Podczas sesji 10 lutego, radna Dorota Kaim-Hagar pytała o zaległości z zapłatą wynagrodzeń lekarzy i innych osób zatrudnionych na umowach cywilno-prawnych, którzy nie otrzymali jeszcze zapłaty za grudzień ‘21 r. Jak mówiła, zmienione zostały dotychczasowe umowy medyków. - (…) do tej pory odbywało się to poprzez firmę zewnętrzną. Natomiast ta umowa została zerwana z firmą zewnętrzną i wymaga się przede wszystkim od lekarzy podpisania umowy z SP ZOZ-em, ze swoją działalnością. Jest to niezgodne z prawem i stawia w trudnej sytuacji dużą ilość osób zatrudnionych w SP ZOZ, przede wszystkim lekarzy, ale nie tylko - również dotyczy to ratowników medycznych – mówiła radna Dorota Kaim-Hagar, prosząc o wyjaśnienie.
Starosta potwierdził, że wie o tej sytuacji, „pewnych zaburzeniach”, które przedstawił dyrektor szpitala. Dodał też, że z informacji, którą powiat otrzymał od NFZ-u wynika, że placówka ma prawie 4,7 mln złotych nadwykonań, które niebawem będą wypłacone.
- 14 (lutego – red.) mają podpisać aneksy i 10 dni po 14 lutego jest wypłata tych środków finansowych. Myślę, że ten zastrzyk, który dostanie dyrektor (szpitala – red.) z nadwykonań pozwoli na ustabilizowanie sytuacji, która miała miejsce w grudniu. Doskonale wiemy, że zazwyczaj przełom roku jest trudny – mówił podczas sesji Rady Powiatu starosta Piotr Kołodziejczyk.
Dyrektor Szpitala Powiatowego w Myszkowie Adam Miśkiewicz wyjaśniał, że lekarze, którzy mieli opóźnioną zapłatę za grudzień byli o tym uprzedzeni i podeszli do tego ze zrozumieniem. Dodał też, że zapewnił ich, że do 10 lutego środki będą wypłacone.
- W dniu wczorajszym (9 lutego – red.) przelałem 300 tysięcy spółce z Opola. To były zaległości za dyżury grudniowe, natomiast w dniu dzisiejszym (10 lutego – red) dostaną pełną wypłatę za grudzień. Natomiast na styczeń jeszcze w tej chwili jest fakturowane. Personel podszedł do tego ze zrozumieniem, nie było żadnego problemu. Mam nadzieję, że to faktycznie wynika z przełomu roku. Spodziewamy się, że te nadwykonania do 14 lutego przynajmniej wpłyną aneksy i będziemy mogli te środki otrzymać – zapewniał dyrektor SP ZOZ Adam Miśkiewicz.
W kwestii dyżurów medycznych, dyrektor odpowiadał, że odbywały się one poprzez podmiot zewnętrzny – spółkę w Kazimierzu Dolnym, wcześniej spółkę opolską, które zatrudniały lekarzy.
- My ponosiliśmy koszt 1,50 zł od każdej godziny takiego dyżuru na rzecz tej spółki, to jest jeden aspekt. Drugi aspekt był taki, iż (...) ta umowa kończyła się z ostatnim dniem grudnia 2021 roku i zdecydowaliśmy, że nie będziemy tej umowy przedłużać i tak też się stało. W grudniu, przez cały grudzień prowadziliśmy postępowania konkursowe, przeprowadzaliśmy spotkania z lekarzami i w wyniku tego lekarze przeszli w większości na kontrakty i są zatrudniani bezpośrednio przez SP ZOZ. Tym sposobem nie ma już zatrudnienia poprzez spółkę zewnętrzną. Myślę, że dla szpitala jest to bardzo bezpieczna sytuacja, ponieważ mamy pewność, że nie będziemy narażeni na kontrolę z ZUS-u, bo wiadomo, że środki, które przekazywaliśmy były środkami nieoskładkowanymi, więc tak naprawdę musieliśmy to zrobić. Dzięki temu szpital jest tak naprawdę bezpieczny. Z tego co pamiętam chyba dyrektor Kret już zapłacił karę ok. 300 tysięcy do ZUS-u w trakcie kontroli tej sytuacji. Rozmawiałem z obsługą prawną - w przypadku kolejnej kontroli ZUS-u jest to sytuacja po prostu na tą chwilę nie do obrony. Więc musieliśmy to zrobić. Cieszymy się, że to się udało zrobić. Wszyscy pracownicy są zatrudnieni bezpośrednio w SP ZOZ – tłumaczył dr Adam Miśkiewicz.
Jak odpowiedziała radna Dorota Kaim-Hagar, wspomniana kara dotyczyła zatrudnienia lekarzy w formie umowy zlecenie, natomiast zatrudnienie większości lekarzy odbywa się poprzez działalność gospodarczą, czyli gabinety lekarskie. Dodała, że istnieje ryzyko, że podpisywanie przez lekarzy drugiej umowy ze szpitalem może być złamaniem prawa i stawiać medyków w trudnej sytuacji.
- Jest spora grupa lekarzy, która jest zatrudniona na umowę o pracę w SP ZOZ i podpisując drugą umowę pomiędzy SP ZOZ a działalnością medyczną tego samego lekarza łamie się prawo w ten sposób i stawia się przede wszystkim tego lekarza w trudnej sytuacji, bo to on będzie miał kłopoty z tym ZUS-em, o którym pan mówi. Czy nie obawia się pan, że taka sytuacja spowoduje, że część pracowników zrezygnuje z pracy, bo to ich stawia w trudnej sytuacji zagrożenia ewentualnymi roszczeniami, czy też w sytuacji kiedy będą opłacać składki to zwyczajnie nie będzie im się to opłacało? – przedstawiała radna Dorota Kaim-Hagar.
Dodała, że dotarły do niej głosy osób niezadowolonych z opóźnienia zapłaty za grudzień i że jest ich sporo. Pytała, kiedy będzie wypłacone wynagrodzenie za styczeń, skoro na początku lutego wypłacany jest dopiero grudzień.
- Czy rozmawiał pan z osobami, które są w takiej sytuacji, o jakiej powiedziałam – czyli są zatrudnione w oparciu o umowę o pracę i dodatkowo zaproponowano im podpisanie umowy cywilnoprawnej z ich gabinetem, co jak powiedziałam jest niezgodne z prawem – pytała radna.
- Ja nie powiedziałem, że przyjęli z zadowoleniem, tylko ze zrozumieniem i za to im bardzo dziękuję. W kwestii pytania czy się obawiam, że lekarze odejdą – tak, jak najbardziej. Natomiast my tego nie zrobiliśmy na zasadzie takiej, że postawiliśmy te osoby przed faktem dokonanym. Przez cały miesiąc się z nimi spotykaliśmy i rozmawialiśmy. Radca prawny tłumaczył im wszystkie potencjalne i możliwe efekty takich umów, i wszyscy te umowy podpisali, nikt nie odszedł – odpowiedział dyrektor szpitala Adam Miśkiewicz. (es)
Napisz komentarz
Komentarze