Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
poniedziałek, 23 grudnia 2024 09:01
Przeczytaj!
Reklama
Reklama
Reklama

Lektury (NIE)DOPASOWANE Absurd czy konieczność?

Absurdów polskiej edukacji nie sposób zliczyć na palcach obu rąk i nóg – nawet jeśli użyjemy do tego palców całej klasy. A wśród największych słabostek lekcji języka polskiego w szkołach średnich i podstawowych znajdują się listy lektur – niedopasowane zarówno do wieku, etapu rozwojowego, jak i zainteresowań uczniów. Czy zatem klasyka literatury umarła i pora stworzyć całkiem nowe wytyczne dla szkół?
Aneta Korycińska- polonistka, redaktorka, oligofrenopedagożka, nauczycielka i założycielka strony „Baba od polskiego”

Autor: zdjęcie autorki

Podziel się
Oceń

Zaznaczmy sobie na samym początku, że kocham klasykę zarówno polskiej, jak i światowej literatury. 
I nie dla zasady czy dlatego, że tak wypada polonistce. Faktycznie ją uwielbiam – inaczej pewnie nie wybrałabym takiego zawodu, jak bycie Babą od polskiego. Trzeba jednak przyznać, że nie zrobimy z każdego ucznia miłośnika literatury, jeśli będziemy zmuszać go do czytania  książek, których dzisiejsza młodzież nie jest już w stanie zrozumieć bez długich, żmudnych i nudnych wprowadzeń w wykonaniu polonistów.

Absurd nad absurdami
Cechą charakterystyczną szkoły polskiej (przypominam: według modelu pruskiego!) jest zmuszanie ucznia do przyjmowania ogólnie przyjętej opinii na jakiś temat (np. interpretacji wiersza czy emocji głównego bohatera dramatu). Można jednak uczyć bardziej wnikliwie (naprawdę!) – zamiast odtwarzać treść, uczyć krytycznego myślenia i dyskutowania. Teksty klasycznych autorów są cenne, ale trzeba dostosowywać rozmowę o nich do zmiany, jaka zaszła w świecie – szukać pola do dyskusji, tłumaczyć spuściznę kulturową w przeźroczu współczesności, tak aby służyła ona do lepszego zrozumienia realiów, w których się znajdujemy.
Niestety nadal większość podręczników, programów nauczania i opracowań skupia się na biernym odtwarzaniu i mówieniu o współczuciu dla Wokulskiego lub rycerstwie Kmicica. A dzisiejsza młodzież jest wyczulona na przemoc, więc te książki są doskonałą okazją do tego, by o niej rozmawiać także w kontekście podwójnych standardów: Wokulski nieustannie korzystał w Paryżu z oferty domów publicznych, a Łęcka miała warunek: mąż albo klasztor. Ten sam wybór czekał Oleńkę Billewiczównę: albo zwiąże się ze zdrajcą, który na dodatek podpalił wioskę, a jego kompani gwałcili kobiety, albo trafi do klasztoru.

To, co kocham w nauczaniu języka polskiego to fakt, że dotyka ono codzienności, życia, historii, tematów społecznych, gospodarczych, psychologicznych, że można omawiać nowomowę na przykładzie nagłówków prasowych albo porównywać narracje stosowane przez obie strony biorące udział w wojnie: napastnika i ofiary. To najdoskonalszy z przedmiotów – wplatam do niego matematyczne wzory na katharsis, przyrodnicze porównania przy nauce o relacjach społecznych lub częściach mowy; mogę stosować wiele mnemotechnik i przede wszystkim – uczę wyrażać własne zdanie, a z tym jest dzisiaj problem wśród młodych ludzi, którzy są przyzwyczajeni, że ich odpowiedzi muszą być takie, by wszystkich zadowolić. Mówiąc nieskromnie – tak właśnie powinno się to robić!

Walka pokoleń czy lenistwo?
Nie sądzę, aby nietrafiony dobór lektur do wieku uczniów wynikał ze złych chęci. Wręcz głęboko wierzę, że winowajcami są raczej lenistwo, rutyna i często (co oczywiście w teorii jest jak najbardziej chwalebne) chęć pokazania nowemu pokoleniu, jakimi historiami my sami żyliśmy w młodości.
Efekt jest taki, że nikt nie zastopował tej lawiny i nie zadał sobie pytania, czy statystyczny 13-latek rozumie znaczenie słowa „folwark”, „pójście do czarta” czy „impertynencja” – a są to pytania  z egzaminu ósmoklasisty na temat „Zemsty”. Omawia się tę i inne lektury z uczniami, a później, zwykle przypadkiem, okazuje się, że uczeń wstydził się przyznać do nieznajomości słowa „swatanie”, o jego znaczeniu nie wspominając.
Z drugiej strony właśnie próbujemy wciskać młodym ludziom książki, które w młodości lubili nasi rodzice, ewentualnie my (późne pokolenie 30-latków) jak np. „Winnetou” czy „Jeżycjada”. Przecież młody człowiek nie pojmie, z jakiego powodu bohaterka Jeżycjady cieszy się, że dostała koszyk pomarańczy. Dla osób, które nie przeżyły pustek w sklepach i tradycyjnych cytrusów na Boże Narodzenie, będzie to co najmniej dziwaczne. To nie są złe teksty, rzecz w tym, że nieaktualne, a nikt nie chce czuć się źle, że nic nie rozumie- to bardzo obniża samoocenę.
Powstaje tyle fascynujących i ekscytujących opowieści dla młodych czytelników — nimi powinniśmy zachęcać do czytania i uczestnictwa w kulturze, która przecież nie jest wydmuszką, a opowiada o naszym życiu, nas jako ludziach — ze wszystkimi wątpliwościami i kłopotami, z jakimi możemy się zmierzyć obecnie.

Czy klasyka odchodzi do lamusa? Miejmy nadzieję, że nie i wcale nie musi. Wszystko zależy od mądrych nauczycieli, którzy muszą nieco inaczej omawiać z dziećmi i młodzieżą lektury – przede wszystkim nawiązując do dzisiejszych problemów – w końcu, o której dziewczynie w świecie zachodnim można powiedzieć, że, jak nie znajdzie męża, to będzie musiała iść do klasztoru? A gdy już  siadamy z uczniem do takich lektur jak „W pustyni i w puszczy”, bądźmy gotowi do wytłumaczenia, że dziś nikt by tej książki nie wydał, a sam Sienkiewicz zostałby zhejtowany jako rasista.
Literatura jest inkluzywna!
Clou problemu z czytaniem wśród młodych jest to, że proponujemy im lektury niedopasowane do wieku, zainteresowań i współczesności. Dlatego, jeżeli chcemy, aby dzieci czytały, zaproponujmy im coś trafiającego w ich codzienne rozterki.
Dla polskich nastolatków na przykład temat żałoby w literaturze to według szkoły „Treny”, a nie „Rok magicznego myślenia” lub „How to Make Friends with the Dark” – a tymi historiami przecież obecnie żyją ich rówieśnicy za granicą. Tematy zmian klimatycznych można pokazać na przykładzie książki „Wspomnienia z planety ziemia”. Natomiast świetną powieścią z gatunku Young Adult poruszającą tematykę nieheteronormatywności jest „Felix Ever After. Na zawsze Felix”, a i przy tej okazji można wtrącić kilka zdań na temat domniemanej poliamoryczności Mickiewicza czy homoseksualności Słowackiego – to jest dopiero sposób na wzbudzenie zainteresowania klasykami a może i powód do szukania z młodzieżą nowych odczytań ich tekstów!
„Bookstagram” jest dzisiaj jednym z najpopularniejszych hasztagów, a to jasno dowodzi, że młodzi ludzie szukają dla siebie książek! Oczywiście zadaniem nauczyciela jest wybór tych, które pobudzają do rozmowy i poruszają istotne zagadnienia. Jaki może być skutek takiego podejścia? Istnieje ogromne prawdopodobieństwo, że dzięki nienarzucaniu i elastyczności, dzieci i młodzież dojdą do wniosku, że literatura jest dla każdego!
Aneta Korycińska (Baba od polskiego)

Aneta Korycińska- polonistka, redaktorka, oligofrenopedagożka, nauczycielka i założycielka strony „Baba od polskiego”, która już od siedmiu lat przyciąga uwagę ponad miliona użytkowników. Pokazuje, że współczesna szkoła nie musi być nudna, a z każdej lektury można zrobić mem, bo podstawą nauki jest zabawa. W swojej działalności internetowej skupia się na obnażaniu językowego obrazu świata i zachęca do stosowania inkluzywnej polszczyzny, punktuje absurdy systemu edukacji, a także pogłębia wrażliwość na takie tematy jak nieneurotypowość czy prawa mniejszości. Uwielbia się uczyć i poznawać nowe branże, dlatego oprócz polonistyki ukończyła także psychologię zwierząt, zarządzanie oświatą, oligofrenopedagogikę oraz redakcję językową tekstów.

https://babaodpolskiego.pl/
https://www.facebook.com/babaodpolskiego/
https://www.instagram.com/babaodpolskiego/

Ten artykuł ukazał się w Kurierze Zawierciańskim nr 47/2022 z 25-11-2022:


Aneta Korycińska- Baba od polskiego


Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
KOMENTARZE
Autor komentarza: XyzTreść komentarza: Zawierciański SOR to patologia i piszę to jako mieszkaniec Zawiercia, który miał do czynienia z nikiData dodania komentarza: 20.12.2024, 01:01Źródło komentarza: KTÓREMU Z RADNYCH NIE PODOBA SIĘ „TĘCZOWY PIĄTEK”?Autor komentarza: RealTreść komentarza: Precz z hejtem. Internetowi hejterzy to tchórze. Za maską internetu obrażają. Tylko to potrafią - taka forma dowartościowania się.Data dodania komentarza: 19.12.2024, 20:49Źródło komentarza: PRZECIWNICY KOPALNI ZACZĘLI NĘKAĆ PRACOWNIKÓW RATHDOWNEYAutor komentarza: Anna KowalskaTreść komentarza: Świetny artykuł! Umowy o dzieło często są mylone z umowami zlecenia, co powoduje wiele niejasności dla freelancerów. Warto wiedzieć, że można wystawiać faktury VAT bez własnej firmy, co znacznie ułatwia prowadzenie działalności. Polecam przeczytać więcej na ten temat tutaj: https://freelancehunt.com/pl/blog/jak-wystawic-fakture-vat-bez-wlasnej-firmy/Data dodania komentarza: 16.12.2024, 11:47Źródło komentarza: Nowe przepisy mają zmienić sytuację, w jakiej znaleźli się ludzie zatrudnieni przez platformy cyfrowe. Wprowadzają domniemanie stosunku pracyAutor komentarza: abcTreść komentarza: no cóż zrobić, lata lecą, kilkadziesiąt lat przemian, a edukacja w Polsce, haha, leży... ważniejsze są tik toczki i pół dnia z nosem w smartfonie.Data dodania komentarza: 27.11.2024, 08:43Źródło komentarza: Masz IPhone? W ING z niektórych usług nie skorzystasz! J Autor komentarza: RedakcjaTreść komentarza: Mamy rok 2024, jak Pan (lub Pani) raczył odszukać w historii, bank działa od 1991r, to już 33 lata, czyli kilkadziesiąt. W dla liczb w przedziale 20-90 liczebniki główne wszystkie można nazwać, że to jest "kilkadziesiąt". Ale nie każdy, haha, to zrozumie. PozdrawiamyData dodania komentarza: 26.11.2024, 09:11Źródło komentarza: Masz IPhone? W ING z niektórych usług nie skorzystasz!Autor komentarza: ha_haTreść komentarza: od kilkudziesięciu lat !!! hahaha... Bank Śląski jest u nas od 1991 r a ing od 1996... od kiedy to kilkadziesiąt?Data dodania komentarza: 25.11.2024, 13:53Źródło komentarza: Masz IPhone? W ING z niektórych usług nie skorzystasz!
Reklama
Reklama