(Brzostek, Myszków) Brzostek, to mała miejscowość w gminie Szczekociny. Od kilku lat społeczność wsi jest silnie skonfliktowana. Zaczęło się od zwykłej sąsiedzkiej pomocy przy rąbaniu drewna, skończyło zaś na tym, że jeden z sąsiadów w wyniku bójki stracił śledzionę. Taka makabryczniejsza wersja „Samych Swoich” z zastraszaniem świadków, ciągłymi procesami i policją w roli głównej.
KRZYSZTOF NIEDZIELSKI: Z SĄSIADEM NAJLEPIEJ NA ODLEGŁOŚĆ
W lipcu 2008 Krzysztof Niedzielski został pobity przez Mariana W. i jego syna Damiana W.
- Niedzielski pracował u Mariana często rąbał u niego drewno za papierosy i drobne. Kiedy odmówi został pobity. Skopali go tak, że dziś nie ma śledziony. Całe zajście widziałam, bo szłam sprzedawać jagody i pech chciał, że znalazłam się w tym miejscu – relacjonuje pani Stanisława Dłubak mieszkanka Brzostka i świadek w sprawie.
Od tego czasu trudno nadążyć za relacjami jednej i drugiej strony. Życie w Brzostku zamieniło się w jeden wielki konflikt. Państwo W. oskarżają Niedzielskiego o jazdę na rowerze po alkoholu, panią Stanisławę o kradzież drewna ze wspólnoty leśnej i tak już nieustannie od dwóch lat. W październiku 2009 roku żona Mariana W. - Jadwiga W. oskarżyła Krzysztofa Niedzielskiego o to, że groził jej pozbawieniem życia, twierdząc, że wbije jej nóż w plecy, a jej synowi „up... łeb”. Sprawę umorzono z uwagi na brak dowodów.
- Pokrzywdzeni nie mieli podstaw uważać, że groźba była realna – czytamy w uzasadnieniu.
By tego było mało trzeba jeszcze dodać, że Stanisława Dłubak to siostra cioteczna Mariana W. Sprawa ma, więc nie tylko wymiar konfliktu sąsiedzkiego, ale nabiera charakteru głębokiego sporu rodzinnego. Tym bardziej, że córka pani Stanisławy w sądzie zeznawała na korzyść swojego wujka. Podobno miała w tym swój własny interes.
- Sołtys potwierdził, że drewno kupowałam legalnie. Nie mam nic do ukrycia jestem uczciwym człowiekiem. Prawda jest taka, że odkąd trwa sprawa oni ciągle nękają mnie i tego nieszczęsnego Niedzielskiego i to tylko, dlatego że nie chciał już dalej pracować, jako parobek. Ktoś to musi przerwać, proszę pomóżcie nam – żali się pani Stanisława.
Rozkawałkowana śledziona, krwiak o grubości 25 mm i płyn w jamie brzusznej, to główne urazy u K. Niedzielskiego po brutalnym pobiciu z lipca 2008 roku. Potwierdza to karta wypisowa ze szpitala:
Pacjent był po spożyciu alkoholu, został przyjęty z powodu silnego bólu brzucha, który wystąpił po urazie doznanym w skutek pobicia. Wykonano TK jamy brzusznej, które wykazało zmiany pourazowe w obrębie śledziony. Pacjenta zakwalifikowano do zabiegu operacyjnego w trybie nagłym. Wykonano splenektomię (usunięcie śledziony- przyp. red. ).
Za brutalne pobicie Marian W. został skazany na rok i sześć miesięcy pozbawienia wolności, jego syn na rok i trzy miesiące. Obaj panowie odwołali się od tego wyroku do Sądu Okręgowego w Częstochowie.
STANISŁAWA DŁUBAK: CZUJĘ SIĘ ZASTRASZANA
Niedawno w sprawie pojawił się nowy wątek, chodzi o zastraszanie świadka.
- Czuję się zastraszana i zaszczuta, nie mam sił. Wielokrotnie namawiano mnie do wycofania zeznań w sprawie Krzysztofa Niedzielskiego. Państwo W. nachodzili mnie, filmowali i nagrywali. Grozili, że mnie pobiją – opowiada S. Dłubak.
23 lipca w myszkowskim Sądzie Rejonowym doszło do kolejnej rozprawy. Tym razem sąd przesłuchał panią Stanisławę oraz jej wnuczka i córkę – państwo P.
Głównym punktem rozprawy nie były zeznania świadków, tylko złe samopoczucie pokrzywdzonej. Pani Dłubak przez cały czas sygnalizowała, że źle się czuje, dlatego sędzia przewodniczący przed rozpoczęciem czynności procesowych wezwał pogotowie. Wprawdzie lekarz chciał zabrać panią Dłubak do szpitala, jednak ta zdecydowała, że chce uczestniczyć w przesłuchaniu.
- Na lipcowej rozprawie czułam się bardzo źle, ale chciałam już to wszystko mieć za sobą i dlatego nie zgodziłam się, by zabrało mnie pogotowie. Jestem diabetykiem i zawsze, kiedy się denerwuję wzrasta mi poziom cukru we krwi, ale dostałam tabletki i cukier spadł. Państwu W. przeszkadza nawet to, że kiedyś zadzwoniłam do córki. Nazwali mnie jej „biologiczną matką”. Dlaczego interesują ich cudze sprawy? – pyta ze wzburzeniem pani Stanisława.
Podczas ostatniej rozprawy sąd próbował ustalić ile razy i kiedy dokładnie Jadwiga i Włodzimierz W. próbowali zastraszyć pokrzywdzoną. Dłubak zeznała, że było to trzy razy w 2008 roku przed listopadową rozprawą w sprawie Niedzielskiego.
W piątkowych zeznaniach pokrzywdzonej sąd dostrzegł wiele nieścisłości w porównaniu do zeznań złożonych przed policją i prokuraturą. Sędzia niestety nie był w stanie ich wyjaśnić.
CÓRKA PRZECIWKO MATCE
W trakcie zeznań córka i wnuk pokrzywdzonej zaprzeczyli jakoby państwo W. zastraszali panią Dłubak. Bardziej wskazywali oni na jej skłonności do konfliktu.
Zeznali, że pani Stanisława oferowała swojej córce, pewną sumę pieniędzy.
- Nie chciałam niczego złego, chciałam jedynie telefonicznie poinformować córkę o moim stanie zdrowia – tłumaczy pokrzywdzona.
W celu zbadania skłonności pani Stanisławy do zapamiętywania i konfabulacji, sąd wysłał ją na badania do biegłego psychologa.
- Lekarz stwierdził, że nie zmyślam – informuje S. Dłubak.
Wydaje się, że w całej sprawie największą rolę odgrywa konflikt rodzinny między panią Dłubak a jej córką i państwem W. Kolejna rozprawa została wyznaczona na 13 września.
MOŻE MEDIATOR?
Nie ma co chyba każdy, kto straciłby przez sąsiada śledzionę byłby na niego zły. Trudno nie wierzyć również w to, że świadek mógł odczuwać różne formy nacisku ze strony oskarżonych. Już sam fakt, że byli oni w stanie we dwójkę skopać leżącego na ziemi człowieka nie świadczy o nich zbyt dobrze. W tak trudnych i zawiłych sprawach zbawienna może okazać pomoc mediatora. Przydaje się ona szczególnie w sprawach karnych, gdzie sprawcę i pokrzywdzonego łączy znajomość, więzi pokrewieństwa lub sąsiedztwa, kontakty zawodowe. Za zgodą pokrzywdzonego i oskarżonego sąd może skierować sprawę do wielostronnych mediacji szczególnie, jeśli sama kara nie wystarczy do rozwiązania konfliktu.
Tekst: Monika Polak-Pałęga
Współpraca: Paweł Merta
Napisz komentarz
Komentarze