Tu warto dodać jeszcze jedną uwagę, też w kontekście wpisów na forum administrowanym przez duet Biylnik/adwokat Konieczniak; pamiętam wpisy, głównie pod moim adresem, że jak śmiemy je cytować w KZ, że to zniesławienie autora wpisu, naruszenie dóbr osobistych itd., itp., bo cytujemy hejterów bez ich zgody. Możemy w redakcji Kuriera zrozumieć niewiedzę internautów, choć z ich profili widać, że to często osoby nawet z wyższym wykształceniem, ale może administratorzy uświadomią licznej grupie członków, że wszystko co upublicznione w internecie, i bez znaczenia czy grupa jest otwarta czy zamknięta, staje się wypowiedzią publiczną? Jest na ten temat, też dość świeży wyrok Sądu Najwyższego, że wszystkie internetowe wypowiedzi należy traktować jako głos w dyskusji publicznej, bez względu na zasięg i zakres oddziaływania.
Reagowaliście? Dopiero po wezwaniu od dziennikarza KZ
Dzisiaj informacja o tym, kto jest administratorem grupy „Nie dla kopalni cynku i ołowiu na Jurze! jest wiedzą tajemną. Do dnia publikacji naszego artykułu, tj. do 8.11.2019 jako administratorki widniały panie Biylnik i Konieczniak i strona „Kocham Jurę”. Teraz już tylko „Kocham Jurę”, a kto się za nią kryje, nie jest ujawnianie. Więc tylko prokurator mógłby zdobyć legalnie taką wiedzę, co zresztą może być wkrótce konieczne. Duet Biylnik/Konieczniak w treści sprostowania zarzuca nam, że nie podaliśmy informacji o usunięciu wpisów obraźliwych, co miało nastąpić ich zdaniem „w dniach 5 i 6 listopada”. Redagowanie artykułów do piątkowego wydania kończy się w środę o godz. 17. 5 listopada widząc, że obraźliwe wpisy nie są usuwane zgłosiłem administratorkom grupy, że kilka, może kilkanaście wpisów noszą zmamiona prześladowania, propagowania nienawiści. Dlaczego? Wpisy w obraźliwy sposób odnosiły się do wyglądu pracownika Rathdowney, faktu gdzie mieszka, a nawet -w pejoratywnym sensie, obraźliwe- „jak został wychowany”. W tym kontekście obrażano też jego matkę. Naszym zdaniem forma i treść ataków przekraczała wszelkie ramy dyskusji publicznej, może być też przestępstwem i na pewno naruszeniem dóbr osobistych osoby atakowanej.
Nie jest prawdą, jak piszą w sprostowaniu autorski sprostowań, że zareagowały na obraźliwe wpisy, usuwając je w dniach 5 i 6 listopada. 5 listopada zgłosiliśmy, że wpisy są obraźliwe, za kilka godzin zostały zmienione tak, że nie były widoczne od razu, ale można je było przeczytać po rozwinięciu wątku. Jeżeli faktycznie zostały usunięte w dacie 6.11.2019 to w godzinach późnych, jeżeli nie nocnych, gdyż do czasu zamknięcia numeru KZ, sprawdzaliśmy, czy jest reakcja administratorek forum. Wpisy ciągle można było swobodnie przeczytać.
Już po naszym artykule faktycznie, ten wątek dyskusji został wykastowany ze wszystkich wpisów, które oznaczyliśmy jako obraźliwe. I trzeba przyznać, czyta się to dość śmiesznie. Post „Piotr Anna Rębak z 4.11.2019”, który stał się tematem tego artykułu, dokładniej było to wpis dotyczący publikacji Dziennika Zachodniego zawiercie.naszemiasto.pl „Kopalnia na Jurze. Inwestor chce przekonać przeciwników kopalni” po usunięciu obraźliwych komentarzy pod adresem pracownika firmy Rathdowney, stał się wręcz nudny, nijaki. Zostały hasła „Rathdowney go home”, „Nigdy nie pozwolimy na budowę kopalni”, „Nie i jeszcze raz nie”. Z pikantnych komentarzy, które jednak nie odnoszą się do konkretnych osób z imienia i nazwiska, zostało wezwanie, aby -jak pisze „Zbyszek Latos”- zbojkotować wszystkich, którzy z takim inwestorem współpracują. Od dyrektorów do sprzątaczki”. Ten wpis ciągle istnieje (nie oznaczyliśmy go jako obraźliwy), ale ma on swoje konsekwencje, bo polowanie na osoby i firmy, które w jakikolwiek sposób współpracowały z Rathdowney, są na forum napiętnowane. Ktoś wywiesił baner „Projekt Olza- ze strzałką gdzie w Rokitnie mieści się oddział firmy? Jest wytykany, publikuje się zdjęcia jego posesji, jako „zdrajcy”. A te 50, może 100 zł jakie zarobił na wywieszeniu tabliczki, zapewne są jak „Judaszowe srebrniki”. W następnym ruchu, może ktoś inspirowany taką retoryką wybije w tym domu szyby w oknach. Rathdowney sponsorowało dożynki, festyn, czy konkurs szkolny? Obrywa się tym samorządom, które dotknęły, połaszczyły się na pieniądze skażone cynkiem i ołowiem.
Nasz artykuł i wcześniejsze, i z pewnością kolejne, których mamy w planie bez liku, miał na celu pokazanie do czego prowadzi, lub może doprowadzić dyskusja toczona w taki sposób. Szanujemy zdanie przeciwników budowy kopalni, bardzo często się z nim nie zgadzamy. Dziennikarzy obowiązuje dociekanie do prawdy, sprawdzanie faktów, określony, również w Prawie Prasowym wymóg „szczególnej staranności” w pracy. Rozumiemy ten obowiązek tak, że jeżeli ktoś np. straszy skażeniem radioaktywnym, bo „uran to uran”, a badania geologiczne nie potwierdziły, aby w złożu był uran w ilościach uzasadniających jego wydobycie (w śladowych ilościach oczywiście występuje, gdyż uran jest pierwiastkiem powszechnie występującym), to my, dziennikarze mamy obowiązek pisać wprost, że takie zagrożenie jest bzdurą.
Wobec wielu wypowiedzi, stwierdzających, że artykuły, które dotychczas się ukazały w Kurierze Zawierciańskim są „sponsorowane”, „zamówione”, a dziennikarze się „sprzedali”, oświadczam, że żaden z artykułów, który ukazał się od 2011 roku na temat złóż cynku i ołowiu nie został zamówiony ani sfinansowany przez firmę Rathdowney czy podmiotu z nią powiązanego. Kurier Zawierciański nigdy dotychczas nie opublikował artykułu sponsorowanego na temat planów budowy kopalni, wydawca KZ nie opublikował do dnia dzisiejszego ani jednego płatnego ogłoszenia zleconego przez tego inwestora. Oświadczenie to składam imieniu redakcji i Wydawcy, wobec licznych takich komentarzy na wspomnianym forum, wobec których mamy zamiar wszcząć kroki prawne. Takie wpisy po prostu obrażają naszych dziennikarzy, odbieramy je jako podważanie ich wiarygodności zawodowej, sprowadzenie ich do roli pracowników PR, nie dziennikarzy. Wpisy takie naruszają też dobra osobiste spółki wydającej Kurier Zawierciański, gdyż stwierdzają nieprawdę. Liczę, że to oświadczenie powstrzyma inne osoby, które mogłyby w taki sposób naruszać dobra osobiste dziennikarzy i wydawcy KZ, które w taki sposób obrażają, od działań mogących w przyszłości narazić autorów takich stwierdzeń na odpowiedzialność karną i cywilną.
W żaden sposób nie jest naszym celem składając takie oświadczenie kogokolwiek straszyć. Nasza redakcja niedawno zakończyła proces karny, gdzie nasz dziennikarz (byliśmy akurat stroną pozwaną), został prawomocnie uniewinniony od zarzutu zniesławienia Śląskiej Kurator Oświaty Urszuli Bauer. Spór dotyczył jednego z artykułów, który w zasadzie był komentarzem do ostrego sporu jako toczyła Kurator Bauer o kształt oświaty w jednej z okolicznych gmin. My pisaliśmy, że „pisowska Kurator”, że gmina z powodu sporu z kuratorium stała się celem ataków, a do gminy trafiły „wszystkie możliwe kontrole”. ŚKO poczuła się dotknięta sugestią, że to ona (lub kuratorium) nasłały na gminę kontrole, choć w toku procesu dowiedliśmy, że tak było faktycznie, że kontrole odbywały się na wniosek ŚKO. Spór trafił do sądu, ŚKO przegrała, redakcja otrzymała zwrot kosztów procesu w kwocie ok. 7300 zł. A radca prawny reprezentujący kuratorium dziwił się, „czemu tak drogo”. Niestety koszty przegranego procesu nie zapłaciła z własnej kieszeni ŚKO Urszula Bauer, tylko kuratorium, więc w istocie każdy polski podatnik. Na pytanie redakcji, czy ŚKO honorowo nie powinna tego zapłacić z własnej kieszeni, pani kurator nie odpowiedziała.
Jarosław Mazanek
Napisz komentarz
Komentarze