Do wybuchu doszło w czasie przenoszenia i układania różnego rodzaju pocisków z rampy towarowej do wagonów towarowych stojących na torach stacyjnych, niemal naprzeciwko budynku dworcowego. Przenoszona amunicja była przygotowywana do dalszego transportu. Eksplozja zniszczyła część magazynów kolejowych, poważnie uszkodzony został sam dworzec PKP oraz wiele innych zabudowań. Śmierć poniosły wszystkie znajdujące się na miejscu wybuchu osoby m.in. funkcjonariusze Milicji Obywatelskiej oraz żołnierze Armii Czerwonej.
Ustaleniem rozmiaru tych dodatkowych szkód wojennych zajął się Zarząd Miejski. Powołana wówczas komisja stwierdziła, że różnorakiemu uszkodzeniu uległo 478 budynków, a w 213 spośród nich zniszczone lub poważnie uszkodzone zostały mury nośne, ściany działowe, pokrycia i konstrukcje dachowe oraz otwory drzwiowe i okienne. Podkreślić należy, że mimo ogólnego braku materiałów budowlanych Wojewódzka Rada Narodowa w Katowicach przydzieliła miastu materiały budowlane w postaci papy, cegieł, lepiku, dachówek, szyby oraz drewno. Akcją pomocy dla Zawiercia kierował osobiście ówczesny wicewojewoda płk Jerzy Ziętek. Dalsze dostawy materiałów, jak gips, wapno, dachówki miasto otrzymało po cenach niższych od wówczas obowiązujących (źródło: Longin Rosikoń „Zawiercie. Zarys rozwoju powiatu i miasta” 1969 r.).
W 2002 roku Prezes Klubu Miłośników Ziemi Zawierciańskiej Maciej Świderski dotarł do informacji od osób pamiętających tamto tragiczne wydarzenie z 1945 roku. Relacja Ignacego Górskiego: „Uczęszczałem wtedy do Szkoły Podstawowej nr 4 w Zawierciu. 2 czerwca 1945 roku siedziałem w ławce na lekcji, gdy nagle usłyszeliśmy potężny huk, trzaskające i spadające dachówki z dachu szkoły. Wybiegliśmy z klasy i bezmyślnie zaczęliśmy uciekać do pobliskiego parku. W drodze słyszałem następne wystrzały. W parku schroniliśmy się pod drzewami. Po ok. 2 godzinach, gdy się uspokoiło, zaczęli przychodzić ludzie z pobliskich kamienic i zbierali nas, pomagając nauczycielom. Ofiarowali nam jedzenie. Jeszcze w tym samym dniu po południu wybrałem się z dwoma starszymi braćmi na dworzec. Widziałem zabitego kolejarza bez nóg. Wokół stali żołnierze. W budynkach przy ulicy 3 Maja były powybijane szyby w oknach. Na chodnikach leżało dużo szkła”.
Innym świadkiem był Janusz Kasprzycki: „Po wojnie mieszkałem przy ulicy Towarowej w miejscu dawnego browaru, później rozlewni piwa. 2 czerwca 1945 roku ok. godz. 11 w południe nastąpił gwałtowny wybuch. Cała kamienica zakołysała się, wyjrzałem przez okno i zobaczyłem pociąg towarowy przewożący czołgi zdążający w kierunku Częstochowy. Początkowo sądziłem, że wybuch nastąpił z działa czołgowego. Chwilowo byłem wystraszony i wyniosłem chorą żonę w kołdrze do piwnicy. Po kilku minutach nastąpiły kolejne detonacje. W międzyczasie przyjechali żołnierze radzieccy i jeden z nich wszedł na słup i zgłosił telefonicznie władzom o zaistniałym wypadku. O sile wybuchu świadczy to, że oś z wagonu kolejowego została wyrzucona na ok. 200 metrów od bocznicy towarowej. Cztery kryte wagony na rampie były rozbite w drobiazgi. Zabitych i rannych było dość dużo”. Relacja byłej dyrektor Szkoły Podstawowej w Rokitnie Szlacheckim Jadwigi Olech: „2 czerwca 1945 roku, jako uczennica Gimnazjum Żeńskiego w Zawierciu przy ulicy Sądowej, uczestniczyłam w lekcji łaciny. Nagle potężny wybuch wstrząsnął całą szkołą. Kawałki szyb kaleczyły uczniów. Drzwi wejściowe do klasy wypadły z zawiasów. Dyrektor nakazał opuszczenie klas i udanie się do parku miejskiego. Blisko szkoły na ulicy stali uzbrojeni milicjanci. Wstrząsającym był widok części rąk i nóg na miejscu zdarzenia na dworcu”.(źródło: Maciej Świderski „Zawierciańska tragedia w 1945 roku”, Trybuna Ziemi Zawierciańskiej nr 7/88, lipiec 2002r.).
Tekst oraz zdjęcie:
Damian Liszczyk
Napisz komentarz
Komentarze