(Zawiercie) Nie wiadomo, co było przyczyną pożaru, który wybuchł 7 lipca na piątym piętrze wieżowca przy ulicy Piłsudskiego w Zawierciu. Sytuacja była o tyle poważna, że w mieszkaniu przebywało trzyletnie dziecko.
- Zgłoszenie dostaliśmy przed godziną 11.00 od sąsiadów mieszkających tuż obok płonącego mieszkania. W chwili wybuchu ognia w pomieszczeniu przebywała matka z córką i jej trzyletnie dziecko. Domownicy nawet nie próbowali gasić pożaru, tylko wybiegli na korytarz zamykając za sobą drzwi – relacjonuje Andrzej Machura, zastępca komendanta PSP w Zawierciu.
Gdy strażacy pojawili się na miejscu ogień był tak wielki, że sięgał już siódmego piętra i „wspinał się” coraz wyżej po elewacji.
- W mieszkaniu nad palącymi się pomieszczeniami przebywał chłopak. Zadzwonił do dyspozytora, że nie może wejść na klatkę z powodu silnego zadymienia. Poradzono mu czekać na strażaków i położyć się na podłodze, gdyż dym zawsze unosi się ku górze – opowiada A. Machura.
Osobę znajdująca się nad płonącym mieszkaniem ewakuowano przez okno za pomocą drabiny strażackiej, trafiła do szpitala z objawami zaczadzenia.
Do szpitala trafił jeszcze jeden z sąsiadów, który na widok tego, co się dzieje dostał zawału serca.
Na miejscu przez ponad godzinę pracowało 24 strażaków – 14 z PSP i 10 OSP Marciszów i z OSP Kromołów. Spaleniu uległ jeden pokój, przedpokój i całe wyposażenie mieszkania, w którym wybuchł ogień. Najtrudniejsze było opanowanie zadymienia. MOPS Zawiercie przygotował już lokal zastępczy dla poszkodowanej rodziny.
Tekst: (mpp), Foto: (EC)
Napisz komentarz
Komentarze