(Zawiercie) Pod koniec sierpnia najemcy lokalu Bocianówka otrzymali z Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej listowne zawiadomienie o rozwiązaniu umowy z trzymiesięcznym okresem wypowiedzenia. Budynek należy do miasta, lokal prowadzą od ponad 30 lat Jolanta i Witold Pasternakowie. Z relacji najemców wynika, że bez żadnych rozmów, uwag, ani przedstawienia zastrzeżeń ze strony miasta, otrzymali wypowiedzenie umowy. Wśród argumentów prezydenta Łukasza Konarskiego, które zostały odczytane podczas nadzwyczajnej sesji Rady Miejskiej, pojawia się sąsiedztwo lokalu z placem zabaw oraz to, że nie ma tam kawiarni, tylko pijalnia piwa. Prezydent chce przywrócić temu miejscu „dawny sznyt”, ale na razie nie wiadomo jakie konkretnie wymagania mają spełnić najemcy. Zaproponowano im, aby zrobili projekt, koncepcję, wizualizację (ciężko jednoznacznie powiedzieć co) lokalu. Trudno jednak sobie wyobrazić, aby podczas okresu wypowiedzenia, najemcy płacili za projekt, który może zostać odrzucony przez miasto nawet na chwilę przed końcem umowy.
W czwartek, 10 września 2020 odbyła się nadzwyczajna sesja Rady Miejskiej w Zawierciu, która została zwołana na wniosek kilkorga radnych (E. Mićka, W. Grim, E. Grzebieluch, E. Kornobis-Wieczorek, J. Janik-Jawroska, P. Trepka, M. Myszkowski, D. Świderski). Frekwencja może dziwić – na początku w obradach uczestniczyło zaledwie siedmioro radnych. Po krótkiej przerwie, którą zarządziła przewodnicząca, przybyło jeszcze dwoje radnych. Nie osiągnięto kworum, ale nie było ono konieczne, bowiem podczas sesji nie planowano podejmować żadnych uchwał. Nic więc nie stało na przeszkodzie, aby sesja była kontynuowana.
Nie tylko znaczna część radnych nie zechciała uczestniczyć w sesji, której głównymi punktami miała być informacja prezydenta na temat planów związanych z Bocianówką oraz informacja najemców lokalu. Na obradach nieobecny był nawet prezydent Łukasz Konarski. Jego stanowisko odczytała z kartki Zastępca Prezydenta Justyna Miszczyk. Zostało ono też opublikowane na stronie Łukasza Konarskiego na portalu Facebook.
W swojej informacji Łukasz Konarski przekazał, że doszło do sytuacji, w której obok placu zabaw jest pijalnia piwa, zamiast kawiarni. – Dzieci, które przychodzą do Parku Miejskiego, nie widzą żadnych alternatyw poza spożywaniem alkoholu. Nie zmieni tego żywopłot, który oddziela ogródek piwny od placu zabaw – przekazuje prezydent Łukasz Konarski.
Zdaniem prezydenta lokal musi mieć odpowiedni standard, a miasto interweniuje po sygnałach od rodziców i dziadków dzieci, które chcą się pobawić na sąsiadującym z Bocianówką placu zabaw. Jak argumentuje Ł. Konarski, ludzie pijący piwo często zniechęcają i oburzają, taki widok ma zły wpływ na kształtowanie u najmłodszych kultury spożywania alkoholu. – Rodziny, które przebywają w parku razem z dziećmi tego nie akceptują, oczekują zmiany. Rozumiemy to i popieramy, zwłaszcza że wpisuje się to w plany szeroko pojętej rewitalizacji. Potrzeby rodzin są jasne. Musi tam funkcjonować przyjazne miejsce dla każdego, kto chce w pięknych okolicznościach przyrody, spędzić czas przy kawie i pysznym deserze – czytamy w informacji prezydenta Konarskiego.
Dalej zasugerował, że miasto remontowało Bocianówkę, wbrew temu, co powtarzają osoby, które zbierały podpisy pod petycją w „obronie Bocianówki”. Prezydent zapewnia, że „nikt nie chce likwidować lokalu, a wręcz przeciwnie”.
- Bardzo szanujemy wysiłek dotychczasowych najemców. Już w 2006 i 2011 roku otrzymywali jednak sygnały, że trzeba dostosować „Bocianówkę” do odpowiednich standardów . Przedstawiono efektowne wizualizacje, ale pozostały na papierze. „Bocianówka” musi zostać odnowiona i potrzebne są konkretne plany. Konieczna jest także rozszerzona oferta gastronomiczna, która będzie odpowiadała na potrzeby wszystkich mieszkańców. Nie tylko tych, którzy chcą wyjść na piwo, ale także osób starszych i mam z dziećmi. Każdy może przedstawić plan na rozwój tego miejsca. Wszystkim zależy na odnowieniu „Bocianówki”, a to kultowe miejsce musi odzyskać dawny sznyt – napisał w swojej informacji prezydent Łukasz Konarski.
W sesji uczestniczyli dotychczasowi najemcy lokalu, którzy dzierżawią go od 32 lat - państwo Pasternakowie oraz ich prawnik. Ich żal wzbudza sposób, w jaki dotychczas miasto załatwia tę sprawę. Chodzi o wręczenie im wypowiedzenia umowy bez negocjacji, ustalenia dalszej współpracy lub zgłoszenia zastrzeżeń. Zapewniali, że są otwarci na dalszą współpracę z miastem i prowadzenie „Bocianówki”. Jak wyjaśniali podczas wrześniowej sesji nadzwyczajnej, nietrafione są argumenty mówiące o tym, że najemcy doprowadzają do pogorszenia stanu technicznego budynku lub jego degradacji, albowiem przez 32 lata poczynili nakłady finansowe i zmienili na lepsze stan lokalu.
Prawnik najemców prosił o renegocjowanie umowy i zapewniał, że są oni otwarci na dialog.
Odnosząc się do informacji prezydenta odczytanej przez Justynę Miszczyk, prawnik reprezentujący państwa Pasternaków mówił, że nie widzi w piśmie wskazania, jakie plany ma miasto. Brakuje w nim informacji, czy chodzi o zmiany architektoniczne, czy może zmianę menu. Odparto również argument dotyczący sąsiedztwa Bocianówki i placu zabaw, albowiem lokal istniał w tym miejscu na długo przed powstaniem placu zabaw – to nie najemcy Bocianówki decydowali, że lokal będzie obok miejsca przeznaczonego dla dzieci, o tym zdecydowało miasto, a obecnie czyni się z tego zarzut. Nawiązując do wspomnianych przez prezydenta Konarskiego rozmów z najemcami z roku 2006 i 2011, mecenas stwierdził, że nie rozumie takiego załatwienia sprawy. Od rozmów, które Ł. Konarski przytacza w swoim piśmie minęło odpowiednio 14 i 9 lat. Jeżeli w tym czasie miasto nie zgłaszało najemcom nieprawidłowości, nie dążyło do np. podpisania aneksu umowy lub renegocjacji zasad współpracy, to trudno zrozumieć dlaczego miasto nie zaproponowało żadnego spotkania, podczas którego przedstawiono by najemcom oczekiwania miasta. Prawnik nadmienił też, że zapoznał się z dokumentami z 2011 roku i jak mówił, projekt ten został zrealizowany, przy czym miasto nie uczestniczyło w kosztach.
Poproszono również, by Łukasz Konarski wyznaczył termin spotkania z najemcami Bocianówki, jeśli dostrzega szanse na dalszą współpracę. Córka najemców również wyraźnie poprosiła, aby gmina przedstawiła im zakres prac, których wykonania oczekuje miasto. Podkreślono, że w lokalu nie ma możliwości, aby spełnić warunki sanitarne związane z przygotowywaniem posiłków. Jedyną możliwością jest odgrzewanie produktów przygotowanych poza Bocianówką.
Przewodnicząca rady Beata Chawuła, nawiązując do pisma prezydenta, mówiła o tym, że miasto stawia Bocianówce jako zarzut to, że jest tam sprzedawane piwo. Ale przecież zgodę na to wydaje Urząd Miejski. Ponadto wspomniała również o tym, że w Bocianówce sąsiadującej z placem zabaw jest jedyna czynna toaleta w parku, z której mogą korzystać dzieci. Toaleta publiczna w związku z COVID-19 jest zamknięta do odwołania.
Radna Ewa Mićka uznała, że skandaliczne jest to, jak prezydent Łukasz Konarski potraktował ludzi, którzy od ponad 30 lat prowadzili w jednym miejscu działalność gospodarczą – nikt nie porozmawiał na ten temat z najemcami, nikt się do nich nie zwrócił w sprawie negocjacji. Poprosiła zastępcę prezydenta Justynę Miszczyk o wskazanie, jakie plany w stosunku do Bocianówki ma Łukasz Konarski.
Na początku J. Miszczyk zaczęła tłumaczyć, że najemcy byli w Urzędzie Miejskim. Nie spotkali się z prezydentem Konarskim, bo go wtedy nie było na miejscu, więc rozmawiała z nimi Justyna Miszczyk. Zapewniała, że podczas tej rozmowy była otwarta na to, by najemcy spotkali się z Łukaszem Konarskim. Miała im przekazać, żeby złożyli pismo w tej sprawie i zadeklarowała, że prezydent będzie chciał się spotkać. Podkreślała, że najemcy nie są w żaden sposób wykluczeni. Odpowiadając na kolejne pytanie radnej Mićki, Justyna Miszczyk mówiła, że najemcy spotkali się z dyrektorem Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej i mówiono o tym, że będą oni mogli przedstawić plan rozwoju obiektu. Córka najemców potwierdziła, że miało miejsce takie spotkanie i że została poinformowana, że mają zrobić projekt modernizacji lokalu wraz z menu. Będąc na okresie wypowiedzenia umowy, najemcy mieliby zapłacić za przygotowanie projektu, który będzie oceniony przez prawdopodobnie przez Łukasza Konarskiego.
Jak próbowała tłumaczyć Justyna Miszczyk, najemcy powinni zainwestować w sam kosztorys, wizualizację, koncepcję i jak mówiła można to zrobić bezkosztowo. Jak mówiła dalej, miasto jest zainteresowane inwencją społeczną wokół działalności, nie tylko asortyment. Miasto chce, by lokal był bardziej otwarty w stronę kultury, jakieś imprezy plenerowe, żeby to miejsce żyło.
Ewa Mićka dopytywała dalej, czy Justyna Miszczyk kiedykolwiek robiła jakiś projekt i dodała, że za wszystko się płaci – czy to będzie koncepcja, czy projekt. Radna dopytywała dalej zastępcę prezydenta czego miasto oczekuje od najemców, ale nie padły tutaj żadne konkrety.
Córka najemców tłumaczyła, że płacą czynsz, który ma pokrywać bieżące koszty utrzymania i kapitalne remonty, natomiast oni mają płacić za prace wewnątrz lokalu. W związku z tym Beata Chawuła zapytała czego Urząd Miejski oczekuje od najemców, skoro remont budynku pozostaje w gestii ZGM. Justyna Miszczyk mówiła, że miastu chodzi o aspekt społeczny – żeby był mniej dostępny alkohol, żeby lokal był dostępny dla wszystkich. Jak skwitowała radna Ewa Mićka, Justyna Miszczyk – która nie prowadziła nigdy działalności polegającej na sprzedaży czegokolwiek - chciałaby ingerować w zakres działalności gospodarczej najemcy.
W czasie dyskusji mówiono o tym, że budynek jest wpisany do Rejestru Zabytków i że za aranżację budynku z zewnątrz odpowiada właściciel (czyli miasto), więc najemcy nie powinni lub wręcz nie mogą snuć takich planów. Zastępca prezydenta Justyna Miszczyk odpowiadała, że w sprawie ustalenia szczegółów przedstawiciele władz miasta powinni się spotkać z najemcami i o tym porozmawiać, a nie mówić o tym na forum, bo pewnie wyjdzie jeszcze wiele innych kwestii.
Głos w dyskusji zabrał również Witold Grim, który pytał, dlaczego nie przeprowadzono wcześniej rozmowy z najemcami, nie powiedziano im jakie są oczekiwania miasta, nie zapytano, czy są w stanie im podołać. Dopiero po rozmowach miasto powinno decydować o przyszłości umowy najmu.
Również Henryk Mól mówił, że aby usiąść z najemcami do rozmów, to najpierw należy wycofać wypowiedzenie umowy najmu. Nadmienił też, że jak dotąd w bieżącej kadencji nie było mowy o Bocianówce – nagle najemcom wręczono wypowiedzenie.
W obronie lokalu stanęła również Joanna Janik-Jaworska, która mówiła że jako dziecko chodziła do Bocianówki z rodzicami, dziadkami. Przez 30 lat nikomu nie przeszkadzał ten lokal. W innych miejscach, gdzie jest sprzedawany alkoholu, tworzy się specjalne strefy dla dzieci, by rodzice mogli mieć swoje pociechy na oku i by najmłodsi mogli się pobawić.
O tym, że powinno się zacząć od rozmów, a nie od urzędowego pisma mówiła również Elżbieta Kornobis-Wieczorek. Przekonywała, że ogródek piwny też musi spełniać pewne standardy i nie jest niczym złym – jest ich przecież wiele w Krakowie, Warszawie, Pradze i chodzą tam całe rodziny z dziećmi. Joanna Janik-Jaworska dodała, że w Bocianówce można kupić nie tylko piwo, ale też lody, napoje bezalkoholowe, kawę, herbatę.
CZY MIASTO STRZELA SOBIE W STOPĘ?
Podobna sytuacja miała miejsce w 2018 roku w sąsiednim Myszkowie. Zakład Gospodarki Mieszkaniowej w Myszkowie odmówił przedłużenia umowy najmu podlegającej sobie nieruchomości, z jej dotychczasowym, wieloletnim najemcą. Biznesmen, który od lat inwestował w wynajmowany lokal, został bez choćby jednego słowa wytłumaczenia „wyrzucony” z wynajmowanego lokalu. W centrum Myszkowa znajdowała się popularna wśród sporej części mieszkańców Myszkowa, a nawet powiatu, herbaciarnia – pub – w przeszłości kawiarenka internetowa. Lokal działał 18 lat.
- Czy po tylu latach najmu nie zasługuję na trochę bardziej empatyczny sposób traktowania? W tej chwili wstrzymałem już wszelki remont i pytam, kto zwróci mi moje dotychczasowe nakłady na ten obiekt? Zgodnie z zasadami najmu, powinienem teraz doprowadzić ten lokal do stanu nie gorszego niż ten, gdy go obejmowałem w 2000 roku, powinienem skuć podłogi, tynki, wstawić spróchniałe okna i drzwi, zdemontować rolety antywłamaniowe, itd. – pisał przed dwoma laty w skardze do burmistrza Myszkowa najemca, któremu wypowiedziano umowę.
W lokalu w centrum, które kiedyś było popularnym miejscem, obecnie chyba nic się nie dzieje – nie powstał tam żaden nowy lokal. Mówi się, że jest nowy najemca, ale przechodząc obok trudno zgadnąć, czy i komu służy miejski budynek. Stracił na tym najemca, stali klienci herbaciarni i – wizerunkowo, a może i finansowo – miasto.
Oba przypadki – zarówno zawierciańska Bocianówka, jak i myszkowska herbaciarnia – mogą negatywnie wpłynąć na sposób postrzegania gmin przez przedsiębiorców jako partnerów biznesowych. Czy nie pojawi się obawa o to, czy współpraca z miastem to bezpieczny i stabilny biznes?
Jeśli doszłoby do zakończenia umowy najmu z dotychczasowymi najemcami Bocianówki, to rodzą się dwa pytania – czy miasto wygra w sądzie, jeśli wieloletni najemcy zgłosiliby jakiekolwiek roszczenia, choćby finansowe? I po drugie – czy gdyby pojawił się nowy najemca, to czy sprosta on wymaganiom miasta i nie zostanie potraktowany w przyszłości tak, jak państwo Pasternakowie?
Edyta Superson
Foto: Ewelina Pasternak/Grupa „Murem za Bocianówką”, Facebook
Napisz komentarz
Komentarze