Dyrektor Szpitala Powiatowego w Zawierciu Małgorzata Guzik we wrześniu 2012 złożyła doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa, które miało polegać na podrobieniu przez Zbigniewa Roka dokumentacji pacjentów poradni gastroenterologicznej. Rok komentował to doniesienie jako odwet dyrektorki za jego działanie na rzecz ujawnienia przekrętów w szpitalu. To Rok składał doniesienie do prokuratury w sprawie przetargu na transport medyczny. Chodzi o słynne już maile pomiędzy Małgorzatą Guzik a przewodniczącą komisji przetargowej Danutą W. w których kobiety ustalały treść Specyfikacji Istotnych Warunków Zamówienia. W połowie października Danucie W. Prokuratura Rejonowa w Zawierciu postawiła zarzut uczestnictwa w zmowie przetargowej. Doniesienie dyrektor Guzik na radnego Roka od początku wyglądało na odwet za sprawę maili.
W numerze 7 KZ (15.02.2013- 21.02.2013) w artykule „Radny Rok ma zarzuty, a syn prokuratora staż w starostwie” dokładnie wyjaśnialiśmy, na czym polega zarzut stawiany lekarzowi. Śledztwo nadzorował prokurator Wojciech Smoleń. Od samego początku pojawiło się wiele wątpliwości i pytań. Szczególnie, gdy syn prokuratora dostał staż w Starostwie Powiatowym w Zawierciu. Pracuje tu nadal - już na etacie, w urzędzie którego szefem jest Rafał Krupa.
Prokurator Smoleń tak tłumaczył ten dziwny zbieg okoliczności:
- To, gdzie pracują moje dzieci nie ma absolutnie wpływu na merytoryczne rozstrzyganie w prowadzonych przeze mnie sprawach. Nikt w tym kraju poza moimi bezpośrednimi przełożonymi w ramach wykonywanego nadzoru służbowego nie ma wpływu na podejmowane przeze mnie decyzje – mówił w ubiegłym roku prokurator Wojciech Smoleń.
Prokuratura miała obowiązek sprawdzić zarzuty stawiane lekarzowi w rzetelnym śledztwie Tylko czy to śledztwo było rzetelne? Jak na warunki pracy prokuratury było to ekspresowe śledztwo. Zawiadomienie wpłynęło 19.09.2012. W lutym Prokurator W. Smoleń odrzucił wnioski dowodowe obrońcy podejrzanego i akt oskarżenia bardzo szybko trafił do sądu. W artykule z 15.02.2013 po raz pierwszy przedstawiliśmy nasze podejrzenia o rzetelność śledztwa: „Przez kilka tygodni wstrzymywaliśmy się z publikacją tego artykułu, badając, –w miarę dostępnych nam środków- rzetelność śledztwa nadzorowanego przez prok. Smolenia. Ten zdecydował o przedstawieniu zarzutów, co poprzedza skierowanie aktu oskarżenia do sądu. Zatem uznać należy, że w opinii prokuratora dowody zostały zgromadzone, niezbędni świadkowie przesłuchani. A tak nie jest. Prokurator nie ustalił ewentualnej roli dyrektor szpitala w fabrykowaniu dokumentacji (akceptowała, czy może wręcz nakłaniała do nieprawdziwych wpisów, aby nie utracić kontraktu z NFZ?). (…) Kto dokładnie dokonywał nieprawdziwych wpisów co do osoby lekarza wykonującego badania w rejestrze dziennym poradni? Odpowiedzialność różnych osób w tej sprawie może być różna, ale wyraźnie widać, że lekarz –jeżeli można mówić o fałszerstwie- to nie robił tego osobiście. To nie usprawiedliwia samego potwierdzania nieprawdy w dokumentacji medycznej, ale stawia lekarza w zupełnie innym świetle. Afera jednego lekarza może się okazać zorganizowanym procederem fałszowania danych medycznych, dla ukrycia prawny przed płatnikiem, którym był Narodowy Fundusz Zdrowia.”
Finał procesu jest taki, że sądy obu intancji uniewinniły Zbigniewa Roka od zarzucanych mu czynów. Co więcej, w uzasadnieniu ustnym sędzia Sądu Okręgowego w Częstochowie zaznaczył, że jeżeli ktoś w tej sprawie (nieprawidłowości w dokumentacji poradni) ponosi winę, to nie lekarz, lecz szpital, który organizował pracę poradni. Mogło to służyć wyłudzaniu środków z NFZ
Oczyszczony z zarzutów radny Zbigniew Rok komentuje wyrok tuż po wyjściu z sali rozpraw: „-Jestem w wyjątkowo dobrym nastroju, więc dzielę się ze światem pozytywną energią. W dniu 28.10.2014 r. sąd okręgowy w Częstochowie ostatecznie oczyścił mnie z zarzutu rzekomego fałszowania dokumentacji medycznej, gdy pracowałem w zawierciańskim szpitalu powiatowym. Pomówienie to, które zgłosiła pani dyrektor szpitala Małgorzata Guzik przy pełnej aprobacie starosty Rafała Krupy, wpłynęło do prokuratury tuż po tym, jak ujawniłem sprawę ustawiania przetargu na transport medyczny w szpitalu . Pan Rafał Krupa usilnie szukał na mnie „haków”, ponieważ zacząłem mu podskakiwać. Podskakiwać czyli domagać się wyjaśnień np., w sprawie przedłużającej się i dotychczas nie zamkniętej inwestycji pod nazwą Szpitalny Oddział Ratunkowy. Pan starosta chciał mnie „zniszczyć”, lecz sztuka ta trochę mu nie wyszła. Teraz sam ma problemy z wymiarem sprawiedliwości , a ja chodzę po Zawierciu z podniesionym czołem.
Na początku mojej przygody z wymiarem sprawiedliwości sąd w Zawierciu ukarał mnie zaocznie, zaś ja skorzystałem z możliwości odwołania się od wyroku. Sprawę wygrałem, ale tym razem odwołał się prokurator. Trochę publicznego grosza wydano, zanim przez Sąd Rejonowy w Zawierciu uznany zostałem za niewinnego. Wyrok uniewinniający podtrzymał Sąd Okręgowy w Częstochowie.
Z tej opowieści płynie pewien morał. Nie zakładajmy z góry swojej bezsilności wobec urzędów, instytucji, lokalnych dyktatorków. Walczmy o swoje dobre imię, honor, a przede wszystkim o prawdę.
Z natury przychylny jestem ludziom, dlatego panom Ryszardowi M. i Rafałowi K. życzę podobnego zakończenia ich spraw w sądzie.”
PROKURATOR SMOLEŃ: KONIEC KARIERY?
Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie ze źródeł w prokuraturze prokurator Wojciech Smoleń starał się o awans na stanowisko Prokuratora Rejonowego w Myszkowie, gdzie ma nastąpić zmiana na tym stanowisku. Ale jak twierdzi nasze źródło, jego kandydatura została zablokowana w Prokuraturze Apelacyjnej. Smoleń na pewno szefem prokuratury w Myszkowie nie zostanie. Niewykluczone, że zablokowanie awansu ma właśnie związek z jakością pracy prokuratora. Sprawa radnego Roka to nie jedyna sprawa prowadzona przez prok. Smolenia, gdzie formułowano zarzuty o tendencyjne prowadzenie śledztwa. Podobnie było w sprawie zawłaszczenia środków zawierciańskich rzemieślników. W sprawie zarzuty postawiono tylko dyrektorowi Cechu, choć poszkodowani rzemieślnicy ciągle alarmowali w toku śledztwa, że niemożliwe jest, aby działał on sam. I wskazywali możliwych faktycznych wspólników. Wg. nich dyrektor Tadeusz R. był tylko kozłem ofiarnym, a ukradzione rzemieślnikom pieniądze faktycznie zagarnęły inne osoby. Inna rzecz, czy mocodawcom kierownika udałoby się postawić zarzuty. Zarzut poszkodowanych względem pracy prokuratora polegał jednak na tym, że w śledztwie nawet nie próbowano tych spraw wyjaśnić. Dotrzeć do faktycznych mocodawców lub wspólników.
Jarosław Mazanek
Napisz komentarz
Komentarze