Jak wynika z rzekomo pełnego komunikatu, zamieszczonego na stronie Komendy Powiatowej Policji w Zawierciu 28 lutego o godz. 09.30 zawierciańscy policjanci otrzymali zgłoszenie o nietypowej kradzieży.
„Z dostawczego pojazdu, zaparkowanego w rejonie jednego ze sklepów przy ulicy Reymonta w Zawierciu, skradziono produkty mięsne. Jak oszacowano, łączna wartość towaru to ponad 600 zł. Mundurowi ustalili, że za kradzieżą towaru może stać dwóch mężczyzn” –czytany w komunikacie.
Zaledwie kilka godzin później, do dyżurnego policji wpłynęło zgłoszenie z kolei o kradzieży zamówionych zestawów obiadowych.
„Z przekazanych informacji wynikało, że pod dany adres z jednego z lokali gastronomicznych zamówione zostały 4 obiady, 2 butelki wódki oraz 1 napój. Łączna kwota zamówienia wyniosła prawie 190 zł. Dostawca przywiózł zamówione produkty. Dwaj mężczyźni będący w mieszkaniu byli wobec niego agresywni. Nie chcieli zapłacić za towar i grozili dostawcy. W momencie, gdy ten chciał odejść z towarem, za który nie otrzymał zapłaty, 37-latek wyrwał mu z ręki reklamówki, natomiast 19-letni mężczyzna szarpiąc, wypchnął pracownika restauracji za drzwi” –dowiadujemy się z komunikatu.
Wspomina on także, że po wezwaniu patrolu, w rzeczonym mieszkaniu znaleziono skradzione rano produkty mięsne. Obydwaj sprawcy zostali zatrzymani i przyznali się do winy. Za kradzież rozbójniczą czeka ich kara od 3 miesięcy do 5 lat więzienia.
Ponieważ komunikat rzeczniczki nie wyczerpywał wszystkich wątpliwości i nie zaspokajał naszej dziennikarskiej ciekawości, chcieliśmy nieco zgłębić temat. Niestety, jedyną dodatkową informacją pozyskaną w komendzie policji była ta, że rabusie nie włamali się do pojazdu i tym samym nie uszkodzili go, a więc nie spowodowali strat materialnych w tym zakresie. Było to możliwe, bo… kierowca pojazdu zostawił go niezamknięty. Czego w owym „pełnym” komunikacie nie zaznaczono. Dlaczego?
-To nie ma znaczenia dla klasyfikacji prawnej czynu -podkreśliła stanowczo Marta Wnuk.
Jednakże nie na co dzień złodzieje napadają na „konwój” z mięsem. Ale najwidoczniej - wraz z drożyzną na sklepowych półkach - powracają starsze rodzaje przestępczości. Nurtowało więc nas to, jakiego rodzaju mięso skradziono i jaka była jego waga? Czy atrakcyjna była dla rabusiów szynka luksusowa, kiełbasa zwyczajna, a może kotlety wieprzowe lub rolady wołowe? No i co stało się z odzyskanym towarem – wrócił do obrotu handlowego czy może został już w części spożyty lub przerobiony?
Temat oczywiście traktowaliśmy z lekkim przymrużeniem oka w kategoriach ciekawostek, ale rzeczniczka policji podeszła do sprawy nad wyraz poważnie i… skarciła dziennikarza za zadawanie niestosownych pytań. Mięso to mięso, a jak zamierzamy dalej drążyć, to mamy to czynić w prokuratorze, dokąd przesłano zebrany materiał dowodowy.
W takim momencie chciałoby się aż rzucić mięsem. Choć z kulinarnych powiedzeń bardziej nasuwa się na myśl skojarzenie, iż z ciekawego skądinąd tematu, rzeczniczka policji zgotowała nam i sobie niezły pasztet albo upiekła klasyczny informacyjny zakalec. Oby się nam po nim nie odbijało zbyt długo… (pj)
Napisz komentarz
Komentarze