RZĄDZIŁ OD LAT, JEST ZMĘCZONY
Włodzimierz S. – obecnie porębski radny, przez 19 lat był burmistrzem miasta. W ostatnich wyborach startował, jako kandydat KWW „Przyszłość Poparta Doświadczeniem”. Jest członkiem Komisji Gospodarki Miejskiej i Ochrony Środowiska Rady Miejskiej w Porębie.
Zapewnia, że kończy karierę polityczną i że w tegorocznych wyborach nie weźmie już udziału. Deklaracja o tyle bezwartościowa, że jako osoba karana za przestępstwo pospolite (jeżeli zapadnie taki wyrok) straci bierne prawo wyborcze.
- W żadnym wypadku nie będę startował w wyborach. Już rok temu wypowiadałem się na ten temat. Mam dość wszelkich form rządzenia, bo rządziłem w życiu zbyt długo. Nie rozumiem spekulacji, że celowo kombinuję i przedłużam ogłoszenie wyroku. Moja decyzja o odejściu z polityki nie była wynikiem ostatnich wydarzeń. Już wcześniej dementowałem pogłoski o tym, że będę startował. O mojej decyzji wiedzieli tylko bliscy przyjaciele. Jestem człowiekiem starszym, schorowanym. Chcę spokojnie dożyć końca swoich dni. Społeczeństwo mnie oceni, bo wie, jak rodziło się nasze miasto. Jeżeli jakiś polityk będzie chciał skorzystać z mojego doświadczenia, to oczywiście służę radą – mówi samorządowiec.
CHODZI Z PODNIESIONĄ GŁOWĄ
Przypomnijmy: radny w sobotę, 10 kwietnia po pijanemu spowodował kolizję na ulicy Rzecznej w Porębie. Miał 1,7 promila alkoholu we krwi. Choć na stronie zawierciańskiej policji pojawił się oficjalny komunikat, z którego jednoznacznie wynikało, że to właśnie Włodzimierz S, był sprawcą kolizji – polityk twierdzi inaczej. Przyznaje się jedynie do tego, że był pijany (swoją drogą chyba nie ma wyjścia - przyp. red.).
- Jestem wychowany do życia w zgodzie z prawem. Nie umiem kłamać. Od początku nie „udawałem Greka”, przyznałem się do winy. To nie jest tak, jak państwo napisali, że to ja byłem sprawcą kolizji. Z relacji biegłego wynika, że chłopcy z drugiego samochodu tak zajechali mi drogę, że nie miałem szans, by uniknąć zderzenia. Jechałem po tabletki, których zapomniałem. Za to, co zrobiłem, już dostałem za swoje. Jestem świadomy tego, że mam wrogów, bo każdy z nas ich ma. Mam też świadomość tego, że mogę chodzić po Porębie z podniesioną głową.
NIE MAMY OMAMÓW!
Czytelnicy KZ wielokrotnie informowali nas o tym, że Włodzimierz S. prowadzi samochód bez prawa jazdy (jest obligatoryjnie zabierane przez policjantów, gdy ktoś jedzie na „podwójnym gazie”). Przekonaliśmy się, że polityk kieruje samochodem bez uprawnień. 1 czerwca po godzinie 6.00 rano Włodzimierz S. wyjechał na drogę LWP i ruszył w stronę Zawiercia. Mieszkańcy Poręby nie raz byli zdziwieni, że widzą radnego za kierownicą. Wtedy widziała go również dziennikarka KZ, która specjalnie wstała przed 6.00 zweryfikować sygnały mieszkańców. I może to potwierdzić w sądzie.
- Nie jechałem tym samochodem. Mieszkam w bloku, mój garaż znajduje się nieopodal z boku. Autem wtedy jechał znajomy. Od czasu kolizji starałem się być konsekwentny i nie jeździłem samochodem. Oświadczam, że od kolizji Spyra samochodem nie jeździ, choć samochód Spyry jest używany.
Jeśli samochodem polityka 1 czerwca po godzinie 6.00 rano kierował rzeczywiście znajomy, to na całą sytuację można znaleźć tylko jedno wytłumaczenie – Włodzimierz S. musi mieć jakiegoś „znajomego” brata bliźniaka. Za jazdę bez uprawnień Sąd Rejonowy w Zawierciu nakazał radnemu zapłacić grzywnę w wysokości 250 złotych. Jednak od wyroku polityk się odwołał.
KARA BYĆ MUSI
Za jazdę po pijanemu Włodzimierzowi S. prokuratura wnioskuje o karę w wysokości 10 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 2 lata, grzywnę i zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych. Rozprawa odbędzie się 7 września w Sądzie Rejonowym w Zawierciu.
- Nie mam obowiązku być na sprawie. Niech się dzieje wola Boska. Jestem człowiekiem, który wcześniej w życiu nie dostał nawet mandatu, a mam już 65 lat. Mogę myśleć więc, że to będzie zbyt surowy wyrok. Mam jednak świadomość tego, że głupota kosztuje – komentuje samorządowiec.
Napisz komentarz
Komentarze