Napadniętym mężczyzną jest Zbigniew Plewniak. W naszym reportażu „Tajemnice kamienicy w Szczekocinach” (KZ nr 8) i wcześniejszym artykule „OJCIEC CZY BESTIA” nie był wymieniany z nazwiska. Jednak później zgodził się na pokazanie wizerunku i ujawnienie nazwiska w reportażach telewizyjnych: -Szedłem ulicą, gdy mnie napadł taki jeden, mocno cały w tatuażach. Nie był sam, ale to ten mnie zaatakował. Jak mnie atakował to wykrzykiwał, że to za „Ma...-a”, tego co siedzi w areszcie. Byłem u lekarza, zgłosiłem napaść na policję.
W poniedziałek nasza redakcja spytała w Prokuraturze Rejonowej w Myszkowie, która prowadzi śledztwo dotyczące gwałtów na dziewczynkach, czy ma wiedzę o pobiciu świadka?
Prokurator Rejonowy Dariusz Bereza: -Do nas jeszcze nie dotarło takie zawiadomienie z policji, skoro -jak pan mówi- do napaści na świadka doszło w piątek. Na pewno zwrócimy na ten czyn uwagę, w kontekście śledztwa dot. gwałtów.
O sprawie gwałtów na dziewczynkach, których miałby się dopuścić Mariusz M. w ciągu kilku ostatnich lat, zarówno na swojej własnej córce, jak i córce sąsiadów pisaliśmy na początku lutego 2020 w artykułach „OJCIEC CZY BESTIA” oraz „Tajemnice kamienicy w Szczekocinach. Czy jest trzecia ofiara?”
https://www.kurierzawiercianski.pl/wiadomosci/3750,ojciec-czy-bestia
https://www.kurierzawiercianski.pl/wiadomosci/3762,tajemnice-kamienicy-w-szczekocinach-czy-jest-trzecia-ofiara
Prokuratorskie śledztwo dotyczy przede wszystkim wykorzystywania seksualnego dwóch dziewczynek, ale też możliwych zaniedbań różnych instytucji, w tym Policji, Ośrodka Pomocy Społecznej, szkoły, które przynajmniej 2 lata temu miały być informowane, m.in. przez Zbigniewa Plewniaka o tym, że u sąsiadów dzieci mogą być wykorzystywane seksualnie.
Wg ustaleń prokuratury, do wykorzystywania seksualnego dziewczynek, mogło dochodzić od nawet 5 lat. Sprawa wyszła na jaw, gdy młodsza z dziewczynek, rodzona córka aresztowanego, 7 lutego w szkole opowiedziała o wszystkim nauczycielce. Jak to możliwe, że koszmar dziewczynek mógł trwać tyle lat i nikt nic nie zauważył? Rozmawialiśmy z kilkoma mieszkańcami i mieszkankami Szczekocin, którzy sytuacją rodzinną dziewczynek interesowali się od kilku lat. Z ich wypowiedzi jasno wynika oskarżenie, że wszystkie instytucje, które powinny zareagować, zignorowały sygnały. Były sąsiad rodziny M. Zbigniew Plewniak twierdzi, że już 3-4 lata temu o tym, że w mieszkaniu obok dochodzi do przemocy nad dzieckiem, wykorzystywania seksualnego mówił policjantowi z komisariatu w Szczekocinach, kierowniczce MOPS-u, ówczesnemu burmistrzowi.
-Na sesji Rady Miasta Szczekociny nawet mówiłem, że w tej rodzinie dzieje się źle. Bicie, krzyki. Ona płakała, krzyczała. Zgłosiłem to Policji. Nie przyjęli nawet zawiadomienia ode mnie. To mój kuzyn, ten policjant, wiele razy mu później mówiłem, jak go zobaczyłem, że tam się u sąsiadów źle dzieje, żeby się tym zajęli. Zawsze mnie zbywał. To było jakieś 3-4 lata temu, bo 3 lata temu oni się stąd wyprowadzili.
Mówiłem o tym i na sesji Rady Miasta i burmistrzowi Dobrzyniewiczowi. Nic nie zrobili. Byłem u dyrektor MOPS Jolanty Węgorek, mówiłem jej o biciu, gwałtach. To mi powiedziała, że mogę być oskarżony o pomówienie. Mówiłem o tym, co się dzieje w tym mieszkaniu do niej i do innej kobiety z MOPS, która tą ulicę ma pod swoją opieką. 3 lata temu to było, może 4.
-Mieszkanka Szczekocin, która pomogła nam dotrzeć do pana, mówiła, że Mariusz M. nie tylko gwałcił córkę i dziecko sąsiadki, o co jest podejrzany, ale też znęcał się nad żoną. Podobno nawet ją nożem ugodził, miała wtedy poronić.
-To było jak tu mieszkali. Pamiętam, bo zabrała ją karetka. Raz pokazał się tu jakiś Kurator, pamiętam że miał na imię Błażej, mówiłem mu o przemocy, biciu. Chłopach, którzy tu przychodzą. Mariusz M. przyprowadzał kolegów i żonę im oddawał za pieniądze. Dzieci na to wszystko patrzyły.
Ale ten kurator powiedział, że „w tej rodzinie nic się złego nie dzieje”.
A on miał kobiety, ona obcych chłopów w tym samym czasie. Tak tu się działo. Wszystko to mówiłem policjantowi, dyr. MOPS, burmistrzowi Dobrzyniewiczowi. Nic nie zrobili. Mogę to w prokuraturze zeznać-opowiadał Zbigniew Plewniak naszemu dziennikarzowi w lutym br.
Teresa: zgłaszałam molestowanie Hani już 4 lata temu!
-O tym, co dzieje się u (M.) dowiedziałam się od koleżanki Magdy. To ciocia Hani. Hania zwierzyła się jej co jej robi tata. Że każe „brać do buzi”, że robi jej „to i to”. Kazał oglądać dziewczynce pornosy.
O tym, co on może robić Hani dowiedziałam się jakieś 4 lata temu. Jestem w Radzie Rodziców, poszłam wtedy do dyrektor szkoły Elżbiety Drej. (dyrektorka SP 1 im. T. Kościuszki w Szczekocinach). Rozmawiałam z panią dyrektor. Dziewczynka podobno miała jakąś rozmowę z psychologiem, o tych zachowaniach seksualnych. Rysowała jakieś mroczne rysunki. Uważam, że szkoła bardzo w tej sprawie zawiniła, bo wtedy zignorowano podejrzenia.
Raz ta Wiola (matka Hani) u nas się schowała. On przyszedł, walił w okna, krzyczał, że nam okna powybija, jak mu żony nie oddamy. Mieszkaliśmy wtedy na Żeromskiego, jakieś 150 m od nich. Oni mają 2 starszych synów. Obaj ćpają. Jeden to przecież był na odtruciu w szpitalu w Zawierciu.
Moim zdaniem ona wiedziała co się w domu dzieje, co mąż robi Hani. Chroniła to bydlę.
Opieka społeczna nic nie zrobiła. Byli zawiadamiani.
Magda, ta co mi opowiedziała 4 lata temu o zwierzeniach Hani, ma córkę 13 lat. Bardzo możliwe, że ją też molestował, były takie podejrzenia.
Mariusz M. jak się gdzieś pojawił, to chętnie dawał dzieciom pieniądze. Jak Hania się urodziła, powiedziałam wtedy: nieszczęście, że urodziła się dziewczynka. On ją kiedyś skrzywdzi.
Jak jego synowie mieli po 5-6 lat to on z nimi pornole oglądał. Takie najbardziej ostre. „Chodźcie z tatusiem pooglądacie” -mówił.
Zawsze się tłukli. Nóż, siekierka. Chwalił się, że Wioli nogi uszkodził.
Swoją relację przekazała nam też młoda kobieta ze Szczekocin: -Ta dziewczynka była wielokrotnie gwałcona. Ich sąsiad alarmował o tym na policji. Powiedzieli mu, że zgłoszenia nie przyjmą. To miało być przed I Komunią Świętą. Miała być ta komunia, podobno tłumaczono, że z tego powodu sprawy nie będą ruszać. Żeby afery przed komunią nie było.
Szkoła tu bardzo zawiniła. Teraz zareagowali, jak Hania powiedziała po latach raz jeszcze co się dzieje w domu. Ale tu w szkole zawsze była taka zasada, że „ma być dobrze”.
Dobrze, że teraz dziewczynki opowiedziały co się dzieje. To one są bohaterkami, stare byki w szkole, w MOPS, Policji nic nie zrobiły.”
Czy jest trzecia krzywdzona dziewczynka?
Koszmar Hani oraz jej dawnej sąsiadki, starszej tylko o 3 lata nie został przerwany przez żadną opiekę społeczną, szkołę, a nawet policję. Wszystkie te instytucje -jak mówili nasi rozmówcy- były informowane o patologii w rodzinie M., biciu, podejrzeniach gwałtów. Informowane już 4 lata temu! Koszmar dziewczynek przerwała jedna z nich, najmłodsza 11 latka, która opowiedziała w szkole, co jej robi tata. Bo już nie wytrzymała.
Śledztwo prowadzone przez Prokuraturę Rejonową w Myszkowie trwa już 4 miesiące. W tym czasie przesłuchano już wielu świadków. Na początku czerwca spytaliśmy o postępy w śledztwie: -Ciągle trwają przesłuchania świadków, śledztwo nie jest jeszcze zakończone. Ciągle sprawdzamy też wcześniejsze doniesienia, aby wyjaśnić, czy nie doszło do zaniedbań, błędnej oceny wcześniejszych sygnałów, o seksualnym wykorzystywaniu dziewczynek -mówi Prokurator Rejonowy Dariusz Bereza.
Imiona niektórych osób zostały zmienione. Mariusz M., lat 42 któremu zarzuca się gwałty na dziewczynkach od 4 miesięcy przebywa w areszcie. Jeden ze świadków, który już kilka lat temu alarmował, że dziewczynkom może dziać się krzywda, został właśnie pobity, ewidentnie nie przypadkowo. Napastnik, który niedawno sam wyszedł z więzienia wyraźnie wykrzyczał, że to „za M..-ka”. Prokuratura nie miała jeszcze dość czasu na ocenę sprawy pobicia świadka. Raczej wyraźnie widać, że pobicie Zbigniewa Plewniaka nie jest przypadkowe, to próba jego zastraszenia, ew. zemsta. Przez kogo zlecona?
Czy Mariusz M. przebywający w areszcie miał możliwość kontaktowania się z napastnikiem? Sprawa jest o tyle poważna, że często prokuratura, policja ma problem z wykryciem przestępstw, jeżeli zapanuje wobec nich „zmowa milczenia”.
Zwykle to strach, niechęć do „wychylania się”. Zbigniew Plewniak opowiedział mediom, co działo się w rodzinie M. w kamienicy przy ul. Żeromskiego w ciągu ostatnich kilku lat. Złożył też obszerne zeznania. Został za to wszystko pobity. Mamy prawo żądać, aby ofiara i świadkowie zeznający w śledztwie byli właściwie chronieni, a przestępcy by czuli respekt przed jakąkolwiek próbą agresji, czy zastraszania.
Napisz komentarz
Komentarze