Ten artykuł ukazał się 29-01-2021 w Kurierze Zawierciańskim:
Mariusz M. jest oskarżony o gwałcenie swojej nieletniej córki, z którą miał rozpocząć współżycie seksualne gdy dziewczynka miała tylko 6 lat. Ten sam zarzut dotyczy współżycia z dziewczyną wtedy 11 letnią, córką sąsiadów. Mariusz M. jest oskarżony o doprowadzenie dziewczynek do obcowania płciowego, zmuszanie dziewczynek tzw. „innych czynności seksualnych” oraz znęcania się nad córką, pozostałymi dziećmi i żoną. Ma też zarzut grożenia świadkowi. Sprawa wyszła na jaw 7 lutego 2020 roku, gdy córka Mariusza M. opowiedziała co jej robi tata szkolnej pedagog. Dziewczynka miała wtedy 11 lat. Historia gwałconych dziewczynek ze Szczekocin jest również bulwersująca z tego powodu, że przez kilka wcześniejszych lat, mimo sygnałów kierowanych do Policji, burmistrza Szczekocin, MOPS-u, szkoły żadna z tych instytucji nie zareagowała właściwie, bagatelizując sygnały, że Mariusz M. może wykorzystywać seksualnie dziewczynki. Można powiedzieć, że po kilku latach koszmaru jego gwałcona dziewczynka pomogła sobie sama. Sama o siebie zawalczyła.
Sędzia Marzena Pok z Sądu Okręgowego w Częstochowie podczas rozprawy 26 stycznia 2021 wydała postanowienie o wyłączeniu procesu z jawności. Proces będzie się toczył przy drzwiach zamkniętych.
O sprawie szeroko pisaliśmy w lutym 2020 roku w artykule „Ojciec czy bestia?” oraz „Tajemnice kamienicy w Szczekocinach”.
7 lutego 2020 11- letnia dziewczynka sama zgłosiła się do szkolnej pedagog i opowiedziała co jej robi tata, że już ma tego dość i że „nie może już tego wytrzymać”. Śledztwo wykazało, że Mariusz M. miał wykorzystywać dziewczynkę seksualnie od kilku lat. Jej koszmar zaczął się, gdy miała tylko 6 lat. Mariusz M. ojciec dziewczynki jest zawodowym kierowcą, pracował dla jednej z firm transportowych z Rzeniszowa (gm. Koziegłowy). Jeszcze tego samego dnia został zatrzymany, gdy wrócił do bazy w Rzeniszowie z zagranicznej trasy. 10 lutego sąd wydał postanowienie o aresztowaniu mężczyzny. Przebywa w areszcie śledczym do dzisiaj.
Drugą dziewczynką, z którą współżycie płciowe zarzuca prokuratura w akcie oskarżenia jest dziś 15 letnia córka sąsiadów w kamienicy w której mieszkał oskarżony. W czasie, gdy miało dochodzić do jej wykorzystywania seksualnego miała tylko 11 lat.
W artykule „Ojciec czy bestia?” pisaliśmy w lutym 2020 roku o sytuacji rodzinnej Mariusza M. i wcześniejszych podejrzeniach co do jego skłonności:
„Nasz informator twierdzi: Kurator o gwałtach była informowana rok temu
Rodzina była od dawna objęta „niebieską kartą” w związku z przemocą domową. Jeden z naszych informatorów twierdzi, że około roku temu do kuratora rodziny miało wpłynąć anonimowe zgłoszenie, o gwałtach na dziewczynkach. Kurator wg naszego źródła miała rozmawiać z rodzicami. I… I nic! Będziemy żądać wyjaśnień od właściwych instytucji, dlaczego sygnał zignorowano. Nasza redakcja z kilku źródeł uzyskała wypowiedzi mieszkańców Szczekocin, którzy twierdzą, że o tym, że w rodzinie mogło dochodzić do gwałtów, były próby informowania organów ścigania co najmniej 2 lata temu. Czyżby te doniesienia były lekceważone? Jeden z naszych rozmówców pełni społeczną funkcję w samorządzie Szczekocin. Prosi o niepodawanie nazwiska: „W rynku mieszka kobieta, która próbowała tej dziewczynce, córce pomóc, wyrwać ją z tego koszmaru, bronić przed ojcem. On żonę raz dźgnął nożem, była w ciąży, poroniła. Patologie tam były straszne. Jak wracał z trasy (podejrzany o gwałty) to urządzał tam libacje. Żonę podobno swoim kolegom za pieniądze „oddawał”. O tym słyszałem. Ale o gwałtach na dziewczynkach nie.”
Szczekociny to mała, zwarta społeczność. O tym co dzieje się w domu M. wiedziało wielu. Większość nie zrobiła nic, żeby pomóc molestowanym i wykorzystywanym seksualnie dziewczynkom.
Jednym z nielicznych mieszkańców Szczekocin, który informował właściwie służby, w tym burmistrza, że w domu rodziny M. może dochodzić do wykorzystywania seksualnego dziewczynki, był sąsiad Zbigniew Plewniak. Rodziny mieszkały obok siebie w kamienicy przy ul. Żeromskiego. Gdy sprawa wreszcie ujrzała światło dzienne, pan Zbigniew został dotkliwie pobity 5 czerwca 2020: -Szedłem ulicą, gdy mnie napadł taki jeden, mocno cały w tatuażach. Nie był sam, ale to ten mnie zaatakował. Jak mnie atakował to wykrzykiwał, że to za „Ma...-a”, tego co siedzi w areszcie. Byłem u lekarza, zgłosiłem napaść na policję. -opowiadał pan Zbigniew tuż o napaści. To on na długo wcześniej, jak twierdzi o tym co się dzieje u sąsiadów mówił w kilku instytucjach. Wszędzie bez efektu: -Wszystko to mówiłem policjantowi, dyrektorce MOPS, burmistrzowi Dobrzyniewiczowi. Nic nie zrobili. Mogę to w prokuraturze zeznać -opowiadał Zbigniew Plewniak naszemu dziennikarzowi w lutym 2020.
Jego wersję wydarzeń potwierdziła inna kobieta, mieszkająca blisko rynku w Szczekocinach: -O tym, co on może robić swojej córce dowiedziałam się jakieś 4 lata temu. Jestem w Radzie Rodziców. Poszłam wtedy do dyrektor szkoły Elżbiety Drej. (dyrektorka SP 1 im. T. Kościuszki w Szczekocinach). Rozmawiałam z panią dyrektor. Dziewczynka podobno miała jakąś rozmowę z psychologiem, o tych zachowaniach seksualnych. Rysowała jakieś mroczne rysunki. Uważam, że szkoła bardzo w tej sprawie zawiniła, bo wtedy zignorowano podejrzenia.
Jeżeli Sąd uzna Mariusza M. za winnego seksualnego wykorzystywania dziewczynek grozi mu długoletnie więzienie.
Napisz komentarz
Komentarze