Jak wyjaśnia Agata Kalafarska-Winkler, (na zdjęciu razem kierownikiem OIOM Jackiem Pańczykiem) specjalista ds. zarządzania informacją dot. Covid-19 w Szpitalu Powiatowym w Zawierciu, szpital ma 774 pracowników, z czego 502 osoby to personel medyczny. Stopniowo szczepieni będą wszyscy chętni pracownicy szpitala, czyli oprócz pielęgniarek, lekarzy, również technicy labolatoryjni, salowe, obsługa techniczna, a na koniec pracownicy biurowi: -W pierwszej kolejności zależało nam, aby zaszczepili się pracownicy oddziałów zakaźnego, OIOM-u.
Dr Jacek Pańczyk kierownik Oddziału Anestezjiologi i OIOM-u tuż po przyjęciu dawki szczepionki mówił: -Jestem wielkim zwolennikiem tych szczepień. Codziennie na oddziale widzimy, jak ciężki przebieg ma covid-19 u niektórych pacjentów, jak nieprzewidywalna to choroba. Dlatego polecam wszystkim szczepienie się, zachęcam do tego. U mnie na OIOM-e większość pracowników chce się zaszczepić.
Niestety w całym szpitalu frekwencja chętnych do szczepień nie jest stuprocentowa. Szczepienia są dobrowolne, jak informuje Aneta Kalafarska-Winkler, na dzień 5 stycznia zadeklarowało chęć zaszczepienia około 60% pracowników szpitala i przychodni. To i tak dużo lepiej niż w sąsiednim Myszkowie, gdzie chętnych medyków i ogólnie pracowników szpitala było w tym samym czasie dużo mniej niż połowa zatrudnionych.
Pierwsza dostawa szczepionki, przypomnimy 90 dawek które dotarły do Szpitala Powiatowego w Zawierciu, prawdopodobnie została wykorzystana już 6 stycznia i szpital czeka na kolejną dostawę.
Obecnie szczepieni pracownicy medyczni, to tzw. „grupa O”. Na terenie Szpitala Powiatowego w Zawierciu, w punkcie szczepień urządzonym w nieużywanej części oddziału dziecięcego (budynek za budynkiem głównym, po lewej) będą też szczepione osoby z grupy 1 czyli osoby powyżej 60 roku życia (od najstarszych, nauczyciele i pracownicy służb mundurowych, czyli policji, wojska, straży pożarnej). Szczepienie „grupy 1” powinno ruszyć w połowie stycznia.
Pozostałe grupy czyli 2- osoby poniżej 60 roku życia, ale z chorobami przewlekłymi oraz 3- pozostała część populacji dorosłej (szczepionki mogą być podawane osobom od 16 roku życia; możliwość podawania ich dzieciom jest analizowana przez naukowców) będą już szczepione w POZ-tach, które zgłosiły się do programu szczepień. Czyli najczęściej będzie to nasza przychodnia, z której korzystamy na co dzień.
Polacy nie chcą się szczepić? Zabrzmi to dziwnie, ale ma to i dobre strony
Epidemiolodzy przekonują, że aby szczepionki były wysoko skuteczne, powinno się zaszczepić co najmniej 70% populacji. Niechęć do szczepień to nie wyłącznie polski wynalazek, gdyż podobny sceptycyzm słychać w wielu krajach. Wiele złego przez lata zrobiły tu różne „ruchy antyszczepionkowe”, ale chyba jeszcze więcej złego niezwykła łatwość w przekazywaniu różnych antyszczepionkowych bzdur, teorii spiskowych, zwykłych kłamstw za pośrednictwem portali społecznościowych. A właściwie jednego, gdyż wiemy, że ten rynek opanował w 99% Facebook. Jak choćby nieprawdziwa informacja, o śmierci pierwszej zaszczepionej w Wielkiej Brytanii pielęgniarki. W końcu sama musiała stanąć i pokazać, że żyje.
Reakcje społeczeństwa, choć nieracjonalne, można jednak wytłumaczyć. Bo skoro nie 100% pracowników służby zdrowia chce się szczepić, to -powiedzą niektórzy- coś w tym jest! Jest w tym tyle, że i wśród medyków zdarzają się kiepscy medycy, czy po prostu głupcy. Pamiętajmy jeszcze, że szpital to nie 100% lekarzy i pielęgniarek, ale też pracownicy techniczni, ochrona, stróż, konserwator lub hydraulik.
Ale jako osoba z grupy III- tzw. „pozostała część populacji” mogę liczyć, że im większy sceptycyzm do szczepień będzie wśród emerytów (moja teściowa chce się zaszczepić najszybciej, jak się da), służb mundurowych, tym szybciej zapadnie decyzja o szczepieniu osób z grupy II i III. Swoją drogą, ciekawe, spróbuję to sprawdzić, czy w ramach grupy 1- służby mundurowe będą mogli już w połowie stycznia szczepić się kapelani wojskowi, księża straży granicznej, czy duchowi patroni agentów ABW?
Zaufanie do osób wykształconych zwykle lepiej od nas, kierowanie się rozumem i doświadczeniem, czy po prostu zdrowy rozsądek podpowiadają, żeby szczepić się chętnie, możliwie jak najszybciej. Jest szansa, że zapewni nam to nawet 90 % odporność na Covid-19, czyli odporność bardzo wysoką, np. w porównaniu do sezonowych szczepionek na grypę. Drugi argument za szczepieniem jest taki, że chyba nie ma już nikogo, kto nie zna osoby, która Covid przechorowała. W rodzinie, wśród znajomych. Czasem są to relacje o tym, jak „łatwo poszło”, ale często z uwagą słuchane historie o gorączce męczącej przez tydzień czy dwa, dochodzącej do 40 stopni, albo trwających kilka miesięcy bólach głowy, czy przeciągającej się utracie węchu i smaku. To objaw bagatelizowany, dopóki smak i węch dostarczają nam przyjemności lub chronią przed zapachami przykrymi (ostrzegają, więc uciekamy). Ale znam przypadek, że ktoś zjadł nieświeże jedzienie, które wyglądało dobrze, ale ta osoba od dawna nic nie czuła, więc smak i węch nie ostrzegły przed zagrożeniem.
Albo wyobraźcie sobie, że ulubioną potrawę, jecie od miesięcy tak, jakby to trawa była, nic nie czując.
Szczepmy się. Ja na pewno to zrobię, gdy przyjdzie na mnie kolej. W prywatnych rozmowach staram się do szczepień przekonywać wszystkich rozmówców, którzy wobec szczepień wyrażają sceptycyzm, obawę, czy jawną niechęć.
Napisz komentarz
Komentarze