(Zawiercie) 16 stycznia Adam W. do niedawna dyrektor Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie został skazany za jazdę po pijanemu. 25 stycznia 2019 Adam W. został zatrzymany przez patrol zawierciańskiej policji na ul. Łośnickiej. Kilka wyników badań potwierdziło, że miał ponad 2 promile alkoholu we krwi. Był sam. Później w toku procesu tłumaczył, że nie prowadził, że to żona Bogumiła W., prowadziła, która „nie ma prawa jazdy, ale jeździ”. Obrońca Adama W. próbował też podważyć prawidłowość wykonania pomiaru trzeźwości. Wszystko na nic. Orzekająca w sprawie sędzia Monika Maciążek z Sądu Rejonowego w Zawierciu w uzasadnieniu do wyroku skazującego podkreśliła, że Sąd nie miał najmniejszych wątpliwości w tej sprawie, że wina oskarżonego jest oczywista, a linia obrony oparta na nie posiadającej prawa jazdy żonie, która miała wtedy prowadzić, jest bardzo mało prawdopodobna.
Sąd Rejonowy w Zawierciu uznał Adama W. winnego zarzucanego mu przestępstwa z art. 178 par. 1 Kodeksu Karnego, czyli poruszania się w stanie nietrzeźwości po ulicy Łośnickiej w dniu 25 stycznia 2019 i skazał go na grzywnę w wysokości 200 stawek dziennych po 20 zł, zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych na 3 lata, który liczy się mu od dnia przestępstwa tj. od 25.01.2019 do 24.01.2022 roku. Adam W. ma też wpłacić 5000 zł na Fundusz Pomocy Pokrzywdzonym i Pomocy Postpenitencjarnej oraz pokryć koszty procesu i wydatki w kwocie 490 zł. Wyrok jest nieprawomocny, obrońca oskarżonego zapowiedział wniosek o pisemne uzasadnienie wyroku.
Sędzia Monika Maciążek ogłoszenie wyroku zapowiedziała od razu na rozprawie 16 stycznia, gdy obrońca oskarżonego adwokat Łukasz Polaniecki próbował jeszcze popierać swój wniosek o konieczność sporządzenia opinii biegłego alkohologa na okoliczność prawidłowości przeprowadzenia badania oskarżonego alkomatem. Sędzia odrzuciła ten wniosek, do czego jeszcze wrócimy, wysłuchała mowy końcowej obrońcy, zapowiedziała ogłoszenie wyroku po krótkiej przerwie. Po odczytaniu wyroku skazującego sędzia w ustnym uzasadnieniu podała motywy takiego orzeczenia: „-Sąd nie miał najmniejszych wątpliwości w tej sprawie. Linia obrony o żonie, która miałaby być na miejscu, kierować nim, ale oddalić się z miejsca zdarzenia, taka wersja wydarzeń jest bardzo mało prawdopodobna. Bardzo mało prawdopodobne jest, że wtedy Bożena W. była na miejscu”. Sąd podkreślił, że nie było połączeń telefonicznych z żoną, z którą oskarżony miał rzekomo być umówiony, iż ta przyjedzie po niego samochodem, gdy skończy się spotkanie towarzyskie, na którym spożywał alkohol. Było jedynie połączenie telefoniczne ze świadkiem K., który faktycznie, ale już po zatrzymaniu Adama W. przyjechał na miejsce i zabezpieczył samochód. Sąd podkreślił, że zeznania oskarżonego i jego żony są sprzeczne z zeznaniami policjantów i świadka K., który przyjechał po samochód zatrzymanego do wyjaśnienia Adama W. Sąd jako niewiarygodne uznał też wyjaśnienia oskarżonego i jego żony, co do okoliczności skąd i dokąd jechali. Sąd dał wiarę zeznaniom policjantów, którzy wyjaśniali, że ułożenie samochodu wskazuje, że jechał od Kromołowa. Oskarżony i jego żona przedstawiali w procesie inną wersję.
„Policjanci gdy podjechali, od razu zorientowali się, że oskarżony jest pod wpływem alkoholu, za kierownicą samochodu, widzieli, że próbował się wydostać z zaspy. Badania trzeźwości są wiarygodne, ma też znaczenie, że od oskarżonego czuć było alkohol”- mówiła Sędzia.
Sąd odniósł się również do tezy obrońcy, że badanie alkomatem było wykonywane zbyt krótko, w niewłaściwych warunkach: -Z instrukcji obsługi urządzenia alkosensor jasno wynika, że gdyby temperatura urządzenia (nie powietrza- przyp. redakcji) była niższa, urządzenie by nie zadziałało. Dwa razy urządzenie zadziałało prawidłowo, wynik trzeciego badania jest potwierdzony jako błędny, Sąd nie widzi żadnych powodów by kwestionować wynik badania.
Sąd odniósł się też do wysokości wymierzonej kary: -Wcześniejsza opinia o oskarżonym była nieposzlakowana, nie był wcześniej karany. Poniósł też już inne konsekwencje niż osoby nie pełniące funkcji publicznej. Dlatego grzywna w wysokości 200 stawek dziennych po 20 zł (w sumie 2000 zł) będzie adekwatna”.
W tym miejscu warto dodać, że w pierwszym wyroku nakazowym od którego oskarżony się odwołał Sąd nałożył grzywnę wyższą, 2800 zł. Ale wtedy nie znaliśmy takich faktów, do których teraz odniosła się nie wprost Sędzia Maciążek, że oskarżony stracił pracę w PCPR, że został zwolniony po tym, jak po informacjach Kuriera Zawierciańskiego, starosta Gabriel Dors doszedł do przekonania, że oskarżony wyłudza refundację kosztów swoim samochodem i koszty delegacji, a przecież stracił prawo poruszania się pojazdami samochodowymi z dniem zdarzenia z 25 stycznia 2019. Kurier Zawierciański udokumentował też, że Adam W., mimo zakazu, dalej „jak gdyby nigdy nic” jeździ samochodem, przyjeżdża nim do pracy, do Starostwa Powiatowego. Udokumentowaliśmy takie zdarzenie z 12. sierpnia 2019, gdy Adam W. jechał od starosty Dorsa do PCPR z pasażerką. Wezwaliśmy policję, której później w toku dochodzenia przekazaliśmy dowody, dziennikarz złożył też zeznania. 9. grudnia 2019 Adam. W. został za to wykroczenie ukarany grzywną w wysokości 100 zł.
Jak podkreśliła sędzia Monika Maciążek, 3 lata zakazu prowadzenia pojazdów mechanicznych orzeczone wobec skazanego to okres minimalny, kwota 5000 zł którą oskarżony ma wpłacić na cel społeczny, to również kwota minimalna: -Sąd uwzględnił obecną sytuację materialną oskarżonego, związaną z utratą pracy.
Jak pisaliśmy na wstępie, wyrok nie jest prawomocny. Adwokat Łukasz Polaniecki obrońca oskarżonego, po wyjściu z sali rozpraw zapowiedział, że wystąpi o pisemne uzasadnienie wyroku. Wstrzymał się od deklaracji, czy będzie apelacja.
Wielka odpowiedzialność obrońcy: namawiać klienta do apelacji czy nie?
Również w naszej dziennikarskiej ocenie, sprawa ta była prosta i oczywista. Linia obrony oskarżonego zupełnie niewiarygodna, a pomysł z żoną, która miałaby przyjechać po niego na koniec imprezy (gdy nie było połączeń telefonicznych z żoną), zwłaszcza w sytuacji, gdy w procesie ujawniono, że żona Adama W., „co prawda nie ma prawa jazdy, ale umie jeździć samochodem, robi to regularnie”- jak mówił obrońca w mowie końcowej, to linia obrony po prostu głupia. Zarówno Sąd w uzasadnieniu, oraz obrońca oskarżonego, odnosili się do zeznań Bogumiły W., która wersję męża miała w zeznaniach potwierdzać.Sąd uznał te zeznania za niewiarygodne, można wysunąć wniosek, że celem złożenia takich zeznań była próba uchronienia męża przed odpowiedzialnością, która -po skazaniu- musiała się skończyć utratą pracy na kierowniczym stanowisku. Ale z takiej oceny zeznań Bogumiły W. łatwo wyciągnąć inny oczywisty wniosek: zachodzi bardzo prawdopodobne podejrzenie, że Bogumiła W. świadomie złożyła przed Sądem fałszywe zeznania, co naraża ją na odpowiedzialność karną. Możliwy wyrok to nawet 8 lat więzienia, gdyż przestępstwo składania fałszywych zeznań jest ciężkim przestępstwem przeciwko wymiarowi sprawiedliwości. Jako dziennikarz składałem już takie wnioski do prokuratury, że zeznania świadka w procesie, chodziło o sprawę nielegalnego utylizowania odpadów są sprzeczne z zeznaniami innych świadków. Świadek został oskarżony o składanie fałszywych zeznań i prawomocnie skazany za to przestępstwo.
Dlatego również w tej sprawie, jeżeli Prokuratura Rejonowa w Zawierciu z urzędu nie podejmie takiego śledztwa redakcja Kuriera Zawierciańskiego złoży stosowne zawiadomienie. Bogumiła W. mogła jako osoba najbliższa oskarżonego odmówić składania zeznań, nie zrobiła tego, zachodzi poważne podejrzenie, że próbując go obronić, świadomie złożyła zeznania fałszywe. Jest to przestępstwo zagrożone karą do 8 lat pozbawienia wolności.
Przed wyrokiem:
Znamy już wyrok jaki zapadł w sprawie Adama W., ale odniesiemy się jeszcze na koniec do słów obrońcy oskarżonego i samego oskarżonego na rozprawie 16 stycznia, gdy nie znali oni jeszcze orzeczenia Sądu.
Sędzia Monika Maciążek odrzuciła wniosek obrońcy złożony na rozprawie 9 grudnia 2019, aby biegły zbadał poprawność wykonania testu trzeźwości u Adama W. w dniu zdarzenia. Zdaniem Sądu instrukcja urządzenia w sposób jasny i zrozumiały omawia warunki pracy Alkosensora: że urządzenie pracuje w temperaturach 0-40 stopni. Chodzi jednak o temperaturę URZĄDZENIA, nie otoczenia, czyli fakt, że na zewnątrz był mróz, nie powoduje, że pomiar trzeźwości był wykonany nieprawidłowo. Niekorzystne warunki zewnętrzne mogą zmniejszyć żywotność urządzenia, ale nie wpływają na wiarygodność pomiaru. Obrońca oskarżonego próbował poddać w wątpliwość wiarygodność wyników badania trzeźwości, ponieważ -jak argumentował- pomiar powinien trwać min. 3 sekundy: -Instrukcja nie mówi o tym, ale w literaturze jest, że czas wydechu ma być min. 3 sekundy -mówił adw. Łukasz Polaniecki.
Sędzia nie uznała tych wątpliwości za ważne, przytoczyła treść instrukcji, która mówi o tym, że dla prawidłowości pomiaru liczy się ilość wydmuchanego powietrza, która ma wynieść min. 1,5 litra. I w przypadku Adama W. jeden z pomiarów był błędny- właśnie z powodu zbyt małej ilości powietrza. Kolejne pomiary, dwa na miejscu zatrzymania, trzeci po przewiezieniu na komendę, wykazały zawartość alkoholu we krwi w wysokości: 1,07 mg, 0,97 mg i 0,93 mg. Za każdym razem jest to powyżej 2 promili.
Obrona „na żonę”
Wtedy adw. Polaniecki przypomniał rzekomą rolę żony Adama W., w zdarzeniu: -Mój klient nie przyznaje się do winy, polegającej na prowadzeniu samochodu pod wpływem alkoholu, choć faktycznie był tego dnia pod jego wpływem. Ma to jednak drugorzędne znaczenie, z punktu widzenia mojego klienta, bo to nie on tylko żona prowadziła samochód. Mam nadzieję, że zarzut będzie wobec mojego klienta oddalony. Wnoszę o jego uniewinnienie.
Mój klient nie przyznaje się do winy. 25 stycznia 2019 oskarżony nie kierował pojazdem, był odwożony jako pasażer przez żonę. Mój klient wcześniej spożywał alkohol, w chwili gdy był poddany kontroli był w stanie nietrzeźwości. Był w pobliżu samochodu, to jak relacjonują to policjanci, budzi wątpliwości. Mój klient będąc osobą odpowiedzialną, nie kierował samochodem, poprosił żonę, aby odebrała go z Kromołowa. Bogumiła W. nie posiada prawa jazdy, ale porusza się samochodem. Samochód zarzuciło, wjechała w zaspę, opuściła pojazd, a mój klient został. Zadzwonił do kuzyna Stefana K. po pomoc. Samochód nie nadawał się do ruchu, był prawdopodobnie na poboczu. Policjanci twierdzą, że próbował wyjechać samochodem, to nieprawda.
Głos zabrał też oskarżony Adam W.: -To nieprawda, że prowadziłem. Dłuższy czas przebywałem na zewnątrz.
Jak już wiemy, Sąd nie uwierzył w bajki o żonie, wezwaniu jej, w celu odwiezienia, choć nie było u oskarżonego połączeń z jej telefonem. Żonie, która… nie ma prawa jazdy, ale jeździ! Sąd nie miał wątpliwości, że to zeznania policjantów są logiczne i wiernie oddają przebieg interwencji. Wyrok ciągle jest nieprawomocny, obrońca Adama W. może jeszcze złożyć apelację. A oceną prawdziwości zeznań Bogusławy W. pod kątem podejrzenia składania fałszywych zeznań będzie musiała zająć się prokuratura.
Jarosław Mazanek
Napisz komentarz
Komentarze