Drugi powód dla którego Sąd kieruje Wiktora do ośrodka resocjalizacyjnego, to właśnie samowolne oddalenie się z placówki w Żarkach Letnisko. To prawda, Wiktor powiedział, że za nic w świecie już tam nie wróci. Ale nikt nie zapytał go o powody! Zapytaliśmy my. Razem z mamą Barbarą Stelmach ponad 2 godziny Wiktor Borówka opowiadał jak wygląda życie w placówce w Żarkach Letnisko, prowadzonej przez Fundację Mój Dom z Poraja. Nie przesądzamy, czy jego opowieść w 100% jest prawdziwa, ale też nie mamy powodów kwestionować jego prawdomówności. A Wiktor opowiedział nam o przerażających zachowaniach wychowawców w placówce w Żarkach Letnisko:
-Trafiłem tam zimą. W pokoju było zimno, więc odkręciłem kaloryfer na wyższą temperaturę. Na ranem, jak to zobaczył wychowawca, to mi zabrał kołdrę za karę. Nie wolno nam było podkręcać temperatury, w pokojach ciągle było zimno -opowiada Wiktor.
Chodzi o placówkę, której utrzymanie kosztuje Starostwo Powiatowe najwięcej. Starostwo, za pośrednictwem Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie płaci Fundacji Mój Dom aż 3585,50 zł miesięcznie za pobyt jednego dziecka. Czy za te pieniądze dzieci i młodzież otoczone są właściwą opieką?
-Jak tam trafiłem miałem letnią kurtkę. Nie dali mi cieplejszej odzieży. Było mi zimno. Ojczym mi kupił ciepłe budy i kurtkę. Jak o coś prosiłem wychowawców z ośrodka, to 2-3 miesiące mogłem prosić, i nikt nie reagował. Fakt, po 1,5 roku kupili mi rower, ale to chyba z 500+ pobieranego na mnie, „Kollys”, za ok. 2 tysiące.
Wiktor miał prowadzoną terapię w Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej w Zawierciu. Spotkania odbywały się w ośrodku EDEN za Mrzygłodem.
Barbara Stelmach: -Syna kazali mi wozić tam na swój koszt, choć moim zdaniem to placówka, której dyrektorem jest Małgorzata Cesarz, powinna wypełniać te obowiązki. Ja nawet chętnie to robiłam, bo mogłam zobaczyć się z synem. Raz zawiózł go wychowawca, ale tylko w jedną stronę, ale nie zaczekał. Wiktor spod Zawiercia szedł na nogach do Myszkowa, przyszedł do domu. Padał wtedy śnieg.
Wiktor opowiada też, jakie warunki Fundacja Mój Dom zapewnia podopiecznym w pokojach. A przypomnimy, PCPR płaci prawie 3600 miesięcznie za dziecko. W placówce jest zwykle 15 dzieci, miesięcznie za ich pobyt płacimy my wszyscy ponad 50 tysięcy: -Dłuższy czas spałem na takim połamanym łóżku, na którym był potargany materac z pianki. Łóżko miało takie truty, co się łamały i wbijały mi w plecy. Trzech nas było w pokoju. Za jakiś czas zmienili nam łóżka i było dobrze -opowiada Wiktor.
-Mama dawała mi pieniądze, ale te często mi ginęły. Czasem ginęło 10, czasem 20 zł. Ale raz zginęło mi 100 zł. Zgłosiłem to wychowawcy, ale ten powiedział, że go to nie obchodzi.
Gdy pytamy o jedzenie, Wiktor opowiada jak przygotowywane są posiłki: -Jak zupy zrobili z 10 litrów, to było jej na 2-3 dni. A jak jeszcze zostało, to robili z niej inną zupę. Jakieś pół roku temu z jedną dziewczyną w lodówce znaleźliśmy paczkę z mięsem, przeterminowanym o rok.
-Zrobiliście może zdjęcie?
-Niestety nie. Na podwieczorek często były takie małe serki, takie desery, np. truskawkowe. Zwykle przeterminowane o tydzień, czasem nawet 2 tygodnie.
-Kto gotował obiady?
-Jak tam trafiłem, to zaraz miałem dyżur w kuchni. Codziennie przez 2 tygodnie. Powiedzieli tylko gdzie są produkty, co mam ugotować. Pierwszy raz to był rosół. Nikt mi nie tłumaczył jak to zrobić, wychowawca w tym czasie oglądał telewizję na piętrze. Do mamy dzwoniłem, spytać jak się gotuje zupę. Sam gotowałem dla 15 osób -opowiada Wiktor.
Przypomnimy, co Gazeta Myszkowska pisała w lutym 2018 w artykule „Dobro dziecka nie istnieje. W Myszkowie”. Pisaliśmy wtedy o kontroli Sanepidu szczebla wojewódzkiego, po tym, jak nasza redakcja odkryła, że Placówka w Żarkach Letnisko nie jest zgłoszona jako miejsce zbiorowego żywienia. Oto ten fragment artykułu:
„Sanepid wojewódzki: mrożone zupy i stare jajka w lodówce
Nieco krytyczniej funkcjonowanie placówki w Żarkach Letnisku, prowadzonej przez Fundację Mój Dom z Poraja ocenił Śląski Państwowy Wojewódzki Inspektorat Sanitarny, który (po wcześniejszym zapytaniu Gazety Myszkowskiej) skontrolował placówkę 25.08.2017. Po pierwsze, potwierdziło się, że Placówka Opiekuńczo-Wychowawcza w Ż-L funkcjonująca od 3 lat nie została nigdy zarejestrowana jako placówka zbiorowego żywienia (Fundacja wypełniała ten obowiązek dopiero po kontroli, w listopadzie 2017). Inspektorzy ocenili jako dobry stan techniczny budynku, ale już do jakości żywności zastrzeżenia okazały się bardzo poważne. W protokole czytamy: „stwierdzono przechowywanie przeterminowanych produktów żywnościowych takich jak jajka, maślanka, jogurty. W zamrażarce mrozi się pieczywo oraz własne zupy w pojemnikach po lodach. Brak segregacji produktów spożywczych, otwarte worki z karmą dla psów znajdują się w pomieszczeniu z produktami spożywczymi. Posiłki przygotowywane są przez dzieci, wraz z opiekunami”. Za te nieprawidłowości Małgorzata Cesarz, dyrektor placówki została ukarana mandatem karnym w kwocie 300 zł.”
Mijają 3 lata i chłopiec, który ucieka z tego ośrodka opowiada nam o takich samych patologiach w żywieniu dzieci: nieświeża żywność, dzieci samodzielnie sobie gotują. Nie wygląda to jak pomaganie w kuchni, nauka codziennych obowiązków, lecz jak praca. Do tego bez wynagrodzenia, a więc mająca znamiona wykorzystywania.
Być noże to wszystko nie byłoby jeszcze powodem, skierowania sprawy do prokuratury. Ale gdy Wiktor opowiedział nam o przypadkach bicia, znęcania się wychowawców nad dziećmi, 6 redakcja skierowała do Prokuratury Rejonowej w Myszkowie zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa.
-Jest w placówce takie rodzeństwo, troje (tu pada nazwisko). Mają 9, 12 i 13 lat. Nie tylko ja, inni też to widzieli, jak wychowawca (tu pada imię i nazwisko) siedzi na tym 9 letnim chłopcu, krzyczy na niego i go dusi. Cała ta trójka rodzeństwa często była szarpana przez wychowawców.
-Widziała to dyrektorka Małgorzata Cesarz?
-Nie, pani dyrektor nigdy przy tym nie było.
Wiktor opowiada inną drastyczną historię: -Jest tam chłopak w moim wieku (wymienia imię i nazwisko). Ja byłem na górze, on wpada z płaczem. Za nim wychowawca (imię i nazwisko) wpada i rzuca nim jak workiem o ścianę. Kilka razy. Nigdy nam nie opowiedział, o co poszło.
Wiktor dostał zgodę na pobyt u mamy i ojczyma na cały weekend 11-13 czerwca. Po tym pobycie zdecydował się nie wracać. Jak twierdzi, impulsem była decyzja wychowawcy, że zamiast o 19-tej, jak było uzgodnione, nagle kazano mu wrócić na godzinę 13-tą. Sąd w postanowieniu z 5 lipca napisał, że „nie powrócił z przepustki, w czasie której on, ani matka nie odbierali telefonów”. Sam Wiktor twierdzi, że nikt nie dzwonił. A wychowawca, w telefonie zapisany jako „Wujek Michał” wymienia z nim uwagi przez komunikator. Część wiadomości wchodzi dotyczy prywatnych relacji Wiktora z kolegami i koleżankami z ośrodka, więc nie będziemy ich cytować, ale wychowawca pisze, że Wiktor nie może być urlopowany w tym samym czasie co inna dziewczynka. Nie bardzo wiadomo dlaczego, wychowawca pisze, że „tak nie możecie”: „ty wracasz na 13 a (X) wyjeżdża o 13-tej”. Następuje wymiana zdań. W końcu wychowawca pisze: „swoje napisałem. Licz się ze słowami, bo za dużo sobie pozwalasz” Nie bardzo wiadomo o co chodzi, gdyż Wiktor nie pisze nic obraźliwego. Wychowawca kończy zdaniem: „Jak się nie podobają warunki współpracy to bierz kartkę i długopis i pisz do sądu”.
-Dlaczego twoim zdaniem tak naprawdę zabrano cię od mamy i trafiłeś do placówki wi Ż-L? Bo decyzja sądu z XII 2019 tego nie wyjaśnia ani jednym zdaniem?
Wiktor Borówka: -Chodziłem do Szkoły Podstawowej nr 2 na Mijaczowie. Przeprowadziliśmy się i zmieniłem szkołę na SP 3. Nie mogłem się tam odnaleźć, dokuczano mi, praktycznie cały rok nie chodziłem do szkoły i nie byłem klasyfikowany. Szkoła powiadomiła opiekę społeczną, ci Sąd i tak się skończyło, że sąd zdecydował, że mam mieszkać w tej placówce w Żarkach Letnisko.
Mama Wiktora: -Chodziłam do dyrektor SP2, wtedy była to pani Zygier, żeby mi Wiktora przyjęli z powrotem do Dwójki, ale odmówiła, tłumacząc to rejonizacją.
To ciekawy wątek, który będziemy jeszcze wyjaśniać, ale wg naszej wiedzy nie ma obowiązkowej rejonizacji. Gdyby szkoła wtedy inaczej zareagowała na potrzeby ucznia, być może całej tej historii by nie było.
Gazeta Myszkowska zwróciła się do Prezes Sądu Rejonowego w Myszkowie z pytaniami, jakie były powody umieszczenia Wiktora Borówki w placówce, odebranie chłopca matce. Czy były jakieś inne powody, poza niechodzeniem do szkoły. Oraz czym się kierował Sąd Rejonowy w Myszkowie, decydując 5 lipca 2021 o umieszczeniu Wiktora w placówce resocjalizacyjnej. Jak później się dowiedzieliśmy Wiktor ma trafić do Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego w Rębach w lasach raciborskich. Ośrodek ma internat i szkoli wychowanków w tylko jednym zawodzie: stolarz. Bez rozmowy z Wiktorem, bez poznania jego potrzeb Sąd Rejonowy w Myszkowie zdecydował, że Wiktor Borówka ma być stolarzem. Choć ten 10 sierpnia 2021 złożył podanie wraz ze Świadectwem Ukończenia Szkoły Podstawowej do ZS 1 im. E. Kwiatkowskiego w Myszkowie. Do klasy o profilu mechanik samochodowy.
-W wakacje sam znalazłem sobie miejsce na praktykę, u pana Zbigniewa Konieczko, obiecał, że mnie przyjmie. Nie chcę być stolarzem, interesuje mnie mechanika- mówi Wiktor.
Sąd: nie wiemy dlaczego to zrobiliśmy!
„Informuję, że nie jest możliwe udzielenie odpowiedzi na zawarte pytania dotyczące spraw III Nsm 524/19 oraz Nkd 68/21, albowiem decyzje Sądu wydane w tych sprawach nie zawierają uzasadnień- pisze 10 sierpnia Wiceprezes Sądu Rejonowego w Myszkowie sędzia Magdalena Mastaj. A przypomnimy, że nasze pytania zmierzały do ustalenia, jak to możliwe, że Sąd stwierdził w postanowieniu, że Wiktor Borówka nie ukończył szkoły, choć ukończył. Czy Sąd badał powody, dla których chłopiec nie wrócił do placówki w Żarkach Letnisko? Na te pytania nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Jak potwierdza nam Prokurator Rejonowy w Myszkowie Dariusz Bereza, do prokuratury wpłynęło zawiadomienie redakcji o podejrzeniach stosowania kar cielesnych, znęcania się nad wychowankami Placówki Opiekuńczo-Wychowawczej w Żarkach Letnisko prowadzonej przez Fundację Mój Dom z Poraja: -Zażądaliśmy od Sądu Rejonowego w Myszkowie dokumentów tej sprawy, analizujemy je.
Nasza redakcja zwróciła się z pytaniem do dyrektor PCPR w Myszkowie Agnieszki Sionek, czy w ostatnich 2 latach PCPR kontrolował działalność placówki w Żarkach Letnisko, czy PCPR miał sygnały, lub wiedzę o podejrzeniu stosowania kar fizycznych wobec wychowanków. Pytania wysłaliśmy 5 sierpnia. Już dzień później dyrektor PCPR odpisała, że nie może na razie odpowiedzieć, że odpowie po 25 sierpnia, gdyż od 9 sierpnia jest na urlopie.
Wiktor prosi o pomoc Rzecznika Praw dziecka
Za naszą radą Wiktor Borówka napisał prośbę o pomoc do Rzecznika Praw Dziecka. Przedrukujemy fragmenty: „ Nazywam się Wiktor Borówka, mam 16 lat, mieszkam w Myszkowie. Proszę pana Rzecznika Praw Dziecka Mikołaja Pawlaka o pomoc.
Od XII 2019 przebywałem w Placówce Opiekuńczo- Wychowawczej w Żarkach Letnisko ul. Akacjowa 2, (...). Z tego co wiem, jedynym powodem było to, że faktycznie nie chodziłem do szkoły. Mama zmieniła miejsce zamieszkania, ja szkołę, nie mogłem się w nowej szkole odnaleźć. Nie chodziłem praktycznie cały rok. Chciałem wrócić do mojej starej szkoły, mama była prosić, żeby mnie przyjęli z powrotem w SP 2 w Myszkowie, ale dyrektorka się nie zgodziła, tłumacząc to rejonizacją.
Sąd zdecydował, że skoro mama sobie ze mną nie radzi, to mam być w placówce, tak trafiłem do Żarek Letnisko. 13.06 2021 będąc u mamy na przepustce, odmówiłem powrotu do placówki. Skończyłem szkołę podstawową, chcę wrócić do domu. Od tego czasu nie przebywam w placówce, tylko w domu.
5 lipca 2021 Sąd Rejonowy postanowił że mam trafić do młodzieżowego ośrodka wychowawczego, czyli jak rozumiem poprawczaka. Jako powód, sąd napisał, o mnie, że „nie realizował obowiązku szkolnego, w tym nie ukończył planowej edukacji w szkole podstawowej”.
To nieprawda, ukończyłem Szkołę Podstawową im Pokoju w Żarkach Letnisko, mam świadectwo ukończenia szkoły z 26 czerwca 2021. Mama właśnie dostała pismo, że kierują mnie do Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego w Rudach, ul. Szkolna 2. Sprawdziłem, że to coś jak poprawczak, szkoła z internatem, gdzie mogę szkolić się na stolarza. Sam planowałem zająć się mechaniką samochodową, i wybrać taką szkołę. Już sam załatwiłem sobie miejsce na praktyki, u pana Zbigniewa Konieczko w Myszkowie.
Moja mama Barbara Stelmach skontaktowała się z dziennikarzem Gazety Myszkowskiej, panem Jarosławem Mazankiem, bo wiedziała, że on takimi sprawami się zajmuje. Rozmawiałem z dziennikarzem (ja i mama) kilka godzin, opowiedziałem jak byliśmy traktowani w tej placówce w Żarkach Letnisko, dlaczego nie chcę tam wrócić. Dziennikarz po tym co usłyszał, uświadomił mi, że to co opowiadam, może świadczyć o znęcaniu się nad dziećmi. Gdy opowiedziałem, że nie wolno było zimą podkręcać kaloryferów na wyższą temperaturę, a jak to zrobiłem, bo trafiłem tam zimą, to mi wychowawca kołdrę zabrał, a kaloryfer ponownie wyłączył. Dowiedziałem się, że to może być uznane za torturę. Opowiedziałem mu o tym, że widziałem jak dziecko, 9 letni chłopiec było duszone przez wychowawcę, a jak inny chłopiec uciekając przed wychowawcą, gdy ten już go dopadł, był rzucany o ścianę jak worek. O przeterminowanej żywności, którą mieliśmy bardzo często, braku pracowników do kuchni. Gotowały SAME dzieci, dla 15 innych, ja też miałem takie dyżury. (…) Zupy często były mrożone a później odmrażane. Od dziennikarza dowiedziałem się, że placówka była już za to karana kilka lat temu, właśnie za nieświeżą żywność, zupy trzymane po kilka dni, mrożone i odmrażane (…).
Proszę o pomoc. Uważam, że zostałem skrzywdzony zarówno decyzją Sądu, który kieruje mnie do bardzo odległej placówki pod Raciborzem, do szkoły, która w niczym mnie nie interesuje, na postawie nieprawdziwego zarzutu, że nie ukończyłem szkoły. Faktycznie odmówiłem powrotu do placówki w Żarkach Letnisko, ale z powodów które opisałem. Nie rozumiem, dlaczego Sąd bada przez prawie 2 lata czy „przejawiam cechy demoralizacji”. Znam inne dzieci, które opowiadają o placówce w Żarkach Letnisko to, co ja, ale się boją.”
Do sprawy będziemy wracać, gdyż redakcja otrzyma odpowiedzi na wiele pojawiających się w tej sprawie pytań. Wiktor Borówka zgodził się w prokuraturze opowiedzieć o traktowaniu dzieci w placówce w Żarkach Letnisko. Nagranie z naszej 2 godzinnej rozmowy redakcja udostępni śledczym, jeżeli Prokuratura zwróci się do nas z takim wnioskiem.
Od redakcji: ten artykuł ukazał się w Gazecie Myszkowskiej nr 33 z 13.08.2021
Napisz komentarz
Komentarze