(Zawiercie) Narodowy Fundusz Zdrowia nie ma pieniędzy na rehabilitację dzieci korzystających z Ośrodka Wczesnej Interwencji mieszczącego się w zawierciańskim Jurajskim Centrum Medycznym. Drastycznie obcięty kontrakt pozwoli placówce na przyjmowanie małych pacjentów jedynie do końca tego miesiąca. Rodzice ponad 250 maluchów chcą walczyć z bezdusznością urzędników. 8 kwietnia zaczęli zbieranie podpisów pod petycją, w której opiekunowie niepełnosprawnych maluchów domagają się przywrócenia dotychczasowego poziomu finansowania rehabilitacji w JCM. Rodzice dzieci nie rozumieją, dlaczego fundusz chce oszczędzać na najsłabszych i najbardziej pokrzywdzonych przez los.
- Przez półtora roku informowaliśmy NFZ, że nie starcza środków na zabezpieczenie świadczeń w tym rejonie naszego województwa. Zawsze otrzymywaliśmy tę samą odpowiedź, że nie ma pieniędzy. Obiecywano: „znajdą się”. Nic z tego – byliśmy zmuszeni zwolnić część pracowników. Mimo tych ogromnych braków obcięto jeszcze kontrakt na 2010 rok – mówi Bartłomiej Bożek, dyrektor JCM.
Kontrakt Ośrodka Wczesnej Interwencji NFZ zmniejszył o prawie o 20 procent. Oznacza to, że dzieci w maju i w czerwcu nie będą mogły korzystać z rehabilitacji w ramach ubezpieczenia.
- W ogóle nie mogę w to uwierzyć. Czasem myślę, że to zły sen. Nigdy w życiu nie przypuszczałabym, że to się tak skończy i że będę musiała walczyć o to, co mojemu dziecku się należy – przyznaje ze smutkiem Joanna Zawada, mama prawie sześcioletniego Tymka, chorego na mózgowe porażenie dziecięce.
- Decyzja NFZ spadła na nas jak grom z jasnego nieba. Uważam, że nie powinno się w ten sposób postępować – dodaje Ewa Szkudelska, której córka cierpi na powikłana wcześniacze.
W najlepszym wypadku przerwa w rehabilitacji będzie wiązać się z brakiem postępów w leczeniu maluchów, ale najprawdopodobniej większość z tych dzieci bardzo boleśnie odczuje całą sytuację.
- Chodzimy tu od pół roku. Marcel ma chore serduszko i zespół Downa. Nie dopuszczam do siebie myśli, że zostaniemy bez opieki – mówi ze łzami w oczach Ewa Cholewka.
Wszystko wskazuje na to, że spora część pacjentów takich jak Marcel będzie musiała przenieść się z rehabilitacją w inne miejsce.
- Następna pula pieniędzy przeznaczona jest na rehabilitację od lipca do końca grudnia. Niestety, pozwala nam to na zabezpieczenie świadczeń w pełnym wymiarze jedynie dla 30 pacjentów - zarejestrowanych mamy ponad 250 – oburza się B. Bożek.
Dla rodziców ciężko chorych malców to cios poniżej pasa, bo niby, które dziecko ma zostać wyróżnione, a które skazane na brak leczenia?
- Jestem mamą Agatki, która ma 7 lat. Córeczka urodziła się z przepukliną oponowo-rdzeniową. Dziewczynka porusza się na wózku inwalidzkim i nie wyobrażam sobie, by mogła mieć przerwę w ćwiczeniach. To skończy się dla dziecka długimi i bolesnymi przykurczami. Jak można z tylu dzieci wybrać jedynie 30? - pyta Katarzyna Grzesiak.
Według NFZ wszystkiemu winny jest kryzys gospodarczy. Obecny rok finansowy śląski oddział NFZ rozpoczął z deficytem ponad 150 mln złotych.
- Mieliśmy do rozplanowania 98 procent tego, co w roku 2009 roku. Bezwzględnie konieczne jest zabezpieczenie świadczeń ratujących życie – m. in. kardiologii inwazyjnej, oddziałów: intensywnej terapii, leczenia udarów, onkologii. Równocześnie istnieje wymóg sfinansowania na poziomie 100 procent Podstawowej Opieki Zdrowotnej oraz wymóg refundacji leków i technicznych środków leczniczych. W pełni sfinansowane muszą być porody. Czekamy na dodatkowe pieniądze, by wzmocnić kontrakty przynajmniej do poziomu ubiegłorocznego – tłumaczy rzecznik prasowy śląskiego oddziału NFZ w Katowicach Jacek Kopocz.
Najbardziej obcięto kontrakty na stomatologię (35 procent), sanatoria (25 procent) i na rehabilitację (20 procent).
Cyfry cyframi, ale co pozostaje dzieciom z terenu naszego powiatu, jeśli nie będą rehabilitowane w Zawierciu? Najbliżej nas jest ośrodek w Radzionkowie i przepełniony Sosnowiec.
- Jeździmy tu ponad rok. Dzięki temu syn bardzo wiele się nauczył. Wszyscy pracownicy JCM podchodzą do jego choroby z empatią. Dzieci czują, że są tu bezpiecznie. Cieszę się, że Łukaszek zaczął mówić, opowiadać historyjki. Wcześniej przez cztery lata jeździliśmy do Częstochowy. Takie dojazdy dla autystyka to, rozpraszanie uwagi, zmęczenie. On nienawidzi krzyku, hałasu, zgiełku… – opowiada o chorobie syna pani Agata Mazur z Poręby.
Rozgoryczenia rodziców i dyrekcji Jurajskiego Centrum Medycznego nie rozumie Jacek Kopocz:
- Inne zakłady, rozumiejąc sytuację finansową, niewypływającą ze złej woli kogokolwiek, lecz ze stanu państwa. Próbują przeprofilować pracę z dziećmi, by była ona po pierwsze możliwa, po drugie nadal skuteczna. Wszystkie placówki mają pełną świadomość, że jak tylko pojawią się dodatkowe środki na tego typu świadczenia zostaną natychmiast przeprowadzone renegocjacje kontraktów. Dyrektor śląskiego oddziału NFZ, Zygmunt Klosa rozmawiał w siedzibie NFZ z dyrekcją JCM, również w kontekście możliwości prowadzenia rehabilitacji w trybie ambulatoryjnym – mówi rzecznik.
- Ambulatorium nam nic nie daje – przekonuje Wojciech Malik, tata Pawełka, który przeszedł czterokończynowe zapalenie mózgu.
Tryb ambulatoryjny oznacza tyle, że dzieci z porażeniem mózgowym, autyzmem, czy niedowładem staną w kolejce „ramię w ramię” z osobami starszymi, które przychodzą do ambulatorium np. z bólem kręgosłupa. Poza tym tu nie ma pedagoga, logopedy, czy psychologa.
- To idiotyczne. Zupełnie tak jakby kazać dorosłemu ze złamaną ręką skorzystać z Ośrodka Wczesnej Interwencji. To mija się z celem – śmieje się z sugestii NFZ-tu jeden z rodziców.
Dyrektor JCM tłumaczy, że i w ambulatorium są długie kolejki oczekujących. Dodatkowo w tym dziale środki skończą się 15 maja, czyli dwa tygodnie później niż w OWI.
- Wprowadzenie do tego systemu ponad 200 maluchów na dwa tygodnie jest nie do przeprowadzenia. Gdzie mam odsyłać te dzieci – pyta z rozgoryczeniem dyrektor.
Co na to NFZ?
- Kontrakt ze świadczeniodawcą jest umową cywilno prawną i jego szczegółowa realizacja objęta jest tajemnicą handlową. Dyrektorzy mogą przekazywać różne szczegółowe informacje, lecz my ich komentować nie mamy prawa. Do chwili obecnej nie wpłynęła korespondencja z JCM, która dotyczyłaby wspominanej sytuacji, a to jest droga do rozwiązywania ewentualnych problemów – zapewnia J. Kopocz.
Niestety nie uzyskaliśmy odpowiedzi, gdzie w maju i czerwcu mają być rehabilitowane najciężej chore dzieci z terenu naszego powiatu.
Sprawą obiecał się zająć się urząd Rzecznika Praw Dziecka, który już wystąpił do dyrektora śląskiego oddziału NFZ o stosowne wyjaśnienia.
- Chcemy tylko, by nasze dzieci były samodzielne, nie będziemy żyć wiecznie – tłumaczy mama chorej na porażenie Darii Połcik.
8 kwietnia w siedzibie JCM rodzice dzieci korzystających z usług Ośrodka Wczesnej Interwencji zaczęli zbierać podpisy pod petycją o przywrócenie dotychczasowego poziomu finansowania rehabilitacji w placówce. A jest o co walczyć, bo to jedyna taka lecznica na naszym terenie.
- Wcześniej syn był rehabilitowany w Brudzowicach - bez efektów. W Myszkowie jedna z lekarek powiedziała, że dziecka z porażeniem nie chce widzieć w swojej przychodni. Tu jesteśmy wszyscy traktowani normalnie – mówi mama małego Kacperka, Katarzyna Kukla.
Petycja, która jest przygotowywana, 20 kwietnia trafi na biurko Zygmunta Kolosy dyrektora śląskiego NFZ-tu. Miejmy nadzieję, że każde dziecko w naszym powiecie dostanie równą szansę na rehabilitację.
Monika Polak -Pałęga
Napisz komentarz
Komentarze