Zwróćmy uwagę, że pytanie, jakie postawiliśmy w tytule artykułu nie odnosi się do zarzutów, jakie prokuratura stawia Kamilowi Stankowi, tylko do emocji i wyobrażeń o tej sprawie. Bez względu na to jak zakończy się proces karny, wiele osób wspiera dalej Kamila Stanka, uważa że Nubia powinna do niego wrócić!
Choć to Kamil jest oskarżony o 4 przestępstwa, i broni się, spór sądowy w dużej mierze dotyczy granic tego, jak wolno nam żyć. Kamil Stanek woli żyć w lecie, w prymitywnych warunkach, ze zwierzęciem, które nabył legalnie w Czechach, sprowadził do Polski gdzie zarejestrował działalność gospodarczą, założył Cyrk. Fakt, że z jednym zwierzęciem, ale można się z tego śmiać, jak z zawodów pcheł, lub wyścigów dżdżownic. Wolno? A może to już znęcanie się nad owadami. Zarzut zarobkowania na wystawianiu Nubii (sesje zdjęciowe, „warsztaty) jeżeli prokuratura udowodni, że miały miejsce, ma najwyżej znaczenie skarbowe. Bo od tych ewentualnych dochodów Stanek prawdopodobnie nie odprowadzał podatków.
6 czerwca i 14 czerwca przed Sądem Rejonowym w Zawierciu zeznania składali świadkowie którzy udzielali Kamilowi, jego pumie i koniom schronienia w Lachowiźnie, gdzie w dniach 10-11 lipca 2020 roku doszło do wydarzeń, które przyciągnęły uwagę nie tylko mieszkańców Polski, ale i świata. O brawurowej ucieczce weterana z Afganistanu z pumą przez lasy Ogrodzieńca pisały serwisy prasowe w całym świecie. Po dwóch dniach, 12 lipca Kamil Stanek wspierany przez grupę przyjaciół dobrowolnie przekazał Nubię do ZOO w Chorzowie. To w tych czynnościach, przez cały dzień uczestniczył nasz dziennikarz.
Dwa dni wcześniej, 10 lipca doszło do wydarzeń, które teraz zaprowadziły Kamila Stanka do sądu. W Lachowiźnie, małej osadzie w środku lasu, złożonej z kilku domów, na prywatnej działce pojawili się pracownicy ZOO w Poznaniu. Weszli na posesję, gdzie w klatce zobaczyli Pumę. Kamila Stanka nie było w pobliżu. Zjawił się za chwilę. Wtedy doszło do eskalacji wydarzeń. Kamil Stanek wypuścił pumę z klatki, cały czas trzymając ją na smyczy. Doszło do szarpaniny, gdy próbował go obezwładnić pracownik ZOO. Dzisiaj jednak to Stanek ma zarzuty „narażenia na utratę życia lub zdrowia”. Gdzie leży prawda, wyjaśnia Sąd Rejonowy w Zawierciu, w którym toczy się proces.
Oskarżycielką posiłkową jest Fundacja Viva która zajmuje się walką o poprawienie losu zwierząt.
Zeznania złożyła Anna Plaszczyk, działaczka fundacji, dziennikarka, która opowiedziała, od kiedy Fundacja zajmuje się tą sprawą:
„W momencie kiedy orzeczono przepadek pumy oskarżony opuścił teren posesji należący do Pawła K. w Złożeńcu. My 15 lutego 2020 roku otrzymaliśmy zdjęcia pumy od osoby, która przechodziła przez las. Na tych trzech zdjęciach widać pumę przetrzymywaną w małej klatce transportowej w środku lasu, w tej samej, w której znaleźli ją pracownicy ogrodu zoologicznego kilka miesięcy później. W tej klatce zwierzę nie mogło realizować swoich potrzeb gatunkowych, tj. biegania skakania, wspinania się. Klatka nie była zgodna z przepisami dotyczącymi dobrostanu, nie posiadała 30 metrów powierzchni i 3 metrów wysokości, a także nie posiadała zabezpieczeń, które reguluje ustawa o zwierzętach niebezpiecznych, między innymi związanymi ze śluzami, z podwójnymi zabezpieczeniami. Osoba, która powiadomiła fundację o tej sytuacji, nie widziała w pobliżu Kamila Stanka ani innej osoby sprawującej opiekę nad zwierzęciem. My od razu powiadomiliśmy o tym policję, konkretnie wojewódzkiego koordynatora do spraw Cites. Pozostawaliśmy z policją w stałym kontakcie, stąd wiem, że od przynajmniej 15 lutego do lipca 2020 r. ani puma, ani oskarżony nie przebywali na posesji w Złożeńcu. W tym samym czasie oskarżony oferował do sprzedaży warsztaty z pumą concolor. Wiem też na pewno, że oskarżony jeździł z pumą do Wrocławia. Jeśli chodzi o tresurę to chciałam wyjaśnić, że tresura od treningu różni się metodą. Trening opiera się na wzmocnieniu pozytywnym, a tresura negatywnym. W cyrkach zawsze mówimy o tresurze, ponieważ tresera i zwierzę nie dzieli krata i tak było w przypadku oskarżonego, który używał metod awersyjnych. Taką metodą jest np. używanie dławika, który w przypadku braku posłuszeństwa zwierzęcia jest zaciskany na jego szyi, co utrudnia mu oddychanie lub całkowicie odcina mu możliwość oddychania przez pewien czas.
Ja uczestniczyłam w wizji lokalnej po opuszczaniu przez rodzinę oskarżonego posesji w Złożeńcu i mogę powiedzieć, że znajdowały się tam takie gumowo-plastikowe rurki czy też baciki, które w mojej opinii mogły służyć do poskromienia tego zwierzęcia, co jest zgodne z tym, co wcześniej raportowali mi świadkowie. Niestety w przypadku tej konkretnej sprawy ogród zoologiczny w Chorzowie po przyjęciu do siebie pumy Nubii nie wykonał podstawowych badań, które pozwoliłby nam określić czy zwierzę było chore i czy miało jakieś urazy związane ze sposobem utrzymania.
Świadek szeroko opisywała warunki w jakich Kamil Stanek mieszkał i trzymał pumę w Złożeńcu: Jeśli chodzi o ten domek, to było tam łóżeczko dziecka pana oskarżonego, które posiadało drewniane okratowane również od góry. Jeśli chodzi o wolierę, to była ona wykonana niechlujnie, w sposób niezabezpieczający przed ucieczką zwierzęcia. Na środku tej woliery była taka pozostałość drzewa i ta woliera nie dochodziła szczelnie do jego obrysu. Ze ścian i różnych elementów konstrukcyjnych wystawały gwoździe, stanowiące między innymi pozostałość po ociepleniu. To ocieplenie zostało uszkodzone na bardzo dużej części ściany, a to stanowiło zagrożenie, że zwierzę zje jakąś część tego ocieplenia i wyniku tego poniesie śmierć. Na wybiegu było pełno szkła, śmieci i różnych odpadów, które także zwierzę mogło połknąć. W odległości zaledwie kilku metrów od woliery znajdowała się stajnia dla kóz, w której znajdowało się 70 cm odchodów. Rozporządzenie o minimalnych warunkach utrzymania zwierząt dla cyrku zabrania utrzymywania zwierząt z łańcucha pokarmowego drapieżnik-ofiara w bezpośrednim kontakcie, w tym w kontakcie wzrokowym, słuchowym i węchowym. Puma była trzymana domu razem z psem i na wielu filmikach było widać, że jest zestresowana obecnością psa. Woliera zewnętrzna nie posiadała podwójnych zabezpieczeń. Można było podejść do niej bezpośrednio i włożyć ręce przez kraty Byłam wielokrotnie w różnych ogrodach zoologicznych i widziałam zabezpieczenia dużych kotów. W takich miejscach bardzo przestrzegane jest posiadanie śluzy i podwójnych zabezpieczeń. Dla pumy ogromnym stresem i źródłem frustracji były też nieustannie wizyty obcych osób oraz przewożenie jej z miejsca na miejsce.
Cyrk już nie jest legalny! Po historii Nubii zmieniono przepisy
Oskarżony umieszczał na swoich mediach społecznościowych zdjęcia i filmy, na których obecne osoby były odwrócone do pumy tyłem i były w tej klatce, czyli w kontakcie bezpośrednim, co mogło doprowadzić do ataku. Po tym jak oskarżony uciekł z pumą, kilkudziesięciu specjalistów zajmujących się zwierzętami nieudomowionymi, w tym dużymi drapieżnikami napisało petycję o zmianę przepisów, której szeroką część treści obejmowała historia pumy Nubii. To przekonało Ministerstwo Środowiska do zmiany przepisów, z art. 73 z ustawy o ochronie przyrody wykreślono cyrki czyli zamknięto tzw. furtkę cyrkową, którą oskarżony próbował wykorzystać do posiadania zwierzęcia niebezpiecznego z pierwszej kategorii. Wszyscy specjaliści, z którymi wtedy rozmawiałam, zgodnie twierdzili, że utrzymywanie pumy w domu jest skrajne niebezpieczne i nieodpowiedzialne.
Jeśli chodzi o przebywanie pana oskarżonego na posesji w Złożeńcu, to oskarżony przebywał tam od września 2016 roku razem z pumą. W tym okresie nie przebywał już w powiecie jędrzejowskim, ale na stałe zamieszkiwał w Złożeńcu, co potwierdzała między innymi rozmowa z sąsiadami, właścicielem tej posesji, dwukrotnie tam byłam w zupełnie przypadkowych datach i za każdym razem oskarżony tam przebywał - powiedziała Anna Plaszczyk.
Czy Nubia miała dobre warunki? Tak, ale w Mnichowie
Tu warto przypomnieć fakty, o których pisaliśmy już w 2020 roku, relacjonując historię Pumy Nubii i „Projekt Puma”. Kamil Stanek przedstawiał, również mediom, że ma dobre warunki do trzymania zwierzęcia, pozytywne opinie itd. Ale mówił mediom i „całemu światu” te pokazuje wolierę ze swojej rodzinnej miejscowości Mnichów w pobliżu Jędrzejowa. Do tego faktu odniosła się też świadek Anna Plaszczyk z fundacji Viva, pytania oskarżonego, czy świadek zna pozytywne opinie RDOŚ w Kielcach dotyczące warunków trzymania zwierzęcia:
„Jest mi znany wynik kontroli Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Kielcach, w domu rodziców oskarżonego, gdzie oskarżony nie mieszkał od września 2016r. RDOŚ w Katowicach nigdy nie przeprowadziła kontroli w Złożeńcu, gdzie oskarżony mieszkał od września. Zatem kontrola RDOŚ w Kielcach dotyczyła miejsca, gdzie puma nie przebywała. RDOŚ sprawdza zgodność warunków faktycznych z przepisami, czyli np. wielkość klatki, obecność śluz.
Właściciele domku letniskowego w Złożeńcu: 3 lata nie mogliśmy się ich pozbyć!
Świadek Ewa P. jest partnerką Pawła K, który jest właścicielem działki z domkiem letniskowym w Złożeńcu, gdzie przez kilka lat mieszkał Kamil Stanek z pumą, żoną i kozami. Mieszkał tam od 2016 roku co najmniej do początku 2020. Nie płacił czynszu i właściciele mieli problem z pozbyciem się „lokatora”. Kobieta potwierdziła, że była świadkiem zarobkowym warsztatów na terenie posesji oraz agresywnych zachowań pumy.
Świadek potwierdziła też, że wg jej wiedzy Kamil zarabiał na wystawianiu zwierzęcia, organizowaniu różnych warsztatów i sesji zdjęciowych. Wspomniała też niebezpiecznych sytuacjach: „Puma do mnie podleciała, chwyciła za kolano. Jeszcze zanim Kamil zamieszkał u nas w Złożeńcu, przyjechał do nas na 2-3 dni, puma była do czegoś przywiązana. Jak przechodziłam obok to się na mnie rzuciła, ale zdążyłam odskoczyć.
Ewa P. wyjaśniała, jak wyglądały warunki najmu ich działki w Złożeńcu: „to była umowa słowna, Kamil nie miał płacić za korzystanie z posesji, ale miał płacić rachunki, czego nie robił. Płaciliśmy je my. Później przestaliśmy, więc Tauron odciął prąd. Nie mogliśmy się go pozbyć, mieszkał na naszej działce przynajmniej 3 lata dłużej, niż się umówiliśmy. Groził nam. Gdy jeszcze mieszkał, mówił, że nie może zapłacić, bo ma mniej warsztatów i mniej pieniędzy.
Świadek potwierdziła, ze na działce widziała odpłatne warsztaty organizowane przez Kamila: 2 razy widziałam warsztaty organizowane u nas. Raz jakiś znajomy, za drugim razem rodzina. Kamil mówił, że będzie miał pieniądze jak mu zapłacą.
Znęcano się nad Pumą czy to „zwykła tresura”?
Ewa P. zeznała: „Widziałam, jak puma była uderzona około 5 razy. Czasami oskarżony chwytał pumę za kark. Ale byłam też świadkiem jak oskarżony przytulał pumę i głaskał ją. Jego żona też to robiła. Raz mój partner, oskarżony i puma spali razem w samochodzie. Mój partner był bardziej śmiały, chodził z pumą na spacery. Nigdy nie widziałam, żeby oskarżony zrobił pumie krzywdę, gdy ta nie atakowała. Było to zadbanie zwierzę.
Tydzień wcześniej 6 czerwca zeznania składali właściciele posesji w Lachowiźnie, gdzie Stanek przeniósł się wraz z Pumą w lipcu 2020 roku i dziennikarz poznańskiego oddziału Gazety Wyborczej, który uczestniczył w akcji pracowników ZOO z Poznania, mającej na celu ustalenie gdzie jest puma i jej ewentualne odebranie.
-Pozwoliliśmy przebywać Kamilowi z wozie mieszkalnym, który stał na naszej działce. Chyba od stycznia 2020. Pobyt się przedłużał. Ten wóz stał daleko od naszego domu. Pumę w tym czasie widziałam kilka razy -zeznała właścicielka.
-Puma zachowywała się normalnie, była spokojna, łagodna, a ja nie czułam się zagrożona. Kamil ją dobrze traktował, przytulał, głaskał. Nubia go słuchała. Kamil trzymał też u nas konie, do czego były dobre warunki, gdyż konie hodował wcześniej mój tata, nawet do 15 koni.
Świadek była też pytania o inne zarzuty stawiane Kamilowi Stankowi, w tym zarabianie na sesjach zdjęciowych, czy niebezpiecznie sytuacje, jakie mogłyby się wydarzyć: -Nie wiem czy były odpłatne warsztaty, jak często i na czym polegały. Nie widziałam sesji zdjęciowych z pumą. Nie wiem czy ktoś przyjeżdżał ją oglądać.
NIE POZWOLĘ ZABRAĆ NUBII! -KRZYCZAŁ KAMIL PRZYSTAWIAJĄC SOBIE NÓŻ DO SZYI
Wydarzenia z 10 lipca 2020 kiedy na działkę weszło kilka osób, które próbowały Nubię zabrać relacjonował drugi świadek, mąż właścicielki nieruchomości w Lachowiźnie: -Kamil Stanek mieszkał u nas, ale kontakt mieliśmy sporadyczny. To duży teren. Raz widziałem w baraku dużego kota, pumę. Kamil mówił wtedy, że to jego projekt, w którym zbiera pieniądze na pomoc dzieciom. Widziałem też pumę parę razy w klatce. Ustawił ją za barakiem.
10 lipca 2020 około 10:50 przyjechałem na plac. Widzę kilka osób, krzyki. Awantura. Kamil z nożem i puma na sznurku uciekł w las. I wrócił bez pumy. Kręciło się po naszej posesji chyba kilkanaście osób. Nie mieli naszej zgody na wejście. Mówiłem, że to teren prywatny. Nie opuścili terenu na wezwanie. Do byli ludzie zwyczajnie ubrani, nie mieli klatki czy sprzętu.
Na pytanie sądu: -Tak, myślę, że Kamil panował nad pumą podczas tych nerwowych wydarzeń.
Zeznania złożył też dziennikarz poznańskiego oddziału Gazety Wyborczej: -Przyjechałem z pracownikami ZOO, była z nami też Ewa Zgrabczyńska, dyrektorka ZOO. Mieliśmy relacjonować wydarzenia, opisywać historię, jak to lokalna policja nie może ustalić miejsca trzymania zwierzęcia, wobec którego sąd orzekł, że ma trafić do ZOO w Poznaniu. A my na miejscu, pytając ludzi, chodząc od posesji do posesji trafiliśmy ze Złożeńca do miejscowości Lachowizna, gdzie na nieogrodzonym terenie, za taką szopą, wozem mieszkalnym znaleźliśmy klatkę przykrytą jakimś materiałem, płytami. W środku była puma. Każdy mógł do tej klatki podejść. Podszedłem, spoglądało na mnie zwierzę, puma. Zrobiłem zdjęcia.
Wezwaliśmy policję. Wtedy przyjechał Kamil Stanek, otworzył klatkę, a puma trzymana przez niego na smyczy skoczyła na drzewo. Stanek krzyczał, ciągnąc zwierzę za obrożę poszedł do samochodu, ale nie miał kluczyków, więc nie odjechał. Wtedy przyłożył sobie nóż do szyi i powiedział, że jak nie odjedziemy, zrobi sobie krzywdę. Mówiliśmy, że jest wezwana policja. Stanek uciekł z pumą do lasu. Z czasem pojawiła się policja i inne grupy poszukiwawcze.
Sąd pytał świadka o zachowanie oskarżonego: -Był agresywny, nieprzewidywalny, ale nikogo nie uderzył.
Obrońca oskarżonego adw. Paweł Matyja reprezentuje Kamila Stanka od początku tej historii, czyli od chwili, gdy negocjowano w dniach 11-12 lipca dobrowolne oddanie Nubii do ZOO w Chorzowie. Na pytania obrońcy o cel przyjazdu razem z ekipą pracowników ZOO świadek zeznał: -Celem było znalezienie zwierzęcia i wezwanie Policji, w celu jego odebrania. Nie było zamiaru samodzielnego odbierania pumy.
-Czy pan wie, że Policja zabroniła dyrektor Zgrabczyńskiej samodzielnego odbierania pumy? -pytał obrońca.
-To dyrektor Ewa Zgrabczyńska rozmawiała z policją. Weszliśmy, teren nie był ogrodzony. Przyjechał właściciel, że to teren prywatny. Sytuacja była dynamiczna. Ktoś szarpie dzikie, niebezpieczne zwierzę a w drugiej ręce trzyma nóż. Taka sytuacja zdarzyła mi się pierwszy raz w życiu.
-Puma na smyczy, a pan zeznaje, że czuł się zagrożony. Dlaczego więc się pan nie oddalił? Sami spowodowaliście sytuację niebezpieczną swoim zachowaniem-mówił obrońca Paweł Matyja.
-Wycofywałem się, byliśmy przerażeni. Byłem około 3 metrów od pumy.
-Czy nie byłoby bezpieczniej się oddalić- dopytywał obrońca.
-Oczywiście, ale nie miałem możliwości. To były sekundy.
Adw. Matyja pytał kto trzymał pumę, gdy pracownik ZOO Arkadiusz S. obezwładniał Kamila Stanka. Świadek zeznał, że tego nie jest pewien, pamięta że zwierzę uciekło na drzewo, ale było dalej na smyczy. Ale pamięta jak Nubia zachowywała się, gdy Kamilowi Stankowi udało się ją umieścić w samochodzie: -Zwierzę w samochodzie było spokojne. Widać, że dobrze się czuło w zamknięciu.
W procesie sąd wyznaczył już kolejne terminy rozpraw. 7.08 ma być słuchana Ewa Z., dyrektorka ZOO w Poznaniu. Kolejne rozprawy w dniach 14.08 i 13.09 od godz. 10:00. Proces jest jawny, każdy może uczestniczyć w rozprawie jako publiczność.
Jarosław Mazanek
współpraca: Krzysztof Urbańczyk
Napisz komentarz
Komentarze