W procesie orzeka Sędzia Magdalena Mastaj. Przed Sądem Rejonowym w Myszkowie proces karny Wojciecha P. długo nie mógł ruszyć. Akt oskarżenia do myszkowskiego sądu trafił jeszcze jesienią 2019. Ponad rok minął do wyznaczenia pierwszej rozprawy. To o tyle ważne, że Wojciech P. jest równocześnie aktywnym politykiem, byłym posłem, obecnie razem z PiS-em współrządzi w Radzie Powiatu Myszkowskiego, pełniąc głosami radnych PiS-u zaszczytną funkcję Przewodniczącego Rady Powiatu. Funkcja zaszczytna, ale wybór osoby, na której ciążą poważne zarzuty karne o wyłudzenia środków z NFZ i fałszowanie dokumentacji medycznej, to przejaw zgnilizny moralnej w myszkowskiej polityce. Wojciech P. ma ogromny wpływ na funkcjonowanie publicznej służby zdrowia jako Naczelny Lekarz Szpitala Powiatowego w Myszkowie, choć jest oskarżony o okradanie służby zdrowia.
Kontrowersyjne jest też łączenie przez Wojciecha P. funkcji zarządczej w SP ZOZ- gdzie ma uprawnienia do reprezentowania dyrektora SP ZOZ pod jego nieobecność, z funkcją radnego i Przewodniczącego Rady Powiatu Myszkowskiego, czyli organu uchwałodawczego dla szpitala. Wojciech P. sam siebie kontroluje, o czym piszemy w drugim artykule. Jest to sytuacja naruszająca tzw. przepisy antykorupcyjne ustawy samorządowej, skutkująca wygaśnięciem mandatu radnego.
Ale wróćmy do tego, o co oskarżany jest lekarz Wojciech P.:
Prokuratura Okręgowa w Częstochowie zarzuca Wojciechowi P. popełnienie 64 przestępstw w okresie od marca 2011 do listopada 2013 roku. Wojciech P. jako lekarz Poradni Geriatrycznej w NZOZ „Światowit” należącym do Adama Jakubca miał wpisywać fikcyjne wizyty w poradni i wizyty domowe pacjentów poradni popełniając w ten sposób oszustwo w celu osiągnięcia korzyści majątkowej. Zdaniem prokuratury dokumentacja tych wizyt domowych i porad jest fikcyjna. Tych porad w poradni i wizyt domowych wg oskarżyciela publicznego nie było.
12 stycznia 2021 oskarżający w tym procesie prokurator Rober Wypych z Prokuratury Okręgowej w Częstochowie przez pół godziny odczytywał akt oskarżenia. Proces został częściowo wyłączony z jawności, w części, gdy zeznają pacjenci oskarżonego.
Różne wyłudzenia: od 60 do 120 złotych. Ale się uzbierało!
„Poświadczał nieprawdę, faktycznie nie wykonując tych świadczeń medycznych, dlatego oskarżam Wojciecha P. o przestępstwo z art. 286 par. 1 Kodeksu Karnego w związku z art. 271 par 1 i 3 KK” -powtarzał wielokrotnie prok. Wypych. Po kolei padały nazwiska pacjentów i daty świadczeń medycznych, których wg, aktu oskarżenia Wojciech P. miał nie wykonać. Same kwoty jednostkowo, nie robią może wrażenia, ale powtarzane kilkadziesiąt razy, zmieniały się tylko daty i kwoty, już tak.
Przytoczymy tylko część: 27.01.2012, 29.03.2012, 4.06.2012, 22.04.2012, 6.10.2012, 24.02.2012, 8.06.2012, 10.07.2012, 26.07.2012, 20.09.2012, 17.11.2012 -w większości wyłudzone zdaniem prokuratury, faktycznie niewykonane wizyty domowe. Kwota wyłudzenia po 69 zł. 14.01.2013, 28.01.2013, 31.01.2013, 13.10.2013 wizyty w przychodni. Kwota wyłudzenia po 32,20 zł. 12.11.2013, X 2012- kwota wyłudzenia po 119 zł. 3.12.2012, 14.12.2012, 19.11.2013- kwoty wyłudzenia po 55,20 zł i po 119,60 zł.
Oskarżony Wojciech P. oswiadczył, że nie przyznaje się do winy: -Nie zgadzam się z zarzutem, że potwierdzałem nieprawdę w dokumentacji medycznej w celu osiągnięcia korzyści majątkowej. Prokuratura zarzuca mi, że tych porad nie udzieliłem. Ja po takim czasie nie jestem w stanie sobie tego przypomnieć.
Byłem zatrudniony w przychodni NZOZ „Światowit”, karty pacjentów przynosiły mi rejestratorki, nie sprawdzałem tożsamości pacjentów, osób które przychodziły. Nie miałem interesu w tym, żeby fałszować dokumentację. Nie jestem pewny czy wpisy w dokumentacji medycznej są moje. Zapoznałem się z materiałem dowodowym.
Sędzia przytoczyła zeznania oskarżonego ze śledztwa. Oskarżony składał je kilka razy, nie przyznając się do winy. „Karty wypisane przeze mnie, moja pieczątka”-zeznawał w śledztwie oskarżony, gdy pokazywano mu część kart pacjentów. Mówił też: „nie wiem, kto miał dostęp do mojej pieczątki”. Do wątku pieczątki imiennej Wojciecha P. wrócimy później, gdyż inni świadkowie zaprzeczali, aby ktokolwiek poza lekarzem miał do niej dostęp. Lekarzowi nie wolno udostępniać nikomu swojej pieczątki.
Oskarżony zrzuca odpowiedzialność na nieżyjącego Janusza Jakubca?
Pytany o kontrolę z NFZ (kontrola odbyła się w związku ze śledztwem, na wniosek prokuratury) oskarżony wyjaśniał: „Wiem, że była kontrola z NFZ, że zakwestionowano część wpisów”. Z kolei pytany o inne karty pacjentów, oskarżony albo wskazywał, że to jego wpisy, albo, że „może to być pismo Janusza Jakubca” - który choć nie był właścicielem przychodni, faktycznie nią zarzączał do 2014 roku, do chwili śmierci.
Przesłuchiwany w śledztwie Wojciech P. co do wielu kart chorych zaprzeczał, żeby wpisy były jego charakterem pisma, ale potwierdzał, że pieczątka -której nie miał prawa nikomu udostępniać- jest jego. Ale wyjaśniał to tak: „nie parafowałem wpisów innej osoby. Nigdy pieczątka mi nie zginęła, nie wiem, skąd inni mogli mieć do niej dostęp. Może zostawiłem w poradni.”
Oskarżonego denerwuje aktywność Gazety Myszkowskiej
Jako dziennikarz Gazety Myszkowskiej byłem jedynym dziennikarzem, którzy przysłuchiwał się rozprawie. To wyraźnie denerwowało oskarżonego, któremu zaczęły nieco puszczać nerwy: -Jestem szykanowany przez Gazetę Myszkowską od czasu, jak zostałem starostą. Całe strony w Gazecie Myszkowskiej poświęcano mnie -mówił do Sądu oskarżony, wyraźnie rozżalony swoją popularnością medialną. Rzeczywiście, gdy w wyszukiwarkę wpiszemy nazwisko oskarżonego, najwięcej wyskakuje nam informacji o jego problemach z prawem. Wiele z nich to artykuły z Gazety Myszkowskiej. Śledztwa te, i późniejsze akty oskarżenia rzeczywiście zwykle miały swoje źródło w dziennikarskich dochodzeniach Gazety Myszkowskiej. I tu musimy oskarżonego Wojciecha P. zmartwić: pewnie jeszcze niejeden raz „zasłuży” na pierwszą stronę naszego tygodnika.
Podczas rozprawy 8 kwietnia zeznania składały dwie pielęgniarki zatrudnione w NZOZ Światowit i właściciel przychodni. Cała trójka świadków pytana, czy wiedzą w jakiej sprawie składają zeznania, o co oskarżany jest Wojciech P. twierdziła, że „nic nie pamięta”. Nieodparte było wrażenie, że świadkowie zostali przez kogoś pouczeni, jak mają reagować na pytania Sądu.
Świadek Marzena D., lat 45 zatrudniona jako pielęgniarka, tłumaczyła, że nie pamięta swoich zeznań złożonych w śledztwie: -Nie pamiętam, co zeznałam w Myszkowie na policji i w KWP w Katowicach. Pamiętam, że dotyczyło to spraw pacjentów doktora Wojciecha P. i nieżyjącego Jana K. Okazano mi karty pacjentów z poradni geriatrycznej.
Sędzia przypomniała treść zeznań z 24 kwietnia 2019: -Lekarza P. znam, przyjmuje raz w tygodniu w poniedziałki od 17-tej, czasem w inne dni i wykonuje też wizyty domowe. Nigdy nie wpisywałam danych do systemu. Wojciech P. jest jedynym geriatrą w NZOZ Światowit. Nie mam dostępu do pieczątki lekarza. Lekarz nawet jak wychodzi z gabinetu, to zabiera pieczątkę ze sobą.
Świadek na niektórych kartach pacjentów rozpoznała pismo ginekologa Janusza Jakubca.
Podobnie zeznania złożyła druga z pielęgniarek, Jolanta W., lat 62. Również mówiła, że „nie wie w jakiej wezwano ją sprawie”. Sędzia odczytała więc treść zeznań świadka złożonych w śledztwie 24.04.2019: -Nic mi nie wiadomo, aby doktor Wojciech P. przyjmował prywatnych pacjentów u nas w przychodni.
Pytana o to, czy rozpoznaje pismo lekarza na kartach pacjentów, wiele kart wskazała, że to pismo oskarżonego, ale w wielu kartach jej zdaniem było to pismo Janusza Jakubca, którego określałała jako „szefa”: -Nie wiem, dlaczego część wpisów była Janusza Jakubca. Sam musiał sobie wyciągać karty. Innemu lekarzowi, innej specjalności nie wydałabym kart pacjentów poradni geriatrycznej, ale szefowi bym dała, bo to przecież szef.
Oskarżyciel publiczny prok. Wypych pytał, o zasady kopiowania kartotek pacjentów, czy były im wypożyczane, żeby mogli sami zrobić ksero.
-Nie zdarzało się, żeby pacjentowi wydawano dokumentację, aby sam ją skopiował -zeznała Jolanta W.
Adam J. właściciel przychodni NZOZ Światowit, lat 41 robił wrażenie dość aroganckiego w relacji z Sądem. Ponieważ kolokwializm, jakieś potoczne określenie najlepiej czasem oddaje sytuację, to słuchając zeznań świadka, miałem wrażenie, że w tej sprawie „rżnie głupa”.
Sąd: -Co pan wie o tej sprawie?
-Jakiej sprawie?- odpowiada właściciel przychodni.
Sędzia Magdalena Mastaj: -Sąd jest przekonany, że pan wie.
Adam J.: -Składałem tam zeznania, musi mi pani odczytać
Sędzia Magdalena Mastaj: -Często pan zeznaje?
-Kilka razy, składałem, raz czy dwa.
Po takiej serii utarczek słownych, Sądowi udało się w końcu skłonić świadka do dłuższych wypowiedzi: -Do 2014 roku nie zajmowałem się prowadzeniem przychodni.
Sąd: -W kontroli NFZ już pan uczestniczył, co z niej wynikało?
Adam J.: -Nie pamiętam. Może ci geriatryczni pacjenci pamiętają wszystko. Ja nie pamiętam. Nie pamiętam wyników kontroli.
Sędzia odczytała zeznania świadka ze śledztwa.
-Do śmierci w roku 2014 ojciec był aktywny, sam zajmował się przychodnią, miał wszystkie pełnomocnictwa. Zarządzaniem przychodnią zajmowała się też mama Regina J. i siostra Beata J-B. Wojciecha P. (oskarżony) zatrudniał jeszcze mój ojciec.
Kontrola była raz, już po śmierci ojca, dotyczyła poradni geriatrycznej -zeznawał świadek.
NFZ -jak wynika aktu oskarżenia- zakwestionował karty 131 pacjentów.
-Środki nieprawidłowo sprawozdane zwróciłem do NFZ. Możliwe, że rozmawiałem o tym z oskarżonym, ale tego nie pamiętam.
Prokurator Wypych pytał świadka, czy już po ujawnieniu wyników kontroli z NFZ rozmawiał o tej sprawie z oskarżonym?
-Tam nie było w moich zeznaniach stwierdzone jednoznacznie, że nie rozmawiałem. Nie kojarzę, czy rozmawiałem z P. na temat nieprawidłowości. Raczej z nim rozmawiałem.
Prokurator: -Czy po złożeniu zeznań rozmawiał pan z Wojciechem P. o tej sprawie?
-Nie pamiętam- mówił w sądzie Adam J.
Prokurator: -A z innymi osobami pan rozmawiał? Wie pan, jak doszło do nieprawidłowości?
-Nie jestem przekonany, że doszło do nieprawidłowości. Nie pamiętam, czy z kimkolwiek rozmawiałem o nieprawidłowościach.
Prokurator Wypych pytał jeszcze, czy oskarżony Wojciech P. uczestniczył w przygotowaniu odpowiedzi na protokół z kontroli NFZ, który wysłała jego przychodnia, a przecież kontrola dotyczyła pracy Wojciecha P., zatrudnionego w przychodni lekarza geriatry. Również na tak postawione pytanie świadek Adam J. odpowiedział, że nie pamięta. Wtedy zareagował oskarżony, który oświadczył, że nie uczestniczył w przygotowaniu odpowiedzi do NFZ na wystąpienie pokontrolne.
Dopiero na koniec procesu, gdy zapadnie wyrok, poznamy ocenę Sądu, co do wiarygodności złożonych zeznań przez właściciela przychodni zatrudnione przez niego pielęgniarki. 8 kwietnia zeznania składali też pacjenci doktora Wojciecha P. Te zeznania były wyłączone z jawności.
Napisz komentarz
Komentarze