrego imienia spoczywa wyłącznie w moich rękach, gdyż zarzuty godzą we mnie osobiście. Nie uczestniczyłem w żadnych grupach, a tym bardziej w grupach przestępczych – zaprzecza prezydent Ryszard Mach.
Napisz komentarz
Komentarze